Anders zawiódł mnie tym, że nie chciał powiedzieć mi wszystkiego od razu. Wszyscy musimy sobie ufać. Opierać przyjaźń na szczerości. Ale gdy powiedział, że magia krwi zrujnowała mu życie... Chwyciłam z wieszaka płaszcz i wyszłam z domu. Słońce zanurzało się już w linię horyzontu, wiatr delikatnie owionął moją twarz chłodem. Przeszłam przez całe osiedle z rękami w kieszeniach. Myślałam o tym gdzie właściwie prowadzą nasze działania. Owszem- byliśmy inni- ale co to oznaczało? Czy zostało nam dane jakieś zadanie? A jeśli tak to czy mu sprostamy? Wiedziona podobnymi pytaniami kłębiącymi się w mojej głowie nie zważałam zbytnio na to gdzie niosą mnie nogi. Zaskoczona podniosłam wzrok gdy rozpoznałam kwiaty rosnące przy cmentarzu. "A jakże"- pomyślałam. Wahając się przez chwilę, podjęłam męską decyzję i weszłam przez furtkę.
-Panienko już zamykamy- usłyszałam głos mężczyzny.
-Tylko chwilkę. Przyjechałam z daleka- uśmiechnęłam się i pognałam dobrze znanymi dróżkami. Tuje, świerki, dęby. Drzewa wypuszczały pąki co zwiastowało rychłą wiosnę. W końcu weszłam w ostatnią uliczkę, którą musiałam przejść by dostać się do grobu mojej babci. Jeszcze parę kroków. Jednak gdy dotarłam już do mogiły nie ucieszyłam się... Z mojej piersi wyrwał się cichy krzyk. To nie był grób mojej babci! Może pomyliłam alejki? Nie- wszystko się zgadzało! Usiadłam bezradnie na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Co miałam teraz zrobić? Dlaczego jej tu nie było?
Polska w XXI wieku może być nieco inna niż się spodziewamy. Bo co by było gdyby ulicą przechadzały się postacie z baśni?
niedziela, 20 kwietnia 2014
Izka- wieczorek z pianinem
Choć nie widziałam, słuch miałam nadal doskonały, więc gdy tylko weszliśmy do przytulnego mieszkanka Mati, Meridian pociągnął mnie za moją długą, czarną spódnicę do pianina. Byłam zachwycona i natychmiast zaczęłam grać moja ukochaną piosenkę po czym cicho zaśpiewałam. Nagle za plecami usłyszałam
-Hej! Głośniej chce cie usłyszeć!– rozpoznałam głos Ala, zachichotałam i zaczęłam troszkę głośniej śpiewać
-Trzeba ci przyznać Izka masz talent– powiedziała Alicja- umiesz jeszcze na czymś?– zapytała innym tonem który wydal mi się dość nieprzyjemny.
-Umiem jeszcze na gitarze i skrzypcach i trochę na wiolonczeli na perkusji tez idzie mi nienajgorzej- odparłam, przerywając grę.
-Ha ha człowiek orkiestra, nie ale poważnie wokal tez masz super!– powiedział Al po czym pocałował mnie w policzek.
Wstałam od pianina i poprosiłam aby mi wskazano kanapę. Gdy już usiadłam usłyszałam jak ktoś gra to chyba była Alicja. Przyznam, mile zaskoczona zaczęłam wymieniać z nią zdanie na temat muzyki dziwne ale chyba mnie polubiła.
Zapadł zmrok, chłopacy poszli do innego pokoju, a my siedziałyśmy w salonie. Całe pomieszczenie wypełniała muzyka Ali, grała piosenkę którą znałam. Gdy skończyłyśmy słuchać jej pięknej gry, Mati zaproponowała damski wieczór z pogaduszkami, wszystkie chętnie się zgodziłyśmy ta noc była naprawdę super.
Izka przepraszam ale musiałam wprowadzić kilka nowych zdań by czytelnicy mogli zrozumieć o co chodzi... Ale zdanie, które zawarłaś w oryginale: "chłopaki poszli już do pokoju, a my siedziałyśmy w pokoju a cały pokuj wypleniała muzyka" jest genialne. Ale nie podoba mi się wizja wieczoru babskiego. Choć nie wiem jak inni.
wtorek, 15 kwietnia 2014
Alicja- sunąc po klawiszach
Za oknem zapadał zmierzch, w pokoju panował półmrok, był oświetlany jedynie przez ogień tańczący w kominku. Włosy Ariel, wyglądały jak płomienie, kiedy jasny blask oświetlał jej głowę. Stała przy oknie i wpatrywała się w ciemność, a Izka siedziała na kanapie.
Zasiadłam do pianina i nie zastanawiając się, zaczęłam <a href="https://www.youtube.com/watch?v=xIaU7oL2NyM">grać</a>, a kiedy doszłam do pewnego momentu, zaczęłam także nucić, z początku ciszej, a potem mój głos wypełnił cały pokój. Śpiewałam starą, irlandzką kołysankę - <a href="https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ROPKDUBFsEc">Noble Maiden Fair</a>, przy której usypiałam całe dzieciństwo.
<i>A naoidhean bhig, cluinn mo ghuth
Mise ri d' thaobh, O mhaighdean bhan
Ar righinn oig, fas as faic
Do thir, dileas Fein
A ghrian a's a ghealaich, stuir sinn
Gu uair ar cliu 's ar gloire
Naoidhean bhig, ar righinn go
Mhaighdean uashaill bhan</i>
Uśmiech zagościł na mojej twarzy, kiedy śpiewałam. Moje palce zatańczyły ostatni raz na klawiszach, kiedy do pokoju weszła Matylda.
Wstałam i wygładziłam pożyczoną od niej czerwoną spódnicę, a następnie odezwałam się:
- Matyldo, mam propozycję. Nie znam tu wszystkich, nie wiem, skąd, to znaczy z jakiej baśni wyszli i podejrzewam, że nie każdy zna każdego do końca... - zaczerpnęłam tchu - więc może zwołałabyś...hmmm... naradę? wieczorek zapoznawczy?, żeby każdy mógł się ogarnąć? - skończyłam swój wywód.
(Matyldo? Izka/? Ariel?)
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
Anders- rozmowa
- Masz tutaj całkiem nieźle urządzone - zauważyłem, rozkładając się na łóżku Matyldy. Byłem zmęczony podróżą, ale nie mogłem odpuścić sobie "rozmowy z nią w cztery oczy". Dziewczyna stała przy oknie, obserwując i rozmyślając. Odwróciła się w moją stronę.
- Całkiem nieźle? - udawała zbulwersowaną, ale wyczułem, że była raczej rozbawiona. - Tyle czasu spędziłam projektując to wszystko, a ty mówisz "całkiem nieźle"? - złapała poduszkę i cisnęła nią w moją stronę. Nie zdążyłem zrobić uniku i poduszka trafiła mnie w sam środek twarzy. Nie zostałem dłużny i rozpętała się prawdziwa bitwa. Byłem pewny, że słyszeli nas w całym domu. W pewnej chwili Matylda zatrzymała mnie gestem i spojrzała mi w oczy.
- Anders… - zaczęła, gdy zdała sobie sprawę, jak blisko siebie się znaleźliśmy. Podczas mini-potyczki przemieściła się tak bardzo, że teraz praktycznie na mnie leżała. Zmierzyłem ją wzrokiem i uśmiechnąłem się zalotnie, lecz niepewnie. Mati speszyła się, ale nie wstała. Objąłem ją w talii i pocałowałem. Zaczęło się robić gorąco, nasze oddechy przyspieszyły, a oczy i dłonie błądziły po niezbadanych do tej pory terytoriach. Nagle ona spięła się, nie pozwalając mi kontynuować. - Anders, zanim zaczniemy… jedna rzecz nie daje mi spokoju.
Ciężko nabierałem powietrza, z trudem się od niej oderwałem. Pociągała mnie jej sylwetką - smukła, ale wysportowana. Nie wiedziałem, po co zwlekać, ale skoro chciała…
- Nie wyjaśniłeś mi jeszcze - zaczęła tonem, od którego od razu zrobiło mi się zimno. Cała atmosfera prysła. - sprawy magii krwi.
Westchnąłem ciężko. Cóż zrobić, ot - kobiety!
- Mati, skoro naprawdę musimy o tym rozmawiać w takim momencie… I skoro naprawdę chcesz wiedzieć… Skoro musimy przez to przechodzić po raz drugi… Skoro…
- Przejdź do rzeczy.
- Bałem się, Mati. Bałem się, że nie będziesz chciała. Znałaś ryzyko, wiedziałaś, co się mogło zdarzyć. Dopiero cię uczyłem, nie byłem jeszcze pewien twoich możliwości. Poza tym… - głos lekko mi drgnął, skarciłem się w myślach za tę chwile słabości. Musiałem udawać wrażliwego, ale emocje zaczynały brać górę nad rozsądkiem. - Myślałem, że jeśli nie powiem ci o tym, odsunę to jakoś od nas. Że to przestanie być magia krwi, która zrujnowała mi życie - jeszcze w życiu nie powiedziałem większego kłamstwa. Tchórzostwo z tchórzostwa było gorsze niż tchórzostwo w afekcie, więc wolałem tę drugą, fałszywą wersję. - Wiedziałem, że będziesz chciała ją uratować, ale czy za taką cenę?
Dziewczyna przyglądała mi się niepewnie. Nie wiedziałem, czy wyczuła kłamstwo. A co jeśli tak? Ona tylko uśmiechnęła się boleśnie, pocałowała mnie przelotnie, wstała, ogarnęła się i wyszła z pokoju. Leżałem jeszcze długo w rozpiętej koszuli, przyglądając się miejscu, gdzie jeszcze niedawno widziałem tę nieprzewidywalną, cudowną postać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)