czwartek, 22 maja 2014

UWAGA!!!

Apeluję o nowe opowiadania. Jak widzicie nie piszą: Ariel, Al, Alicja, Izka i Kaan. To źle. UPOMINAM. Myślę, że 2 tygodnie wystarczą na napisanie opowiadania. Do wszystkich wyżej wymienionych mówię! Jeśli nie to naprawdę będę zmuszona usunąć te postacie.

Matylda

Kinnat- lunatyk

Pożar. Ogień. Rzym płonął. Mała Kinnat, ubrana w długą togę, uciekała z matką przez miasto. Było duszno i gorąco, żar przypalał końcówki ich śnieżnobiałych włosów.
 - Sekhert, Kinnat! - krzyknęła na nią matka i odciągnęła ją do tyłu. Przed nimi zawaliła się fasada wieży biblioteki.
Wtem na niebie zajaśniało oślepiające, niebieskie światło. Obie spojrzały w jego stronę, oczy mamy Kinnat zaszkliły się i nabrały niepokojącej barwy.
 - Messe? - zapytała przerażona dziewczynka. Kobita uniosła się lekko nad ziemię. Mimo że Kinnat próbowała ją ściągnąć, ta wznosiła się wciąż wyżej i wyżej, w stronę błękitnej kuli.
 - Messe! - zapłakana Kinnat, zmuszona była puścić matczyną dłoń. W drobnych rączkach została jej złota bransoletka.

Ciemność. Zapach kawy, pomarańczy i stali. Stal… Metal. Metal i krew.

Kinnat stała przodem do zderzacza hadronów. Zawsze chciała go zobaczyć, ale nie sądziła, że w takich warunkach. Za nią do filaru przywiązani byli Alistair, Izka, Aladyn i Ariel [tu wstaw resztę imion drużyny prócz:…]. Mati i Anders jeszcze nie wrócili. Z góry spoglądali na nich Festus, Michał i jeszcze jedna osoba, ich twarze były zamazane przez ogromna szybę.
 - Więc zrobisz to dla nas? - ze wszystkich stron zagrzmiał głos, zmieniony przez syntezator.
Kinnat westchnęła. Ważyły się losy jej przyjaciół. Gdzie Mati z Andersem? Już powinni tutaj być. Uniosła ręce, spróbowała skupić uwagę na zderzaczu…

 - Kinnat, wstawaj! - Alistair potrząsał moim ramieniem. Otworzyłam oczy, zobaczyłam go stojącego nade mną wraz ze skupionym Andersem.
 - Zaczęłaś skandować zaklęcia przez sen, bardzo trudno cię blokować - powiedział mag, rozmasowując sobie skronie.
 - Do tego przegapiłaś śniadanie - dorzucił templariusz.
 - Miałam okropny sen. Byliśmy przy zderzaczu hadronów, wy przywiązani… - pierwszą część przemilczałam. Była moimi wspomnieniami, w dzieciństwie śniła mi się dość często. Mężczyźni spojrzeli na mnie dziwnie.
 - To ty pamiętasz swój sen? - odezwała się Mati. W pokoju znajdowali się wszyscy, prócz Festus i Michała.
 - A to takie dziwne?
 - Nikt nie pamięta swojego snu, Kinnat. Nawet Mati, a ona przecież nie została poddana zaklęciu - powiedział Anders.
 - To znaczy? Co się dzieje? - zapytałam z błyskiem. Zaczęłam się podnosić - odczuwałam skutki całonocnego leżenia na twardej kanapie.
 - Podejrzewamy, że ktoś rzucił na nas urok, gdy spaliśmy. Miały nam się przyśnić koszmary. Każdy po obudzeniu był zdenerwowany i przerażony. Zapomnieliśmy wszystko, prócz tego jednego przeczucia - tłumaczyła Mati. Musieli dojść do tego, gdy spałam.
 - Ale ja pamiętam swój sen. Nie śnił mi się koszmar… - streściłam po krótce obie części, zarówno pożar, jak i wydarzenie przy zderzaczu. - Do snów o Rzymie jestem przyzwyczajona, często śniły mi się po śmierci mamy. A ta druga część…
 - Brzmi co najmniej dziwnie - wtrąciła się Izka. - No zobaczcie tylko, czy oni byli by zdolni do zdradzenia nas? Czysta fikcja…
 - Może nie do końca - zamyślił się Anders. - Prawdopodobnie osoba, która rzuciła urok, nie przewidziała poziomu mocy Kinnat. Nie doceniła jej. Zaklęcie po prostu wyzwoliło w niej energię i zobaczyła przyszłość, zamiast koszmaru, który śniliśmy my. Pamiętasz może coś jeszcze? - zwrócił się do mnie.
 - Pamiętam… - niewyraźne zapachy przemknęły mi przez głowę. - pamiętam zapach krwi, metalu… mój zapach pomarańczy i… i kawę.
 - Ja też czułam kawę - powiedziała Mati. - Tak samo, jak Anders.
Ariel milczała z przygryzioną wargą. Aladyn z Izką trzymali się za ręce. Alicja bawiła się zegarkiem. Kaan półleżał na fotelu, Alistair patrzył przez okno. Nikt nie powiedział tego, co wszystkim krążyło w myśli - że mieliśmy między sobą zdrajcę. I musieliśmy czym prędzej go odnaleźć.
Z letargu wyrwało nas walenie do drzwi. Ktoś poszedł je otworzyć. Do pokoju weszli Michał i Festus, zamyśleni prawie tak samo, jak my. Śnieżka rzuciła Michałowi ukradkowe spojrzenie, po czym uniosła wyżej głowę i powiedziała głośno:
 - Mati, zamknij drzwi na klucz. Nikt stąd nie wyjdzie. Musimy pogadać.

piątek, 16 maja 2014

Anders- przebudzenie

"Jak mogłeś mnie okłamać?" - dźwięczał w głowie Andersa głos zranionej Matyldy. "Nie chcę cię więcej znać, odejdź i nie wracaj!"
 - Pozwól mi wytłumaczyć…
 - Nigdy! Okazałeś słabość! Jesteś słaby, Andersie! Potrzebuję silnego mężczyzny, który nie czuje strachu.
 - Pozwól mi udowodnić…
 - Miałeś już dosyć szans!
To były tylko myśli tłukące się w jego umyśle, wizualizacja jego lęków i kompleksów. Widział Matyldę, czuł ją obok siebie, ale nie mógł jej dotknąć, jakby jakaś niewidzialna bariera specjalnie ją od niego odgradzała.
Po chwili wszystko zniknęło, a Anders zaczął spadać w dół… coraz głębiej w ciemność, w nicość, jak pewna Niematerialna Istota, o której wielu słyszało. Opadał tak, aż uderzył plecami w twardą posadzkę w Kręgu Maginów.
Wszędzie było pełno czerwonej posoki. Na ziemi rozrysowano kręgi transmutacyjne, w kącie spało kilku odurzonych magów krwi - przedawkowali lyrium. Anders z przerażeniem szedł wciąż naprzód, jak niegdyś z pewną Szarą Strażniczką, której imienia nie pamiętał. Kilka razy potknął się o ciało martwego templariusza - ich szklane rybie oczy nie odzwierciedlały miłości Stwórcy, w którego tak wierzyli. Mag zatrzymał się dopiero przy drzwiach prowadzących na najwyższe piętro. Przeczuwał, że za nimi kryje się coś strasznego, ale nie mógł opanować ciekawości.
Na podłodze leżała rudowłosa dziewczyna w poszarpanej czerwonej sukience. Wokół niej nakreślono krąg magii krwi - ktoś poświęcił ją dla własnej potęgi. Patrzyła niewidzącym wzrokiem na wyrwę w suficie, spływająca po policzku łza zamieniła się w kryształek lodu.
 - Mati - szepnął Anders. Na rękach miał jej krew.

Obudziłem się bez tchu, o świcie. Chwilę zajęło mi dojście do siebie. Śnił mi się dziwny koszmar, którego nie pamiętałem, ale wnosił coś strasznego. Rozejrzałem się po pomieszczeniu - okazało się, że zasnąłem w salonie wraz z resztą gromadki. Niektórzy jeszcze spali, inni zbierali się z podłogi.
 - Ale bolą mnie plecy - narzekała Izka.
Przeciągnąłem się i wstałem. Postanowiłem znaleźć Matyldę, porozmawiać z nią o dzisiejszej nocy. Wyczuwałem delikatną aurę o zapachu palonej kawy. Ktoś użył magii i nie był to zapach Kinnat.
Gospodynię zastałem w kuchni, krzątającą się między lodówką, a stołem.
 - Dzień dobry - powiedziała radośnie. Nic nie wskazywało na to, aby także miała zły sen.
 - Dobry, nie dobry… - zauważyłem i przytuliłem ją mocno od tyłu.
 - Anders, może najpierw zjesz śniadanie? - usłyszałem prześmiewczy głos Alicji. Wtuliłem tylko głowę we włosy gospodyni - pachniały cudownie, kojąco.
Oderwałem się dopiero, gdy usiedliśmy do stołu. Dziewczyny zrobiły kanapki z pomidorem i żółtym serem.
 - Widział ktoś Festus? - zapytał Aladyn, przeżuwając trzeci kawałek.
 - Rano chyba gdzieś wychodziła - zauważył Alistair, ziewając.
 - Teraz jest ósma. Ona nie wstaje wcześnie. O której mogło być to rano? - podsunęła Izka. Spojrzeliśmy po sobie - mogliśmy wpaść w nie lada tarapaty.

Michał- spacer z Festus

Festus zgodziła się na spacer. Miło spędzaliśmy czas gdy nagle znaleźliśmy się w ślepym zaułku. Widziałem, że Śnieżka mi nie ufa i wyglądała jakby w każdej chwili była gotowa mnie unicestwić. Uratował mnie cichy trzask.
-Słyszałaś?- w milczeniu staliśmy naprzeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w ciemność. Zza rogu ulicy wyszedł kot Matyldy.- Cholerny pchlarz nas szpieguje?
-Nie zdziwiłabym się.- rzuciła. Szliśmy dalej a kot za nami. Pomyślałem, że muszę wzbudzić jej zaufanie.
-Wiesz miałem dziwny sen. Słyszałem, że pozostałym też nie spało się najlepiej.- spojrzała na mnie zaskoczona.
-Przepraszam ale myślałam, że może to być twoja sprawka.- sprytna.
-Moja? Gdybym był trucicielem siebie chyba bym ominął. Śniło mi się, że Bóg wezwał mnie na sąd ostateczny i musiałem was ściąć bo nie byliście godni wstąpienia do raju. A potem zabił mnie Lucyfer.- słuchała moich słów w napięciu.- Wiesz, ten sok, który przyniósł nam przed czytaniem Anders smakował dziwnie. Chyba był przeterminowany.- zamyśliła się na chwilę.
-To Anders go przyniósł? Fakt smakował dziwnie ale nie pomyślałam, że... Myślisz, że to on mógł czegoś dosypać?
-Właściwie to chyba właśnie jemu Mati najbardziej ufa prawda? Więc z jednej strony nikt by się nie spodziewał ale z drugiej nie było ku niemu podejrzeń.- zatrzymaliśmy się i wpatrywaliśmy w swoje oczy. Głębokie fale przelewały się w jej spojrzeniu. Staliśmy już pod domem Matyldy.
-Na razie nikomu ani słowa.- na jej słowa położyłem palec na ustach uśmiechając się. Weszliśmy do domu i więcej nie rozmawialiśmy ze sobą tego dnia.

wtorek, 13 maja 2014

Festus- koperta

Biegłam przez las. Nie wiedziałam, przed czym uciekam. Za sobą słyszałam strzały, jakby ze starej dubeltówki. Przedzierałam się przez wysokie do kolan krzaki, raniąc kolana nieosłonięte ciemnoniebieską sukienką. W pewnym momencie zatrzymałam się na skraju polany - stał na niej drewniany domek z czerwonymi firankami w oknach. Tknięta nieprzyjemnym uczuciem i popędzana odgłosami z puszczy, zapukałam i weszłam. W środku panowały nieprzeniknione ciemności, śmierdziało stęchlizną i czymś słodkim. Macałam po ścianach, żeby na nic nie wpaść - były oblepione czymś oślizłym. Gdy doszłam do małego kamiennego kominka, wybuchnął ogniem. Odwróciłam się powoli w stronę jedynego pokoju, krzyknęłam wysoko - na podłodze leżało siedem zamordowanych karłów, każdy innym kolorze czapeczki. Ściany pomalowane były krwią, napis głosił: "czekamy na ciebie."

Obudziłam się po północy, zlana potem. Wszyscy prócz gospodyni spali na podłodze, jakby uśpieni magicznym zaklęciem. Potrząsnęłam głową, nie mogąc pozbyć się wrażenia grozy i strachu. Huczały mi w głowie słowa: "czekamy na ciebie", choć nie pamiętałam, co mi się śniło. Obok mnie Alistair pochrapywał, szepcząc pod nosem jakieś templariuszowskie formuły. Wstałam powoli i udałam się do kuchni po szklankę wody.
Przypomniało mi się o tajemniczej kopercie, którą przywiozłam ze sobą z Torunia. Tyle się działo, że nie miałam jeszcze czasu sprawdzić jej zawartości. Dopiłam, wstawiłam szklankę do zlewu i cicho poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam z plecaka nóż i kopertę, przez chwile wahając się, czy na pewno chcę się dowiedzieć, czyje nazwisko jest w środku. Wsuwałam już ostrze, gdy usłyszałam za sobą męski głos:
 - Festus, co robisz o tej porze? - odwróciłam się szybko, próbując schować pakunek za plecami. Michał stał w drzwiach, oparty jedną ręką o framugę.
 - Och, wstałeś - starałam się zachować spokój. - Matylda przydzieliła ci pokój?
 - Coś tam wspominała. Dlaczego nie śpisz?
 - Miałam zły sen. Zauważyłeś, jak dziwnie wszyscy zasnęli na dole?
 - Koszmar, huh? - Michał wszedł do pokoju i usiadł na tapczanie, ignorując drugie pytanie. Naprawdę zamierzałam się położyć, ale widocznie zebrało mu się na jakieś zwierzenia. Westchnęłam ciężko, odłożyłam nóż na stolik i przysunęłam sobie krzesło. - Mi też się coś źle spało.
 - Może dlatego, że leżałeś bez ruchu przez cztery godziny na podłodze?  - uśmiechnął się lekko.
 - Po co ci nóż? Chyba nie chcesz nas wszystkich pozabijać?
 - Nie… mam nadzieję, że nie - spojrzał podejrzliwie. Zamyślona i zdenerwowana, szybko otworzyłam kopertę. W środku znajdowała się żółta kartoteka, na pierwszej stronie widniało zdjęcie i nazwisko mężczyzny. Zdjęcie i nazwisko Michała.
Próbując zachować kamienną twarz, schowałam kartoteki z powrotem do koperty.
 - Skoro już nie śpimy - zaczął. Patrzył na mnie ze skupieniem  w jego ciemnoniebieskich oczach. - to może pójdziemy się przejść?
 - Nie ma mowy. Jest późno, jeszcze coś się wydarzy.
 - Tylko w nocy można dokładnie poznać okolicę. Jak gdzieś jestem w nowym miejscu, to wychodzę na obchód prawie codziennie - postarałam się o uśmiech. Musiałam pomyśleć, najlepiej było go trochę poobserwować. Miałam mętlik w głowie, ale musiałam grać skupioną - do tego przecież mnie przygotowywali.
 - No dobra, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam. Daj mi chwilę, uszykuję się.
 - Spotkamy się za dziesięć minut - i nie czekając na moją odpowiedź wyszedł z pokoju.
Co za dziwny człowiek. On coś ukrywał, a ja musiałam się dowiedzieć, co takiego. Śledził każdy m
ój ruch, a sam chodził lekko i z gracją. Schowałam nóż do cholewy butów, naciągnęłam skórzaną kurtkę i przytroczyłam linę do pasa.
Na dole wszyscy pomału budzili się z letargu. Było w pół do pierwszej, a ponieważ spaliśmy, to chyba nikt nie był zmęczony. Widziałam jak Alistair przeciąga się sztywno.
 - Ale miałem niedobry sen - wysapał. Uśmiechnęłam się, wyglądał całkiem słodko i niewinnie.
Nie musiałam długo czekać. Po chwili zjawił się Michał i wyszliśmy na dwór. Miał na sobie przylegający płaszcz, przez środek piersi przechodził skórzany pas. Nad ramieniem wisiał złocony miecz. Przeźroczyste skrzydła lśniły lekko w słabym blasku ulicznych lamp.
Długo spacerowaliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym konkretnie. Zwiedziliśmy Barcin, co jakiś czas któreś z nas zwracało uwagę na drobne szczegóły. Miasto było spokojne, wdrapaliśmy się nawet na dachy domków. Kłopoty zaczęły się, gdy zeszliśmy na ziemie w pewnym zaułku.
Michał wylądował naprzeciwko mnie. W jego oczach kryły się dziwne iskierki. Był napięty i czujny, jak kot, który szykuje się do skoku na swoją ofiarę.

sobota, 3 maja 2014

Matylda- poszukiwania

Michał zaskoczył mnie na cmentarzu. Postać z Biblii? To nowość.
-Słuchaj, zabiorę cię do mnie i przedstawię pozostałym. Mamy teraz trochę rzeczy w planach. Myślę, że dla ciebie może też się coś znaleźć.- I ruszyliśmy do mojego domu.
Gdy doszliśmy słońce skryło się już za horyzontem. Z wnętrza budynku dochodziły mnie dźwięki pianina. W salonie zastaliśmy same panie.
-Dziewczyny, to jest Michał. Dołącza do ekipy.- Przedstawiłam im w skrócie nowego.- Musimy zawołać chłopaków i poszperać trochę w domu.
-Po co?- zapytała Izka.
-Mam nadzieję znaleźć coś przydatnego w naszej sprawie. Miałam tu wiele książek- Poszłyśmy po chłopaków i podzieliliśmy się na 3 trzyosobowe grupy. Pierwsza: Kaan, Ariel i Kinnat. Druga: Festus, Alistair i Alicja. Trzecia: Ja, Michał i Anders. Grupa pierwsza szperała w mojej domowej biblioteczce. Druga w garażu a my na strychu.
-Więc czego właściwie szukamy?- zapytał Anders gdy byliśmy już na górze. Wciąż było mi go żal po tym jak opowiedział mi jak magia krwi go niszczy. Być może wtedy u Festus postąpiłam zbyt oschle i mogłam nie wyskakiwać z jego łóżka jak oparzona? On poczułby się lepiej, ja straciłabym dziewictwo...
-Eh obojętnie. Byle dotyczyło to baśni.- I tak spędziliśmy na strychu dobre 3 godziny. Wszelkie pudła, skrzynie i szafy zostały ogołocone a książki powyjmowane. Wszystko zabraliśmy na dół. Pozostali już czekali z Alem i Izką, którzy nie poszli na poszukiwania z powodu dolegliwości "Pięknej". Każda drużyna miała obok siebie dość pokaźny stosik książek. Następne 2 godziny spędziliśmy na przeszukiwaniu ich zawartości.
-Matko! To są normalne bajki!- mówiła zrezygnowana Festus.
-Musi coś być. Szukajcie dalej.- odparłam. Nagle Anders podniósł gruby tom w lnianej oprawie z metalowymi okuciami i upuścił ją jakby porażony prądem. Jego dłoń zaczęła dymić. Podbiegłam do niego.- Wszystko w porządku? Co się stało?
-Nie wiem. Zdaje mi się, że na tą książkę została nałożona blokada. Nie dotknę jej bo spali mi rękę.- Na wnętrzu jego dłoni odbiła się jakaś pieczęć, której nie znalazłam na okładce książki. Zdjęłam z nadgarstka bandamkę i zrobiłam mu prowizoryczny opatrunek. Potem podniosłam księgę i otworzyłam. Czułam na sobie spojrzenia przyjaciół siedzących w kręgu na podłodze. W skupieniu przeglądaliśmy pożółkłe strony. Skąd to znalazło się w moim domu? W pewnym momencie odkryłam, że nie mogę odwrócić strony. Na środku napisane było kilka zdań:

A gdy nastanie czas niepewności, zjawią się oni- ci, którzy już żyli i żyją nadal na baśni stronicach narodzą się na nowo, a przeznaczeniem ich będzie świat od złych mocy uwolnić. Będzie ich dziewięcioro a dwóch przybędzie im z innego świata z pomocą. Nauczyć będą musieli się wiele ale ostatecznie będą to wielcy przyjaciele.

Słowa rozbrzmiewały w mojej głowie głosem bez brzmienia. Chodziło o nas? Było nas jedenaścioro. Alistair i Anders przybyli z Fereldenu. Wszystko się zgadzało. Ale co to oznaczało? Zauważyłam, że wszyscy zasnęli na podłodze. Przyniosłam koce i przykryłam ich. Potem zabrałam z apteczki parę rzeczy i opatrzyłam poparzoną dłoń Andersa.

Michał- spotkanie

Dziewczyna usiadła na ławce. Było widać, że była totalnie skołowana. Obserwowałem ją od pewnego czasu. Było w niej coś... innego. Siedziałem pod rozłożystym dębem po drugiej stronie alejki. Wstałem i poszedłem w jej stronę. Położyłem jej dłoń na ramieniu i od razu tego pożałowałem. Kopnęła mnie w piszczel i odskoczyła podnosząc pięści w obronnym geście.
-Przepraszam, przepraszam! Nie chciałem cię wystraszyć!- nie przekonałem jej tym. Mocniej zacisnęła pięści.- ehh... Jestem Michał. Podszedłem bo widziałem, że coś cię trapi.
-I podchodzisz tak do każdej dziewczyny, którą według ciebie coś trapi?- zaśmiałem się pod nosem słysząc jej słowa. Usiadłem na ławce.
-Nie musisz się mnie bać. Wiem, że jesteśmy na cmentarzu ale... ok szedłem za tobą. Ale coś w tobie jest! Nie jesteś tą dziewczyną, która napisała w necie, że jest z bajki? Przypominasz mi ją ze zdjęcia.- przytaknęła.- Więc jestem Michał i wydaje mi się, że mogę być bohaterem... No może nie takiej zwykłej bajki tylko... Biblii.- dziewczyna szeroko otworzyła oczy. Była w szoku. Opowiedziałem jej w skrócie jak znalazłem się w tym mieście a ona powiedziała mi o grupie. Wszystko to było dość dziwne, ale co tam! Raz się żyje!