Anders zawiódł mnie tym, że nie chciał powiedzieć mi wszystkiego od razu. Wszyscy musimy sobie ufać. Opierać przyjaźń na szczerości. Ale gdy powiedział, że magia krwi zrujnowała mu życie... Chwyciłam z wieszaka płaszcz i wyszłam z domu. Słońce zanurzało się już w linię horyzontu, wiatr delikatnie owionął moją twarz chłodem. Przeszłam przez całe osiedle z rękami w kieszeniach. Myślałam o tym gdzie właściwie prowadzą nasze działania. Owszem- byliśmy inni- ale co to oznaczało? Czy zostało nam dane jakieś zadanie? A jeśli tak to czy mu sprostamy? Wiedziona podobnymi pytaniami kłębiącymi się w mojej głowie nie zważałam zbytnio na to gdzie niosą mnie nogi. Zaskoczona podniosłam wzrok gdy rozpoznałam kwiaty rosnące przy cmentarzu. "A jakże"- pomyślałam. Wahając się przez chwilę, podjęłam męską decyzję i weszłam przez furtkę.
-Panienko już zamykamy- usłyszałam głos mężczyzny.
-Tylko chwilkę. Przyjechałam z daleka- uśmiechnęłam się i pognałam dobrze znanymi dróżkami. Tuje, świerki, dęby. Drzewa wypuszczały pąki co zwiastowało rychłą wiosnę. W końcu weszłam w ostatnią uliczkę, którą musiałam przejść by dostać się do grobu mojej babci. Jeszcze parę kroków. Jednak gdy dotarłam już do mogiły nie ucieszyłam się... Z mojej piersi wyrwał się cichy krzyk. To nie był grób mojej babci! Może pomyliłam alejki? Nie- wszystko się zgadzało! Usiadłam bezradnie na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Co miałam teraz zrobić? Dlaczego jej tu nie było?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz