piątek, 31 stycznia 2014

Matylda- Przywitanie

Więc mówcie do mnie Mati- to tak  skrócie. Wydaje mi się, że jestem Czerwonym Kapturkiem jak już pewnie się domyśliliście- uśmiechnęłam się. Pan Skoczysław usiadł na moich kolanach. Nie wiedziałam skąd miał buty ale potem je zdjął. "Jesteś na mnie skazana. Jeśli mnie nie przygarniesz umrę z głodu i wychłodzenia a wiem, że tego nie chcesz" mruczał do mnie cicho z zamkniętymi oczami.- Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że tacy ludzie powinni trzymać się razem.- Popatrzyłam po ich twarzach. Były poważne i zasłuchane. Ariel zabrała głos.
-Mnie się wydaje, że jestem Małą Syrenką. Mam nawet taki defekt gdy wchodzę do wody ale o tym później. No i rozumiem morskie zwierzęta.- Mówiła. Potem odezwała się Iza.
-Ja jestem Bellą z Pięknej i Bestii. Jestem tego pewna.- Nie wymieniła właściwie powodów ale w istocie wyglądała jak ta Disnejowska Bella.Po chwili milczenia zaczął mówić Al.
-Ja właściwie jestem tu przez przypadek...
-Jak ja- Przerwała mu Festus.
-Jak ty. Ale jeśli chodzi o baśnie to widzę podobieństwo między mną a Aladynem z Lampy Aladyna.- Wszyscy spojrzeli po sobie.
-Jeśli się zastanowić to mi się wydaje, że mogę mieć coś wspólnego z Królewną Śnieżką.- czarnowłosa dziewczyna zastanawiała się przez chwilę.- Mam nawet uczulenie na jabłka.- powiedziała skubiąc czarny lakier do paznokci. Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Festus uśmiechała się zadowolona z siebie. Powstrzymałam śmiech i zaczęłam mówić dalej.
-Myślę, że tutaj jest ciut zimno.- rzuciłam spoglądając ukradkiem na półnagiego Ala.- Jeśli chcecie możemy się przejść. Mieszkam niedaleko. Nie bójcie się- nie jestem jakimś psychopatą, który zamorduje was w progu!- Tak więc wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę centrum. Pan Skoczysław wsunął mi się ukradkiem do plecaka, Sebastian podróżował na ramieniu Ariel a Abu u Ala natomiast Izka niosła w koszu szczeniaka. Festus przyglądała się nam nie do końca przekonana. Musieliśmy wyglądać komicznie- zgraja postaci z bajek sunąca leniwym krokiem przez zlodowacone ulice Warszawy. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Właściwie to śmieszne, że wyglądamy jak te postacie. Co nie?- zapytała entuzjastycznie Iza.
-Może nie śmieszne ale na pewno dziwne- odparła Ariel z akcentem. Po długich rozmowach i dość krótkiej drodze stanęliśmy przed kamienicą. Popatrzyłam na wszystkich.
-Więc jeśli chcecie wejdźcie ale musicie pamiętać, że jeśli przekroczycie ten próg to dla pozostałych będziecie już po prostu bohaterami baśni. Więc kto idzie ze mną?

Festus- spotkania po zmroku

Uwielbiam śnieg. Szczególnie wieczorami, gdy delikatne opary mgły zaściełają ziemię. Czarny płaszcz błyszczał kryształkami lodu, ciemnozielony szal powiewał na wietrze. Obserwowałam świat, jak zmienia się w każdej sekundzie, jak jaśnieje i blednie jednocześnie. Rudy kot przeszedł koło mnie, trzymając w zębach swoją zdobycz. Prosty pchlarz - prawdziwy król nigdy nie polowałby na gołębie. Myśliwy syknął na mnie, nastroszył się. Odpowiedziałam mu przeciągłym fiskiem. Potem poleciał szybko wzdłuż rzeki. Zdążyłam jeszcze dostrzec złoty błysk sprzączki… od butów?
Na kamieniu koło mostu siedziała dziewczyna. Miała płomienne włosy i czerwony płaszczyk. Pewnie jakiś chłopak ją wystawił. Spojrzałam na nią przelotnie.
 - Ej! - zatrzymała mnie dwa kroki dalej.
 - Czego chcesz?
 - Nie przyszłaś na spotkanie?
Spróbowałam ją zignorować, ale ona wciąż drążyła temat.
 - No na spotkanie! Bajkowych postaci!
 - A skąd ja niby miałabym być postacią z bajki? - zapytałam wyraźnie zmieszana.
W tamtym momencie przybiegła do nas kolejna ruda dziewczyna. Na jej ramieniu siedział krab. Myślałam, że zaczynało mi odbijać, ale byłam też zaintrygowana.
 - Uf, mam nadzieję, że nie jestem za późno.
 - Nie, dopiero zaczynamy - uśmiechnęła się dziewczyna w czerwonym płaszczyku.
W niedługim czasie pojawili się jeszcze jakiś chłopak z małpą i eaglekantropka.
 - Więc zaczynajmy… - powiedziała pierwsza rezydentka. - Witam was serdecznie…
 - Chwila moment - przerwałam jej. Zastanawiało mnie to, co się działo. Może zainteresowałoby to mojego pracodawcę? Albo wysłałby mnie na odwyk? - Niech mi ktoś powie, z łaski swojej, co tutaj się dzieje?
Spojrzeli na mnie nieufnie.
 - No… - powiedziała druga czerwonowłosa. - Jesteśmy tutaj, bo wszyscy mamy wrażenie, że jesteśmy postaciami z bajek.
 Mówili cały czas na serio. Już miałam ostentacyjnie odejść, gdy kątem oka złowiłam skoczny ruch. W mgnieniu oka rozwinęłam sznur, zarzuciłam i przyciągnęłam małe, miotające się stworzonko, a właściwie…. Rudego kota w butach.
 - Pan Skoczysław! Co ty tutaj znowu robisz? - zagadnęła dziewczyna w płaszczyku. Wyswobodziłam zwierzaka, a on wtedy otrzepał się z kurzu i zamiauczał coś. Ona sprawiała wrażenie, jakby go rozumiała. - Pan Skoczysław mówi, że powinnaś zostać.
Skoro kot tak mówił, to co miałam do stracenia? Z ironicznym uśmiechem skinęłam głową.
 - Tak więc witajcie. Nazywam się Matylda i mam problem…
 - Jesteśmy w AA? - zaszydził chłopak. Miał ciemne oczy o ładnym kształcie.
 - Emm… - zabuforowała orlica. - Niee? Ja bynajmniej się tak nie czuję! I jestem Iza, ale nie Izunia, bo tego nie lubię.
 - Ariel - rzuciła lekko czerwonowłosa. Miała bardzo ładne spodnie, w zielonym kolorze. - A to jest Sebastian - dodała, wskazując kraba.
 - A ja Al. A to Abu.
Głowy wszystkich zwróciły się w moją stronę.
 - Jestem Festus.
 - Więc… - zaczęła Matylda, po czym gładko snuła swoją opowieść.

Hymn

Festus zaproponowała hymn dla naszego bloga. Mi się bardzo spodobał i przystaję na tę propozycję :) Poniżej macie link a później może nauczę się wstawiać całe filmiki ;D 

http://www.youtube.com/watch?v=diU70KshcjA

Izka- Spotkania po zmroku


Od dłuższego czasu targają mną nie typowe myśli hmm.. bo mam wrażeń że powinnam komuś pomóc to takie dziwne. Znaczy zawsze pomagam ale chodzi mi... a zresztą... To dosyć dziwne a poza tym wczoraj gdy przeglądałam swoją ulubioną stronę internetową natchnęłam się na dziwny wpis. Dziewczyna zaproponowała spotkanie pod mostem nad Wisłą bo miała jakiś dziwny sen no ale ok polecę tam i sprawdze gdyż z tego co owa dziewczyna pisała ma dosyć podobne uczucia jak ja że jest tak jakby z baśni no jak mówiłam mam wolne pójdę.To spotkanie będzie jutro więc muszę wstać wcześnie w sumie norma ale no jak mam być szczera życie jest męczące wczoraj zbudowałam bardzo ciekawą maszynę takie połączenie tostera i gofrownice.Meridian jak to on już śpi jest późno więc chyba wypadałoby już iść spać o ile mam pomóc tej dziewczynie.
Poranek znowu jak ja nielubie Warszawy do spotkania zostały jeszcze z dwie godziny wyprowadziłam już Meridiana no to.. poczytam jak zawsze.No ja to mam jednak wyczucie czasu zaraz się spóźnię
-Chp Chop meridian lecimy- zmieniłam się w orła wzięłam koszyk z pieskiem i poleciałam pod most to bardzo ciekawe siedziały tam cztery osoby im wylondowalam przyjrzałam się aurom tych ludzi Pierszy chłopak jak się spodziewałam lekko duch sprytny i przezorny o ile faceci mają mózg to ten wyglądał na mądrego. Natomiast dziewczyna siedząca obok niego mnie zaintrygowała miała rude włosy i czerwony płaszcz jej aura była raczej tajemnicza nie wiedziałam co w niej siedzi 
- Co to ma być czerwony kapturek- pomyślałam no ale ok wyglądała na miłą z kolei naprzeciw niej siedziały dwie dziewczyny jedna bardzo urokliwa nie przeczę ale z czerwonymi włosami (!!) i bardzo roześmianą aurą a druga dość przeciętnie wyglądająca szatynka o niesamowitych oczach i naprawdę dziwnym usposobieniu obok na skale siedziała piękna małpka wyglądała na zziębniętą . meridin głośno zaszczekał 
-cicho mały proszę- wylądowałam zmieniłam się w dziewczynę i potrząsnęłam włosami zawsze je tak układam wyciągnęłam z kocza mojego pupila i usiadłam z nim na kolanach na skale 
- Kim jesteś?- zapytał chłopak zirytował mnie bo patrzył się jakby zobaczył ducha 
- jestem tu w sprawie napisanego przez dziewczynę listu Która z was too.. oh przepraszam gdzie moje maniery  nazywam się Izabella Honeyhouk-odparłam -no więc pozwolę sobie was zapytać które z was zamieściła to ogłoszenie?
-Ja- odparła rudowłosa - ma na imię Matylda cześć Izabella-uśmiechnęła się do mnie
Mówcie do mnie Izka abo Bella ale nie Izuniu bo tego nie lubię - spojrzałam na  małpkę zdjęłam Meridiana z kolan i wyjęłam z plecaka kocyk i banana - Chodź do mnie malutka-zawołałam do zwierzątka wskoczyło mi na kolana okryłam ją kocem i nakarmiłam
- Cześ Izuniu- zaszydził chłopak i uśmiechnął się głupawo 
-Przestań Al - zawołała Matylda- przepraszam za niego on taki jest to jest Ariel - wskazała na czerwonowłosą uśmiechnęła się domnie pięknie - a to Festus - kruczowłosa dziewczyna pomachała domnie kąciki jej ust tylko lekko drgnęły- no i Al- chłopak czy raczej Al ukłonił się sarkastycznie 
- Jestem tu po to aby ci pomóc w sprawię snu- powiedziałam do Rudej 
- Kim tak właściwie jesteś?- zapytała 
- postaciom z bajki znaczy takk... yyy ...no mi s wydaje - wydukałam dość żałośnie....

Nowa!

Dziś dołączyła do nas Izabella. Mamy nadzieję, że szybko odnajdzie się w naszym towarzystwie :)


Aladyn- Spotkania po zmroku

Szwędałem się właśnie po opustoszałej ulicy, gdy zza rogu dobiegł mnie dziwny dźwięk.
- Abu! W nogi! - wydarło sie z mojego gardła.
Kapucynka posłusznie ruszyła w przeciwną stronę. Czemu to się dzieje zawsze, gdy mam chwile spokoju? Szczerze mówiąc już bym wolał policję, ale nie. Za sobą usłyszałem rechot wielkiego ducha. "Nie uciekniesz" - syczał. Przez chwilę biegłem w miejscu najwyraźniej trzymany jego mocą. Na szczęście coś przerwało połączenie i juz byłem na wylocie ruchliwej ulicy. Dziwne, że duchy boją się tłumów. Przecież i tak ich nikt nie widzi. Ten duch pojawiał się coraz częściej. I to dokładnie tam gdzie Al uwielbiał odpoczywać - w ciemnych  uliczkach i ślepych zaułkach. Nękał go tym swoim kijem i próbował wedrzeć się mu do umysłu.
- Nie dam się.... Jak ty masz w ogóle na imię? - rzuciłem na koniec z uśmiechem.
Gdy tylko rozwścieczony tym komentarzem dwóch, wystrzelił dziwnym promieniem ze swojej laski znalazłem sie za węgłem. Abu trzymała się kurczowo mojego ramienia. Wręcz wbijał się w nie, a ja chichotałem.
- Spokojnie - poklepałem go po główce. Nie dorwie nas. Jesteśmy dla niego za szybcy, zwinni i zbyt.... - pomyślałem chwilę - Wyposażeni w latający dywan? - dokończyłem zatrzymując spojrzenie na "zaparkowanym" niedaleko dywanie.
Zbliżając się do niego niepozornie, zgarnąłem dywan pod pachę i ruszyłem aleją w stronę domu - mostu. Gdy tylko ostatnie samochody zniknęły mi z oczu, rozłożyłem pojazd zwinnym ruchem i przykucnąłem na nim. Abu puścił wreszcie mojego szala, wygrzebanego ze śmietnika i rozłożył na dywanie dygocąc.
- Wiem mały. Zimno.
Moje nagie ramiona nie dygotały. Przywykłem już do klimatu i niedoboru stosownych ubrań. Od ponad tygodnia próbowałem zwinąć byle jaki płaszcz, coś jednak szło nie tak. Nauczyli się pilnować. Oznacza to nic innego jak przeprowadzkę. Ludzie uodparniają się na nasze sztuczki, my się przenosimy. Tak rozmyślając doleciałem do mostu. Zeskoczyłem ze zniżającego się dywanu i oniemiałem. Mój dom okupowała mała grupka ludzi. Podszedłem do rudowłosej dziewczyny ubranej w czerwony płaszcz i popukałem ją w ramię. Odwróciła się ze z dziwieniem, które spotęgował mój wygląd.
- Przepraszam, że przeszkadzam - powiedziałem - Ale zajęłaś mój głaz - uśmiechnąłem się do niej.
- Twój głaz? -  spytała.
Na to nie wiem skąd pojawił się Abu i zaczął coś do niej wypiskiwać, wygrażając przy tym łapkami. Wzrokiem zmierzyłem resztę towarzystwa. Dziewczyna o kruczych, a inna o czerwonych włosach. Co one wszystkie robią pod moim mostem?

Ariel- Spotkania po zmroku

Zanurzyłam się raz jeszcze w ciepłej wodzie. Bąbelki nade mną wirowały wesoło. Westchnęłam głęboko i zanuciłam piosenkę, która mama śpiewała mi na dobranoc. Moje nogi dziwnie pozieleniały, zawsze się tak dziej, gdy wchodzę do wody. Widziałam to wszystko, bo oczy pokrywała mi cienka błona. Nie powiem trochę mnie to przerażało... Od zawsze. Usłyszałam ciche skrobanie na zewnątrz basenu i po chwili w wodzie pojawiły się najpierw czerwone odnóża, a potem cały krab.
- Co tam Sebastianie? - uśmiechnęłam się smutno.
- Żyjesz? - spytał z troską - Tyle się dzisiaj stało...
- Wiem. Znów ich widziałam, wiesz? Urszula nie da mi spokoju. Zawsze jak się kładę wieczorem przypina mi się to jej odbicie. Czarne macki i ciemno fioletowe przyssawki.... Niczym Kraken z opowieści, z łatwością zdarłyby twarz pozostawiając samą skórę.... - moje oczy poszerzyły się do granic możliwości.
- Nie mów tak.
Mój wzrok spoczął na czerwonym stworzeniu, siedzącym mi na nodze. "Będę mówić, co zechce" pomyślałam i gwałtownie się wynurzyłam. oda ściekała po moim ciele, a nogi i oczy wracały do normy. Chwilowe szczypanie szyi i ani śladu po skrzelach. Czerwona grzywka już leżała na swoim miejscu.
- Pewnie Urszula chciałaby, żeby jej sie tak włosy układały - powiedziałam z dumnym uśmiechem.
Sebastian pokręcił swoją małą główką, wychodząc z basenu. Nie zważając na niego szybkim krokiem ruszyłam do pokoju. Nie obchodziły mnie mokre plamy pozostające na podłodze, ani to że byłam w samym stroju kąpielowym. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżku, koło zdjęcia całej mojej rodziny.
Obudziłam się z pierwszymi promieniami słońca, a raczej skrzekotem jakiegoś ptaszyska za oknem. We Włoszech tatę będą budziły ciche mewy, a ja muszę wysłuchiwać tych zimowych śpiewaków.
- Aaaaaa! - krzyknęłam melodycznie otwierając okno i płosząc zwierzęta.
Ogarnęło mnie niesamowite zimno. Nie przywykłam do takiego klimatu. Polska to dziwny kraj i dziwny język. Ubrałam fioletowy polar i zielone spodnie. Moja zwyczajowa mieszanka kolorów. Czarną kredką okrążyłam oczy i po chwili byłam gotowa do wyjścia. Sebastian już dreptał po pokoju.
- Po co ja cię zabierałam? - pocałowałam skorupiaka na dzień dobry.
- Żeby ktoś tu myślał racjonalnie - odparował z uśmiechem.
Nim się obejrzeliśmy przemierzaliśmy chłodne i ciemne ulice Warszawy. Na ramieniu zwisała mi torba, a w niej obok widelca, telefonu i innych drobiazgów kołysał się Sebastian. W ręce miałam mapę okolicy.
- Nic nie rozumiem - przekręciłam ją kolejny raz - Gdzie tu jest Wisła?!
- Szuka pani Wisły? - zaczepił mnie mężczyzna w czarnym garniturze, a po plecach przebiegł mi dreszcz.
Nic nie odpowiedziałam. Pojawił się i drugi. Na sekundę się zaświecili, chyba, że mi się zdawało.
- To tam - wskazali równocześnie ze złowrogim uśmiechem.
Z otwartymi ustami ruszyłam we wskazanym kierunku. Dłonie zaczęły mi wysychać na mrozie. Co chwila oglądałam się nerwowo na spryciarzy podążających za mną.
- Co Urszuli do tego gdzie łażę? - przeklęłam pod nosem.
Na horyzoncie zamajaczył wielki most. Nie widziałam dokładnie zarysu, ale pod nim ktoś był. Przyspieszyłam kroku i weszłam na zamarzniętą po części rzekę. Kilka porządnych skoków i byłam na drugim brzegu, a tym samym pod mostem. Przede mną siedziała rudowłosa dziewczyna z notesem. Uniosłam zdziwiona brew.
-  I tyle?
Ona chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Podczas tego poruszenia jej czerwony płaszcz odbił promień słońca, odbijany już od śniegu i raził mnie w oczy. Zasłoniłam więc twarz ręką.
- Wspaniale. Trafiłam na czerwonego kapturka. Gdzie twoja babcia? A może wilk cię goni? - wywróciłam oczami.
- A ty kto? - spytała akcentując każde słowo i wymawiając je bardzo wyraźnie.
No tak, mój akcent.
- Ariel Lily Rose Bizarre. Urodzona na Karaibach, mieszkająca w Londynie, a obecnie przebywająca w polskiej Warszawie. Ja w sprawie bajek.... - powiedziałam na jednym wydechu.

czwartek, 30 stycznia 2014

Matylda- Spotkania po zmroku

 Obudziłam się zlana potem na kanapie w mieszkaniu wynajętym od ciotki. Sen powtarzał się od kilku miesięcy. Nie codziennie ale często. Wilk. To dziwne bo ja lubię wilki a tego się po prostu bałam. Był przerośnięty i miał pożółkłe białka oczu. Myśl, że jestem jakimś dziwnym wcieleniem czerwonego kapturka nie dawała mi spokoju. Rude włosy spływały po oparciu sofy a na krześle obok leżał czerwony płaszcz. Za oknem zapadł już zmrok. Założyłam glany, płaszcz, (i wszystkie inne rzeczy niezbędne w mroźny, zimowy wieczór) chwyciłam plecak i wyszłam z mieszkania. Przemierzałam ulice Warszawy pokryte błyszczącym lodem słuchając muzyki przez słuchawki-pestki. Minęłam grupkę ludzi z mojej klasy, zostałam przywitana salwą nietrzeźwego śmiechu i szłam dalej. Był wśród nich Kuba. Ładny i inteligentny chłopak. Kiedyś nawet myślałam, że ze sobą będziemy ale ubiegła mnie Emilia.Szłam w kierunku Wisły. Chodziło o te wszystkie baśnie. Zapytałam w internecie czy ktoś ma takie sny jak ja. Parę osób odpowiedziało. Nie wiem czy żartowały czy nie ale umówiłam się z nimi nad rzeką. Oczywiście nie byłam bezbronna. Od sześciu lat ćwiczę Judo, więc myślę, że potrafiłabym się obronić, gdyby ktoś umówił się ze mną w innym celu niż pisał. Doszedłszy na miejsce usiadłam na kamieniu pod mostem. Było ich tu dużo ale wybrałam najwyższy. Byłam przed czasem- zostało jeszcze 20 minut. Wyjęłam z plecaka dziennik i zaczęłam pisać. Nie normalny wpis do dziennika tylko... list. Do mojej babci. Gdy miałam 10 lat popełniła samobójstwo. Przynajmniej to wszyscy usiłowali mi wmówić. Na zamarzniętym fragmencie rzeki przede mną siedział kot.
-Kici, kici! Chodź kotku!- wołałam. "Przepraszam, znamy się? Nie? Tak myślałem. W takim razie nie kotku bo nie jesteśmy na ty tylko Panie Skoczysławie"- powiedział do mnie kot. Zbił mnie z pantałyku.
-Oh przepraszam Panie Skoczysławie.- odparłam uniżonym tonem. "A teraz do rzeczy: Masz coś do żarcia?" Pokręciłam przecząco głową. "E to spadaj" rzucił i odszedł leniwym krokiem. Patrzyłam na niego oszołomiona, potem spojrzałam na zegarek. Jeszcze 7 minut. Na ziemi usiadł zmarznięty gołąb przyglądając mi się głupkowato. Z pomiędzy głazów wyskoczył Pan Skoczysław i rozszarpał ptaka. W powietrze uniosła się chmura szarego puchu zbroczonego szkarłatną krwią tak ciepłą w porównaniu z temperaturą powietrza, że aż parującą. Przechodząc obok mnie kot rzucił jeszcze: "Dzięki za odwrócenie jego uwagi" i odbiegł z ofiarą komicznie bujającą się między jego przednimi łapami. Schowałam dziennik i wyłączyłam muzykę. Owinęłam się szczelniej płaszczem. Na rękawie dojrzałam kropelkę krwi. Ktoś wszedł pod pomost i ruszył w moim kierunku.

Nowi!

Dołączyły do nas trzy postacie! Mam nadzieję, że będą mnożyły się w równie błyskawicznym tempie przez cały czas :) Witamy Ariel, Aladyna i Festus!

Festus:


Al i Ariel jeszcze nie dostarczyli zdjęć ale obiecują, że niebawem to zrobią. Trzymam za słowo ;)

środa, 29 stycznia 2014