niedziela, 22 czerwca 2014

Michał- druga grupa w domu

-A co my niby mamy robić?- burknął pod nosem Anders gdy cała trójka zniknęła. Widziałem jak walczy ze sobą. w końcu cofnął się i wyszedł z pokoju. Inni poszli w jego ślady. Usiadłem na krześle wpatrując się w czarną dziurę na łóżku. Zaczęła drżeć i falować... aż zniknęła. Rozległ się cichy huk. Wstałem i poszedłem do salonu. Kot zjeżył się na mój widok i uciekł. Usiadłem przed telewizorem. Niektórzy rozmawiali po cichu inni milczeli śledząc tępo poczynania pozostałych. Zastanawiałem się kto kogo podejrzewa o zdradę. Alistair Andersa. Kaan Matyldę. A inni? Festus uważała by nikt nie odgadł jej poglądów. Arielka wyszła z salonu. Kogo ona mogła podejrzewać? Sama nam nie powie. W łazience zaczęła lać się woda- syrenka pewnie brała prysznic. My siedzieliśmy dalej a milczenie stało się już naprawdę nieznośne. Chwyciłem pilota i włączyłem telewizor. Wiadomości:
-Grupy bandytów, którzy ukradli cenne lusterko z zamku królewskiego we Warszawie wciąż nie odnaleziono. Policja mówi o około pięciu osób ale napastników mogło być więcej.- mówiła wysoka prezenterka odziana w skąpą sukienkę z dużym dekoltem. Zniknęła więc wyłączyłem telewizor. W tym momencie dobiegł nas rozdzierający dźwięk: Arielka stała w korytarzu trzymając róg wojenny i patrząc na nas z wyrzutem. Być może wcześniej próbowała zwrócić na siebie naszą uwagę ale chyba jej nie dosłyszeliśmy. Szkoda. Z mokrymi włosami i szlafrokiem na ciele zaczęła groźnie gestykulować i poszła do pokoju Matyldy. Zerwaliśmy się wszyscy i pobiegliśmy za nią. Parę osób krzyknęło cicho: portal zniknął. No ale cóż- ja już przecież o tym wiem. Udałem zaskoczenie a aktorem byłem dobrym, w końcu wierzyli mi przez cały ten czas. Archanioł Michał? O nie. Pochodziłem z innej bajki ale o tym na razie nie muszą wiedzieć.

czwartek, 19 czerwca 2014

Kinnat- ocalenie Mati

Festus skoczyła do przodu i zaczęła rozkopywać ziemię.
 - Ona… musi… tu… gdzieś… być… - sapała. Alistair stanął obok z ponurą miną.
 - Przestań, Fess…
 - Nie przestanę! - Śnieżka podniosła się nagle. - Pomóż mi, Kinnat.
 - Odsuńcie się - powiedziałam i uniosłam ręce. Trudno było mi czarować bez wsparcia Andersa, ale starałam się oczyścić umysł. Przez zamknięte oczy widziałam kolorowe nitki energii, oplatające każdy nagrobek. W pewnym momencie jakaś siła odrzuciła mnie do tyłu. - One żyją! Uwaga!
 Stanęliśmy plecami do siebie, przygotowani na atak, ale nic się nie wydarzyło.
 - Spróbuj jeszcze raz - zachęcił mnie Alistair.
Ilekroć bym nie próbowała zaczerpnąć mocy, zawsze coś mnie odsuwało. Za trzecim razem pomyślałam, że to może być Matylda. Podeszłam do grobu i przyjrzałam się ziemi wokół niego. Widać było cienką linię w trawię, tworzącą prostokąt. Razem z Alistairem spróbowaliśmy odsunąć ziemię jak klapę.
Zapadnia otworzyła się w dół. Festus pisnęła, gdy zobaczyła na pół martwą Matyldę, bladą jak kreda, w sukni ślubnej. Wyciągnęliśmy ją z dołu i Śnieżka zaczęła robić sztuczne oddychanie. Tymczasem ja starałam się zidentyfikować rodzaj magii i pułapce.
 - Ja… - zaczęła krztusić się gospodyni. - Co się stało?
 - Chyba wzięłaś ślub - powiedział Templariusz żartem. Nikt się nie zaśmiał.
 - Gdzie jesteśmy, Mati? Ile z tego pamiętasz? - zapytała Festus.
 - Mężczyzna, piosenka, szyba z moim imieniem… Okropność - podsumowała. Jej oczy się zaszkliły. - Czemu nie ma tu Andersa?
I opowiedzieliśmy jej wszystko, co działo się ostatniej nocy i ranka.
 - I tak właśnie cię wyciągnęliśmy - zakończyła Festus.
 - Dzięki Kinnat - uśmiechnęła się Matylda.
 - Oj tam - poczułam, jak się czerwienię. To nie był czas na podziękowania. - Musimy się stąd wydostać. Faktycznie zapadnia od spodu jest przeźroczysta. Ale nie wygląda to na zaklęcie. Raczej…
 - Na sprawę techniczną? Już patrzę - wtrąciła Śnieżka. - Hmm… faktycznie, dawno nie widziałam takiego cudeńka. U nas w firmie są takie szyby na wyższych piętrach. Nie podlegają uszkodzeniom mechanicznym i magicznym, są odporne na uroki i łatwe do programowania. Tylko że u nas z obu stron są jak normalne ciemne szkło. Matowe to dla mnie nowość.
 - Myślisz, że mógł być to ktoś z twojej firmy? - zaniepokoił się Alistair. Festus od razu stawała się podejrzana, mimo iż wiedzieliśmy, czym się trudzi na co dzień.
 - Może… - zapadła cisza. - Tak, czy inaczej, trzeba znaleźć wyjście.

Alistair- wyprawa

Nikt z nas nie wiedział dokąd prowadzi portal. Kinnat, Festus i ja staliśmy przed nim w milczeniu obserwowani przez pozostałych członków zespołu. Szedłem z drużyną idealną: mag, łotrzyk i wojownik. Ale czy na pewno wszyscy się przydamy? Spojrzałem jeszcze raz po twarzach wokół nas. Cisza była nieznośna. Jakby wszyscy na coś czekali, ale nie na nasze odejście... Raczej na jego następstwa. Spojrzałem Festus w oczy i wszyscy troje złapaliśmy się za ręce. Postąpiliśmy krok do przodu wchodząc do portalu. Świat zawirował i poczułem, że dziewczyny szarpią mnie za ręce. Pomysł był dobry. Barwy wokół nas mieszały się przybierają co jakiś czas zagadkowe kształty. Dom. Para. Drzewa. Nagle poczułem, że się zatrzymałem a potem dotarł do mnie ból. Leżeliśmy na... trawie. Soczyście zielonej trawie o przyjemnym, świeżym zapachu. Usiedliśmy i zaczerpnęliśmy głęboko powietrza.
-Tu jest pięknie- powiedziała Kinnat z zamkniętymi oczami.
-No nie wiem.- Festus stała rozglądając się dookoła. W pierwszym momencie pomyślałem, że jesteśmy w parku. Ale nie. Byliśmy na cmentarzu. Słońce odbijało się od płyt nagrobkowych oślepiając nas co parę kroków. Odczytywaliśmy kolejne nazwiska wypisane na granicie.
-Myślicie, że ona jest gdzieś tutaj?- zapytałem. Dziewczyny spojrzały na mnie ponuro. Czyli tak. Mijaliśmy kolejne nagrobki. Czarne jak nasze myśli. I wtedy to ujrzeliśmy. Od płyty odbijały się błękitne niebo i szumiące drzewa ale napis było widać wyraźnie. Znaleźliśmy płytę Matyldy.

środa, 18 czerwca 2014

Festus- plan ratunku

Alistair zaczął szamotać się z Andersem po podłodze, niebezpiecznie zbliżając się do krawędzi portalu. Już chciałam się wtrącić, gdy między nich wszedł Michał.
 - Chłopaki, tak tego nie załatwimy - powiedział, cmokając lekko. - Jeśli coś wiemy, to tyle, że przecież…
 - … jej tam nie zostawimy - dokończyłam za Michała. - Nasze utarczki trzeba będzie odłożyć na bok, życie Matyldy jest w tej chwili najważniejsze.
 - Nie możemy zapominać o zdrajcy! - gorączkował się Alistair, wstając i otrzepując się z drobnego, niewidocznego kurzu. Podeszłam do niego i położyłam mu ręce na ramiona.
 - Oczywiście, że nie możemy - potwierdziłam spokojnie. Kinnat z Alicją spojrzały na mnie niepewnie. Chyba zaczynały się domyślać, co mi chodziło po głowie. - Wydaje mi się, że moglibyśmy się rozdzielić, jeśli wszyscy się zgodzą.
 - Część przeszłaby przez portal, a część została i pilnowała zdrajcy. Sprytne - stwierdził Al.
 - Ja na pewno idę - powiedział Anders stanowczo.
 - Nie ufam ci, magu. Pójdę z tobą - odparł Alistair z werwą.
 - Myślicie, że puścimy was samych? - zapytała Kinnat; chyba wciąż była dotknięta uwagą Alistera o magach. Ja tylko pokręciłam głową.
 - Zabiorę się z nimi, w razie czego ich przypilnuję - zasugerowałam.
 - Nie zgadzam się, to zbyt niebezpieczne - powiedział Alistair. Uniosłam jedną brew. Niebezpieczne? Dla mnie? - Poza tym sam poradzę sobie z Andersem, gdyby coś próbował…
 - Festus chyba chciała przypilnować was obu - wtrącił Michał z naciskiem. Jak śmiał wypowiadać się w moim imieniu? - Ale zgadzam się, że nie możecie iść tylko w trójkę. Idę z wami.
 - Nie uważam tego za dobry pomysł - powiedziała Alicja.
 - Ja także - dumnie uniosłam podbródek. - Już lepiej dla wszystkich będzie, jeśli Michał z Andersem zostaną tutaj.  - czy zorientowali się, że to właśnie ich podejrzewam? - Tymczasem po Mati pójdę ja, Alistair i Kinnat. Jeśli oczywiście wszystkim taki układ pasuje.
Obserwowałam, jak policzki Andersa zmieniały kolory, jak mag zastanawiał się nad moimi słowami i powoli docierało do niego, że to my uratujemy Mati. Tymczasem Michał zachowywał pokerową twarz.
 - Więc jak będzie? - spróbowała podsumować Kinnat.

sobota, 14 czerwca 2014

Alistair- przerwa w opowieściach

Stałem obok okna i obserwowałem Festus, która nie odzywała się do nikogo i nikogo nie zaszczycała spojrzeniem. Czy mnie też podejrzewała? Nie chciałem o tym myśleć. Gdy wrócimy do opowiadania sobie snów będę musiał powiedzieć im, że świat w moim wyobrażeniu zalała fala mrocznych pomiotów a wokół mnie zalegały ciała martwych towarzyszy. Przybity włócznią do drzewa, dogorywając patrzyłem jak Festus krztusi się krwią i próbuje zatamować krew wypływającą z rozciętego gardła. Na próżno. A co śniło się jej? Nie powiedziała nam. Mag siedział na kanapie i myślał o czymś ściągając mocno brwi. Nigdy mu nie ufałem. Może to był właśnie on? W zasadzie każdy siedział teraz ze spuszczoną głową pogrążony w ponurych myślach. Alicja zamknęła tętniące jeszcze wczoraj życiem pianino. Ariel kręciła w kącie włosy na widelec. Najdziwniej zachowywał się kot. Siedział w korytarzu i miauczał donośnie. Michał podszedł do niego i tupnął tuż przy jego łapach. Kot uciekł przyciągając uwagę maga, który poszedł za nim. Po chwili dobiegły nas ciche dźwięki muzyki a później krzyk Andersa. Pobiegliśmy wszyscy do pokoju Matyldy. Na łóżku była dziura... A raczej kałuża, która zdawała się nie mieć dna.
-Co to jest?- zapytała Kinnat.
-To portal. I najprawdopodobniej Matylda przez niego przeszła. Musimy się dowiedzieć gdzie prowadzi i jak on się tu...- mag wyciągnął rękę ku kałuży. Skoczyłem i przewróciłem go na ziemię.
- Słyszałeś! Nikt stąd nie wyjdzie! A ty szczególnie! Magom nie wolno ufać.- Nasze spojrzenia spoczęły na portalu.

Matylda- najgorsze obawy

Staliśmy wszyscy nie wiedząc co planuje Festus ale zamknęłam drzwi. Michał przemknął pod ścianą w jakieś zacienione miejsce.
-Wśród nas jest zdrajca. Ktoś kto nie chce byśmy osiągnęli to do czego zmierzamy. Nikt nie wyjdzie z tego domu dopóki nie dowiemy się kto to jest.- wyrecytowała Śnieżka na jednym wdechu. Wszyscy spojrzeli po zebranych twarzach zastanawiając się kto zdradził. Festus opowiedziała o swojej teorii według, której ktoś posypał truciznę do napojów poprzedniego wieczoru by zniechęcić nas do dalszych działań naszymi najgłębiej skrywanymi lękami. Wtedy przypomniało mi się, że przecież ja nie spałam. Jednak mgliście widziałam przed oczami jakiś obraz.
Widziałam ścianę deszczu przez, którą prześwitywał zarys domu. Przed drzwiami stała kobieta w białej sukni a w ręku trzymała bukiet białych róż. Podszedł do niej mężczyzna o jasnych, długich włosach i ujął jej twarz w dłonie. Wtedy wszystko się rozpłynęło prócz kobiety, która wpadła do dołu a bukiet róż przybrał krwiście czerwona barwę. Mężczyzna stanął nad dołem milcząc a po jego twarzy spływały łzy mieszające się z kroplami deszczu. Dół był grobem. Tyle udało mi się zrozumieć. Ale co miała oznaczać reszta? Dlaczego bałam się właśnie tego? I czy intruz będzie wiedział, że to ujrzałam?
 Z zamyślenia wyrwała mnie Izka, która skończyła opowiadać swój sen. Przyszła moja kolej.
-Cóż... Tak naprawdę to ja nie spałam- odrzekłam biegając wzrokiem po ich twarzach. Czy zdrajca wyczuje blef?- Nic nie mogło mi się przyśnić.
-Czy ty w ogóle piłaś wczoraj ten sok?- zapytał z wyrzutem Kaan.
-Kaan!- uniosła się Festus.- Nie uważasz, że to najgłupsze pytanie jakie mogłeś zadać? Niezależnie od tego kto zdradził wie, że ją podejrzewasz!- Znów spojrzenia wszystkich zaczęły krążyć po pokoju. Każdy był podejrzany. Przeszliśmy do następnej osoby. Była nią Ariel więc znów poszliśmy dalej. Kaan opowiedział nam sen, który uznałam za bardziej zagadkowy niż mój. Potem Kinnat opowiedziała nam o swoim śnie. Wszyscy słuchaliśmy w skupieniu. Po dłuższym czasie postanowiliśmy zrobić przerwę. Wszyscy ruszyli do kuchni zmożeni głodem i pragnieniem. Ja poszłam do mojej sypialni. Włączyłam piosenkę mojego ulubionego zespołu- Guns N'Roses Don't cry i położyłam się na łóżku. Wsłuchiwałam się w zmysłowe brzmienia po raz setny analizując moją wizję. Biała suknia. Kobieta musiała wyjść za tego mężczyznę. Ale kiedy on chciał ją pocałować ona umarła. I ten deszcz. Zasnęłam zmęczona natłokiem myśli.
Świat znów zasnuł deszcz a panna młoda wciąż stała przed domem. W głowie przewijały mi się słowa: "Podaruj mi szept i daj mi znak,,,". Mężczyzna znów podszedł do kobiety i ujął jej twarz: "Pocałuj mnie zanim powiesz żegnaj...". Ponownie wszystko stało się czarne a panna młoda wylądowała w grobie: "Nie przejmuj się tym tak bardzo i proszę, nie żałuj tego...". A mężczyzna stanął nad mogiłą i zapłakał: "Nadal będę myślał o tobie, i o czasie, który mieliśmy, kochanie...". Ale nagle ujrzałam coś jeszcze. A właściwie nie widziałam nic. Uniosłam ręce i uderzyłam w coś twardego. W drewno. Byłam w trumnie. Pod palcami poczułam delikatny materiał sukni. Byłam panną młodą, która mi się śniła. Więc dalej musiałam nią być. Nawet w grobie. Nagle poczułam jakby dno trumny wypadło a ja wraz z nim. Znajdowałam się w małym pomieszczeniu a przez prostokątną szybę w dachu wpadał snop bladego światła. Przez szkło, na którym wypisane były litery spoglądała na mnie zalana łzami twarz. Przejechał palcem po szybie i zrozumiałam, że wciąż znajduję się w grobie a szyba jest płytą nagrobkową, na której wypisane było moje imię i nazwisko. Mężczyzna mnie opłakiwał. Potem odszedł. Czułam, że wraz z nim oddala się część mnie. Krzyczałam ale nikt mnie nie słyszał. Opadłam na kolana i zapłakałam spoglądając na niebo w górze.

czwartek, 22 maja 2014

UWAGA!!!

Apeluję o nowe opowiadania. Jak widzicie nie piszą: Ariel, Al, Alicja, Izka i Kaan. To źle. UPOMINAM. Myślę, że 2 tygodnie wystarczą na napisanie opowiadania. Do wszystkich wyżej wymienionych mówię! Jeśli nie to naprawdę będę zmuszona usunąć te postacie.

Matylda

Kinnat- lunatyk

Pożar. Ogień. Rzym płonął. Mała Kinnat, ubrana w długą togę, uciekała z matką przez miasto. Było duszno i gorąco, żar przypalał końcówki ich śnieżnobiałych włosów.
 - Sekhert, Kinnat! - krzyknęła na nią matka i odciągnęła ją do tyłu. Przed nimi zawaliła się fasada wieży biblioteki.
Wtem na niebie zajaśniało oślepiające, niebieskie światło. Obie spojrzały w jego stronę, oczy mamy Kinnat zaszkliły się i nabrały niepokojącej barwy.
 - Messe? - zapytała przerażona dziewczynka. Kobita uniosła się lekko nad ziemię. Mimo że Kinnat próbowała ją ściągnąć, ta wznosiła się wciąż wyżej i wyżej, w stronę błękitnej kuli.
 - Messe! - zapłakana Kinnat, zmuszona była puścić matczyną dłoń. W drobnych rączkach została jej złota bransoletka.

Ciemność. Zapach kawy, pomarańczy i stali. Stal… Metal. Metal i krew.

Kinnat stała przodem do zderzacza hadronów. Zawsze chciała go zobaczyć, ale nie sądziła, że w takich warunkach. Za nią do filaru przywiązani byli Alistair, Izka, Aladyn i Ariel [tu wstaw resztę imion drużyny prócz:…]. Mati i Anders jeszcze nie wrócili. Z góry spoglądali na nich Festus, Michał i jeszcze jedna osoba, ich twarze były zamazane przez ogromna szybę.
 - Więc zrobisz to dla nas? - ze wszystkich stron zagrzmiał głos, zmieniony przez syntezator.
Kinnat westchnęła. Ważyły się losy jej przyjaciół. Gdzie Mati z Andersem? Już powinni tutaj być. Uniosła ręce, spróbowała skupić uwagę na zderzaczu…

 - Kinnat, wstawaj! - Alistair potrząsał moim ramieniem. Otworzyłam oczy, zobaczyłam go stojącego nade mną wraz ze skupionym Andersem.
 - Zaczęłaś skandować zaklęcia przez sen, bardzo trudno cię blokować - powiedział mag, rozmasowując sobie skronie.
 - Do tego przegapiłaś śniadanie - dorzucił templariusz.
 - Miałam okropny sen. Byliśmy przy zderzaczu hadronów, wy przywiązani… - pierwszą część przemilczałam. Była moimi wspomnieniami, w dzieciństwie śniła mi się dość często. Mężczyźni spojrzeli na mnie dziwnie.
 - To ty pamiętasz swój sen? - odezwała się Mati. W pokoju znajdowali się wszyscy, prócz Festus i Michała.
 - A to takie dziwne?
 - Nikt nie pamięta swojego snu, Kinnat. Nawet Mati, a ona przecież nie została poddana zaklęciu - powiedział Anders.
 - To znaczy? Co się dzieje? - zapytałam z błyskiem. Zaczęłam się podnosić - odczuwałam skutki całonocnego leżenia na twardej kanapie.
 - Podejrzewamy, że ktoś rzucił na nas urok, gdy spaliśmy. Miały nam się przyśnić koszmary. Każdy po obudzeniu był zdenerwowany i przerażony. Zapomnieliśmy wszystko, prócz tego jednego przeczucia - tłumaczyła Mati. Musieli dojść do tego, gdy spałam.
 - Ale ja pamiętam swój sen. Nie śnił mi się koszmar… - streściłam po krótce obie części, zarówno pożar, jak i wydarzenie przy zderzaczu. - Do snów o Rzymie jestem przyzwyczajona, często śniły mi się po śmierci mamy. A ta druga część…
 - Brzmi co najmniej dziwnie - wtrąciła się Izka. - No zobaczcie tylko, czy oni byli by zdolni do zdradzenia nas? Czysta fikcja…
 - Może nie do końca - zamyślił się Anders. - Prawdopodobnie osoba, która rzuciła urok, nie przewidziała poziomu mocy Kinnat. Nie doceniła jej. Zaklęcie po prostu wyzwoliło w niej energię i zobaczyła przyszłość, zamiast koszmaru, który śniliśmy my. Pamiętasz może coś jeszcze? - zwrócił się do mnie.
 - Pamiętam… - niewyraźne zapachy przemknęły mi przez głowę. - pamiętam zapach krwi, metalu… mój zapach pomarańczy i… i kawę.
 - Ja też czułam kawę - powiedziała Mati. - Tak samo, jak Anders.
Ariel milczała z przygryzioną wargą. Aladyn z Izką trzymali się za ręce. Alicja bawiła się zegarkiem. Kaan półleżał na fotelu, Alistair patrzył przez okno. Nikt nie powiedział tego, co wszystkim krążyło w myśli - że mieliśmy między sobą zdrajcę. I musieliśmy czym prędzej go odnaleźć.
Z letargu wyrwało nas walenie do drzwi. Ktoś poszedł je otworzyć. Do pokoju weszli Michał i Festus, zamyśleni prawie tak samo, jak my. Śnieżka rzuciła Michałowi ukradkowe spojrzenie, po czym uniosła wyżej głowę i powiedziała głośno:
 - Mati, zamknij drzwi na klucz. Nikt stąd nie wyjdzie. Musimy pogadać.

piątek, 16 maja 2014

Anders- przebudzenie

"Jak mogłeś mnie okłamać?" - dźwięczał w głowie Andersa głos zranionej Matyldy. "Nie chcę cię więcej znać, odejdź i nie wracaj!"
 - Pozwól mi wytłumaczyć…
 - Nigdy! Okazałeś słabość! Jesteś słaby, Andersie! Potrzebuję silnego mężczyzny, który nie czuje strachu.
 - Pozwól mi udowodnić…
 - Miałeś już dosyć szans!
To były tylko myśli tłukące się w jego umyśle, wizualizacja jego lęków i kompleksów. Widział Matyldę, czuł ją obok siebie, ale nie mógł jej dotknąć, jakby jakaś niewidzialna bariera specjalnie ją od niego odgradzała.
Po chwili wszystko zniknęło, a Anders zaczął spadać w dół… coraz głębiej w ciemność, w nicość, jak pewna Niematerialna Istota, o której wielu słyszało. Opadał tak, aż uderzył plecami w twardą posadzkę w Kręgu Maginów.
Wszędzie było pełno czerwonej posoki. Na ziemi rozrysowano kręgi transmutacyjne, w kącie spało kilku odurzonych magów krwi - przedawkowali lyrium. Anders z przerażeniem szedł wciąż naprzód, jak niegdyś z pewną Szarą Strażniczką, której imienia nie pamiętał. Kilka razy potknął się o ciało martwego templariusza - ich szklane rybie oczy nie odzwierciedlały miłości Stwórcy, w którego tak wierzyli. Mag zatrzymał się dopiero przy drzwiach prowadzących na najwyższe piętro. Przeczuwał, że za nimi kryje się coś strasznego, ale nie mógł opanować ciekawości.
Na podłodze leżała rudowłosa dziewczyna w poszarpanej czerwonej sukience. Wokół niej nakreślono krąg magii krwi - ktoś poświęcił ją dla własnej potęgi. Patrzyła niewidzącym wzrokiem na wyrwę w suficie, spływająca po policzku łza zamieniła się w kryształek lodu.
 - Mati - szepnął Anders. Na rękach miał jej krew.

Obudziłem się bez tchu, o świcie. Chwilę zajęło mi dojście do siebie. Śnił mi się dziwny koszmar, którego nie pamiętałem, ale wnosił coś strasznego. Rozejrzałem się po pomieszczeniu - okazało się, że zasnąłem w salonie wraz z resztą gromadki. Niektórzy jeszcze spali, inni zbierali się z podłogi.
 - Ale bolą mnie plecy - narzekała Izka.
Przeciągnąłem się i wstałem. Postanowiłem znaleźć Matyldę, porozmawiać z nią o dzisiejszej nocy. Wyczuwałem delikatną aurę o zapachu palonej kawy. Ktoś użył magii i nie był to zapach Kinnat.
Gospodynię zastałem w kuchni, krzątającą się między lodówką, a stołem.
 - Dzień dobry - powiedziała radośnie. Nic nie wskazywało na to, aby także miała zły sen.
 - Dobry, nie dobry… - zauważyłem i przytuliłem ją mocno od tyłu.
 - Anders, może najpierw zjesz śniadanie? - usłyszałem prześmiewczy głos Alicji. Wtuliłem tylko głowę we włosy gospodyni - pachniały cudownie, kojąco.
Oderwałem się dopiero, gdy usiedliśmy do stołu. Dziewczyny zrobiły kanapki z pomidorem i żółtym serem.
 - Widział ktoś Festus? - zapytał Aladyn, przeżuwając trzeci kawałek.
 - Rano chyba gdzieś wychodziła - zauważył Alistair, ziewając.
 - Teraz jest ósma. Ona nie wstaje wcześnie. O której mogło być to rano? - podsunęła Izka. Spojrzeliśmy po sobie - mogliśmy wpaść w nie lada tarapaty.

Michał- spacer z Festus

Festus zgodziła się na spacer. Miło spędzaliśmy czas gdy nagle znaleźliśmy się w ślepym zaułku. Widziałem, że Śnieżka mi nie ufa i wyglądała jakby w każdej chwili była gotowa mnie unicestwić. Uratował mnie cichy trzask.
-Słyszałaś?- w milczeniu staliśmy naprzeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w ciemność. Zza rogu ulicy wyszedł kot Matyldy.- Cholerny pchlarz nas szpieguje?
-Nie zdziwiłabym się.- rzuciła. Szliśmy dalej a kot za nami. Pomyślałem, że muszę wzbudzić jej zaufanie.
-Wiesz miałem dziwny sen. Słyszałem, że pozostałym też nie spało się najlepiej.- spojrzała na mnie zaskoczona.
-Przepraszam ale myślałam, że może to być twoja sprawka.- sprytna.
-Moja? Gdybym był trucicielem siebie chyba bym ominął. Śniło mi się, że Bóg wezwał mnie na sąd ostateczny i musiałem was ściąć bo nie byliście godni wstąpienia do raju. A potem zabił mnie Lucyfer.- słuchała moich słów w napięciu.- Wiesz, ten sok, który przyniósł nam przed czytaniem Anders smakował dziwnie. Chyba był przeterminowany.- zamyśliła się na chwilę.
-To Anders go przyniósł? Fakt smakował dziwnie ale nie pomyślałam, że... Myślisz, że to on mógł czegoś dosypać?
-Właściwie to chyba właśnie jemu Mati najbardziej ufa prawda? Więc z jednej strony nikt by się nie spodziewał ale z drugiej nie było ku niemu podejrzeń.- zatrzymaliśmy się i wpatrywaliśmy w swoje oczy. Głębokie fale przelewały się w jej spojrzeniu. Staliśmy już pod domem Matyldy.
-Na razie nikomu ani słowa.- na jej słowa położyłem palec na ustach uśmiechając się. Weszliśmy do domu i więcej nie rozmawialiśmy ze sobą tego dnia.

wtorek, 13 maja 2014

Festus- koperta

Biegłam przez las. Nie wiedziałam, przed czym uciekam. Za sobą słyszałam strzały, jakby ze starej dubeltówki. Przedzierałam się przez wysokie do kolan krzaki, raniąc kolana nieosłonięte ciemnoniebieską sukienką. W pewnym momencie zatrzymałam się na skraju polany - stał na niej drewniany domek z czerwonymi firankami w oknach. Tknięta nieprzyjemnym uczuciem i popędzana odgłosami z puszczy, zapukałam i weszłam. W środku panowały nieprzeniknione ciemności, śmierdziało stęchlizną i czymś słodkim. Macałam po ścianach, żeby na nic nie wpaść - były oblepione czymś oślizłym. Gdy doszłam do małego kamiennego kominka, wybuchnął ogniem. Odwróciłam się powoli w stronę jedynego pokoju, krzyknęłam wysoko - na podłodze leżało siedem zamordowanych karłów, każdy innym kolorze czapeczki. Ściany pomalowane były krwią, napis głosił: "czekamy na ciebie."

Obudziłam się po północy, zlana potem. Wszyscy prócz gospodyni spali na podłodze, jakby uśpieni magicznym zaklęciem. Potrząsnęłam głową, nie mogąc pozbyć się wrażenia grozy i strachu. Huczały mi w głowie słowa: "czekamy na ciebie", choć nie pamiętałam, co mi się śniło. Obok mnie Alistair pochrapywał, szepcząc pod nosem jakieś templariuszowskie formuły. Wstałam powoli i udałam się do kuchni po szklankę wody.
Przypomniało mi się o tajemniczej kopercie, którą przywiozłam ze sobą z Torunia. Tyle się działo, że nie miałam jeszcze czasu sprawdzić jej zawartości. Dopiłam, wstawiłam szklankę do zlewu i cicho poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam z plecaka nóż i kopertę, przez chwile wahając się, czy na pewno chcę się dowiedzieć, czyje nazwisko jest w środku. Wsuwałam już ostrze, gdy usłyszałam za sobą męski głos:
 - Festus, co robisz o tej porze? - odwróciłam się szybko, próbując schować pakunek za plecami. Michał stał w drzwiach, oparty jedną ręką o framugę.
 - Och, wstałeś - starałam się zachować spokój. - Matylda przydzieliła ci pokój?
 - Coś tam wspominała. Dlaczego nie śpisz?
 - Miałam zły sen. Zauważyłeś, jak dziwnie wszyscy zasnęli na dole?
 - Koszmar, huh? - Michał wszedł do pokoju i usiadł na tapczanie, ignorując drugie pytanie. Naprawdę zamierzałam się położyć, ale widocznie zebrało mu się na jakieś zwierzenia. Westchnęłam ciężko, odłożyłam nóż na stolik i przysunęłam sobie krzesło. - Mi też się coś źle spało.
 - Może dlatego, że leżałeś bez ruchu przez cztery godziny na podłodze?  - uśmiechnął się lekko.
 - Po co ci nóż? Chyba nie chcesz nas wszystkich pozabijać?
 - Nie… mam nadzieję, że nie - spojrzał podejrzliwie. Zamyślona i zdenerwowana, szybko otworzyłam kopertę. W środku znajdowała się żółta kartoteka, na pierwszej stronie widniało zdjęcie i nazwisko mężczyzny. Zdjęcie i nazwisko Michała.
Próbując zachować kamienną twarz, schowałam kartoteki z powrotem do koperty.
 - Skoro już nie śpimy - zaczął. Patrzył na mnie ze skupieniem  w jego ciemnoniebieskich oczach. - to może pójdziemy się przejść?
 - Nie ma mowy. Jest późno, jeszcze coś się wydarzy.
 - Tylko w nocy można dokładnie poznać okolicę. Jak gdzieś jestem w nowym miejscu, to wychodzę na obchód prawie codziennie - postarałam się o uśmiech. Musiałam pomyśleć, najlepiej było go trochę poobserwować. Miałam mętlik w głowie, ale musiałam grać skupioną - do tego przecież mnie przygotowywali.
 - No dobra, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam. Daj mi chwilę, uszykuję się.
 - Spotkamy się za dziesięć minut - i nie czekając na moją odpowiedź wyszedł z pokoju.
Co za dziwny człowiek. On coś ukrywał, a ja musiałam się dowiedzieć, co takiego. Śledził każdy m
ój ruch, a sam chodził lekko i z gracją. Schowałam nóż do cholewy butów, naciągnęłam skórzaną kurtkę i przytroczyłam linę do pasa.
Na dole wszyscy pomału budzili się z letargu. Było w pół do pierwszej, a ponieważ spaliśmy, to chyba nikt nie był zmęczony. Widziałam jak Alistair przeciąga się sztywno.
 - Ale miałem niedobry sen - wysapał. Uśmiechnęłam się, wyglądał całkiem słodko i niewinnie.
Nie musiałam długo czekać. Po chwili zjawił się Michał i wyszliśmy na dwór. Miał na sobie przylegający płaszcz, przez środek piersi przechodził skórzany pas. Nad ramieniem wisiał złocony miecz. Przeźroczyste skrzydła lśniły lekko w słabym blasku ulicznych lamp.
Długo spacerowaliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym konkretnie. Zwiedziliśmy Barcin, co jakiś czas któreś z nas zwracało uwagę na drobne szczegóły. Miasto było spokojne, wdrapaliśmy się nawet na dachy domków. Kłopoty zaczęły się, gdy zeszliśmy na ziemie w pewnym zaułku.
Michał wylądował naprzeciwko mnie. W jego oczach kryły się dziwne iskierki. Był napięty i czujny, jak kot, który szykuje się do skoku na swoją ofiarę.

sobota, 3 maja 2014

Matylda- poszukiwania

Michał zaskoczył mnie na cmentarzu. Postać z Biblii? To nowość.
-Słuchaj, zabiorę cię do mnie i przedstawię pozostałym. Mamy teraz trochę rzeczy w planach. Myślę, że dla ciebie może też się coś znaleźć.- I ruszyliśmy do mojego domu.
Gdy doszliśmy słońce skryło się już za horyzontem. Z wnętrza budynku dochodziły mnie dźwięki pianina. W salonie zastaliśmy same panie.
-Dziewczyny, to jest Michał. Dołącza do ekipy.- Przedstawiłam im w skrócie nowego.- Musimy zawołać chłopaków i poszperać trochę w domu.
-Po co?- zapytała Izka.
-Mam nadzieję znaleźć coś przydatnego w naszej sprawie. Miałam tu wiele książek- Poszłyśmy po chłopaków i podzieliliśmy się na 3 trzyosobowe grupy. Pierwsza: Kaan, Ariel i Kinnat. Druga: Festus, Alistair i Alicja. Trzecia: Ja, Michał i Anders. Grupa pierwsza szperała w mojej domowej biblioteczce. Druga w garażu a my na strychu.
-Więc czego właściwie szukamy?- zapytał Anders gdy byliśmy już na górze. Wciąż było mi go żal po tym jak opowiedział mi jak magia krwi go niszczy. Być może wtedy u Festus postąpiłam zbyt oschle i mogłam nie wyskakiwać z jego łóżka jak oparzona? On poczułby się lepiej, ja straciłabym dziewictwo...
-Eh obojętnie. Byle dotyczyło to baśni.- I tak spędziliśmy na strychu dobre 3 godziny. Wszelkie pudła, skrzynie i szafy zostały ogołocone a książki powyjmowane. Wszystko zabraliśmy na dół. Pozostali już czekali z Alem i Izką, którzy nie poszli na poszukiwania z powodu dolegliwości "Pięknej". Każda drużyna miała obok siebie dość pokaźny stosik książek. Następne 2 godziny spędziliśmy na przeszukiwaniu ich zawartości.
-Matko! To są normalne bajki!- mówiła zrezygnowana Festus.
-Musi coś być. Szukajcie dalej.- odparłam. Nagle Anders podniósł gruby tom w lnianej oprawie z metalowymi okuciami i upuścił ją jakby porażony prądem. Jego dłoń zaczęła dymić. Podbiegłam do niego.- Wszystko w porządku? Co się stało?
-Nie wiem. Zdaje mi się, że na tą książkę została nałożona blokada. Nie dotknę jej bo spali mi rękę.- Na wnętrzu jego dłoni odbiła się jakaś pieczęć, której nie znalazłam na okładce książki. Zdjęłam z nadgarstka bandamkę i zrobiłam mu prowizoryczny opatrunek. Potem podniosłam księgę i otworzyłam. Czułam na sobie spojrzenia przyjaciół siedzących w kręgu na podłodze. W skupieniu przeglądaliśmy pożółkłe strony. Skąd to znalazło się w moim domu? W pewnym momencie odkryłam, że nie mogę odwrócić strony. Na środku napisane było kilka zdań:

A gdy nastanie czas niepewności, zjawią się oni- ci, którzy już żyli i żyją nadal na baśni stronicach narodzą się na nowo, a przeznaczeniem ich będzie świat od złych mocy uwolnić. Będzie ich dziewięcioro a dwóch przybędzie im z innego świata z pomocą. Nauczyć będą musieli się wiele ale ostatecznie będą to wielcy przyjaciele.

Słowa rozbrzmiewały w mojej głowie głosem bez brzmienia. Chodziło o nas? Było nas jedenaścioro. Alistair i Anders przybyli z Fereldenu. Wszystko się zgadzało. Ale co to oznaczało? Zauważyłam, że wszyscy zasnęli na podłodze. Przyniosłam koce i przykryłam ich. Potem zabrałam z apteczki parę rzeczy i opatrzyłam poparzoną dłoń Andersa.

Michał- spotkanie

Dziewczyna usiadła na ławce. Było widać, że była totalnie skołowana. Obserwowałem ją od pewnego czasu. Było w niej coś... innego. Siedziałem pod rozłożystym dębem po drugiej stronie alejki. Wstałem i poszedłem w jej stronę. Położyłem jej dłoń na ramieniu i od razu tego pożałowałem. Kopnęła mnie w piszczel i odskoczyła podnosząc pięści w obronnym geście.
-Przepraszam, przepraszam! Nie chciałem cię wystraszyć!- nie przekonałem jej tym. Mocniej zacisnęła pięści.- ehh... Jestem Michał. Podszedłem bo widziałem, że coś cię trapi.
-I podchodzisz tak do każdej dziewczyny, którą według ciebie coś trapi?- zaśmiałem się pod nosem słysząc jej słowa. Usiadłem na ławce.
-Nie musisz się mnie bać. Wiem, że jesteśmy na cmentarzu ale... ok szedłem za tobą. Ale coś w tobie jest! Nie jesteś tą dziewczyną, która napisała w necie, że jest z bajki? Przypominasz mi ją ze zdjęcia.- przytaknęła.- Więc jestem Michał i wydaje mi się, że mogę być bohaterem... No może nie takiej zwykłej bajki tylko... Biblii.- dziewczyna szeroko otworzyła oczy. Była w szoku. Opowiedziałem jej w skrócie jak znalazłem się w tym mieście a ona powiedziała mi o grupie. Wszystko to było dość dziwne, ale co tam! Raz się żyje!

niedziela, 20 kwietnia 2014

Matylda- spacer

Anders zawiódł mnie tym, że nie chciał powiedzieć mi wszystkiego od razu. Wszyscy musimy sobie ufać. Opierać przyjaźń na szczerości. Ale gdy powiedział, że magia krwi zrujnowała mu życie... Chwyciłam z wieszaka  płaszcz i wyszłam z domu. Słońce zanurzało się już w linię horyzontu, wiatr delikatnie owionął moją twarz chłodem. Przeszłam przez całe osiedle z rękami w kieszeniach. Myślałam o tym gdzie właściwie prowadzą nasze działania. Owszem- byliśmy inni- ale co to oznaczało? Czy zostało nam dane jakieś zadanie? A jeśli tak to czy mu sprostamy? Wiedziona podobnymi pytaniami kłębiącymi się w mojej głowie nie zważałam zbytnio na to gdzie niosą mnie nogi. Zaskoczona podniosłam wzrok gdy rozpoznałam kwiaty rosnące przy cmentarzu. "A jakże"- pomyślałam. Wahając się przez chwilę, podjęłam męską decyzję i weszłam przez furtkę.
-Panienko już zamykamy- usłyszałam głos mężczyzny.
-Tylko chwilkę. Przyjechałam z daleka- uśmiechnęłam się i pognałam dobrze znanymi dróżkami. Tuje, świerki, dęby. Drzewa wypuszczały pąki co zwiastowało rychłą wiosnę. W końcu weszłam w ostatnią uliczkę, którą musiałam przejść by dostać się do grobu mojej babci. Jeszcze parę kroków. Jednak gdy dotarłam już do mogiły nie ucieszyłam się... Z mojej piersi wyrwał się cichy krzyk. To nie był grób mojej babci! Może pomyliłam alejki? Nie- wszystko się zgadzało! Usiadłam bezradnie na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Co miałam teraz zrobić? Dlaczego jej tu nie było?

Izka- wieczorek z pianinem

Choć nie widziałam, słuch miałam nadal doskonały, więc gdy tylko weszliśmy do przytulnego mieszkanka Mati, Meridian pociągnął mnie za moją długą, czarną spódnicę do pianina. Byłam zachwycona i natychmiast zaczęłam grać moja ukochaną piosenkę po czym cicho zaśpiewałam. Nagle za plecami usłyszałam
-Hej! Głośniej chce cie usłyszeć!– rozpoznałam głos Ala, zachichotałam i  zaczęłam troszkę głośniej śpiewać
-Trzeba ci przyznać Izka masz talent– powiedziała Alicja- umiesz jeszcze na czymś?– zapytała  innym tonem który wydal mi się dość nieprzyjemny.
-Umiem jeszcze na gitarze i skrzypcach i trochę na wiolonczeli na perkusji tez idzie mi nienajgorzej- odparłam, przerywając grę.
-Ha ha człowiek orkiestra, nie ale poważnie wokal tez masz super!– powiedział Al po czym pocałował mnie w policzek.
Wstałam od pianina i poprosiłam aby mi wskazano kanapę. Gdy już usiadłam usłyszałam jak ktoś gra to chyba była Alicja. Przyznam, mile zaskoczona zaczęłam wymieniać z nią zdanie na temat muzyki dziwne ale chyba mnie polubiła.
Zapadł zmrok, chłopacy poszli do innego pokoju, a my siedziałyśmy w salonie. Całe pomieszczenie wypełniała muzyka Ali, grała piosenkę którą znałam. Gdy skończyłyśmy słuchać jej pięknej gry, Mati zaproponowała damski wieczór z pogaduszkami, wszystkie chętnie się zgodziłyśmy ta noc była naprawdę super.


Izka przepraszam ale musiałam wprowadzić kilka nowych zdań by czytelnicy mogli zrozumieć o co chodzi... Ale zdanie, które zawarłaś w oryginale: "chłopaki poszli już do pokoju, a my siedziałyśmy w pokoju a cały pokuj wypleniała muzyka" jest genialne.   Ale nie podoba mi się wizja wieczoru babskiego. Choć nie wiem jak inni.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Alicja- sunąc po klawiszach

Za oknem zapadał zmierzch, w pokoju panował półmrok, był oświetlany jedynie przez ogień tańczący w kominku. Włosy Ariel, wyglądały jak płomienie, kiedy jasny blask oświetlał jej głowę. Stała przy oknie i wpatrywała się w ciemność, a Izka siedziała na kanapie.  
 Zasiadłam do pianina i nie zastanawiając się, zaczęłam <a href="https://www.youtube.com/watch?v=xIaU7oL2NyM">grać</a>, a kiedy doszłam do pewnego momentu, zaczęłam także nucić, z początku ciszej, a potem mój głos wypełnił cały pokój. Śpiewałam starą, irlandzką kołysankę - <a href="https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ROPKDUBFsEc">Noble Maiden Fair</a>, przy której usypiałam całe dzieciństwo.

<i>A naoidhean bhig, cluinn mo ghuth
Mise ri d' thaobh, O mhaighdean bhan
Ar righinn oig, fas as faic
Do thir, dileas Fein
A ghrian a's a ghealaich, stuir sinn
Gu uair ar cliu 's ar gloire
Naoidhean bhig, ar righinn go
Mhaighdean uashaill bhan</i>

 Uśmiech zagościł na mojej twarzy, kiedy śpiewałam. Moje palce zatańczyły ostatni raz na klawiszach, kiedy do pokoju weszła Matylda. 
Wstałam i wygładziłam pożyczoną od niej czerwoną spódnicę, a następnie odezwałam się:
 - Matyldo, mam propozycję. Nie znam tu wszystkich, nie wiem, skąd, to znaczy z jakiej baśni wyszli i podejrzewam, że nie każdy zna każdego do końca... - zaczerpnęłam tchu - więc może zwołałabyś...hmmm... naradę? wieczorek zapoznawczy?, żeby każdy mógł się ogarnąć? - skończyłam swój wywód. 
(Matyldo? Izka/? Ariel?)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Anders- rozmowa

 - Masz tutaj całkiem nieźle urządzone - zauważyłem, rozkładając się na łóżku Matyldy. Byłem zmęczony podróżą, ale nie mogłem odpuścić sobie "rozmowy z nią w cztery oczy". Dziewczyna stała przy oknie, obserwując i rozmyślając. Odwróciła się w moją stronę.
 - Całkiem nieźle? - udawała zbulwersowaną, ale wyczułem, że była raczej rozbawiona. - Tyle czasu spędziłam projektując to wszystko, a ty mówisz "całkiem nieźle"? - złapała poduszkę i cisnęła nią w moją stronę. Nie zdążyłem zrobić uniku i poduszka trafiła mnie w sam środek twarzy. Nie zostałem dłużny i rozpętała się prawdziwa bitwa. Byłem pewny, że słyszeli nas w całym domu. W pewnej chwili Matylda zatrzymała mnie gestem i spojrzała mi w oczy.
 - Anders… - zaczęła, gdy zdała sobie sprawę, jak blisko siebie się znaleźliśmy. Podczas mini-potyczki przemieściła się tak bardzo, że teraz praktycznie na mnie leżała. Zmierzyłem ją wzrokiem i uśmiechnąłem się zalotnie, lecz niepewnie. Mati speszyła się, ale nie wstała. Objąłem ją w talii i pocałowałem. Zaczęło się robić gorąco, nasze oddechy przyspieszyły, a oczy i dłonie błądziły po niezbadanych do tej pory terytoriach. Nagle ona spięła się, nie pozwalając mi kontynuować. - Anders, zanim zaczniemy… jedna rzecz nie daje mi spokoju.
Ciężko nabierałem powietrza, z trudem się od niej oderwałem. Pociągała mnie jej sylwetką - smukła, ale wysportowana. Nie wiedziałem, po co zwlekać, ale skoro chciała…
 - Nie wyjaśniłeś mi jeszcze - zaczęła tonem, od którego od razu zrobiło mi się zimno. Cała atmosfera prysła. - sprawy magii krwi.
Westchnąłem ciężko. Cóż zrobić, ot - kobiety!
 - Mati, skoro naprawdę musimy o tym rozmawiać w takim momencie… I skoro naprawdę chcesz wiedzieć… Skoro musimy przez to przechodzić po raz drugi… Skoro…
 - Przejdź do rzeczy.
 - Bałem się, Mati. Bałem się, że nie będziesz chciała. Znałaś ryzyko, wiedziałaś, co się mogło zdarzyć. Dopiero cię uczyłem, nie byłem jeszcze pewien twoich możliwości. Poza tym… - głos lekko mi drgnął, skarciłem się w myślach za tę chwile słabości. Musiałem udawać wrażliwego, ale emocje zaczynały brać górę nad rozsądkiem. - Myślałem, że jeśli nie powiem ci o tym, odsunę to jakoś od nas. Że to przestanie być magia krwi, która zrujnowała mi życie - jeszcze w życiu nie powiedziałem większego kłamstwa. Tchórzostwo z tchórzostwa było gorsze niż tchórzostwo w afekcie, więc wolałem tę drugą, fałszywą wersję. - Wiedziałem, że będziesz chciała ją uratować, ale czy za taką cenę?
Dziewczyna przyglądała mi się niepewnie. Nie wiedziałem, czy wyczuła kłamstwo. A co jeśli tak? Ona tylko uśmiechnęła się boleśnie, pocałowała mnie przelotnie, wstała, ogarnęła się i wyszła z pokoju. Leżałem jeszcze długo w rozpiętej koszuli, przyglądając się miejscu, gdzie jeszcze niedawno widziałem tę nieprzewidywalną, cudowną postać.

sobota, 29 marca 2014

Obywatelki i Obywatele!

Pragnę zauważyć, że ostatnie opowiadanie (nie licząc mnie, Festus, Alistaira, Andersa i nowo przybyłej Alicji) napisała Izka a było to 2 marca, czyli prawie miesiąc temu. Pisałam, że jeżeli ktoś nie będzie pisał dłużej niż miesiąc to po prostu go usunę, a ponieważ nie chcę tego robić apeluję by każdy z was napisał nawet najkrótsze opowiadanie. Macie przecież dużo tematów. Jak minęła podróż? Co robicie u mnie w domu? Może co o kim myślicie? Co chcecie. Bardzo proszę :)

 Matylda

niedziela, 23 marca 2014

Matylda- wreszcie w domu

Otworzyłam ciężkie napuchnięte powieki, których nie udało mi się zmrużyć przez całą noc. Zegarek wyświetlał 7:36. Wstałam i wciągnęłam na siebie świeże ubrania. Czerwona bluza z kapturem, którą dostałam na 10-te urodziny od babci, znoszone jeansy i czarna koszulka. Chwyciłam torbę i płaszcz po czym wyszłam z pokoju. Drużyna zaczynała się zbierać. Al flirtował z Izką, Anders tłumaczył coś Kinnat, reszta stała po kątach. Gdy wyszłam wszyscy spojrzeli na mnie milknąc na chwilę. Pogarda. To rysowało się w ich oczach. Zamroziłam Festus prawie doprowadzając do jej śmierci. Byłam niebezpieczna. Śnieżka weszła do salonu rozpromieniona.
-Mam kluczyki. Możemy jechać. Wszyscy spakowani?- pokiwaliśmy głowami. Ja usiadłam za kółkiem mojego samochodu- Festus swojego. Ze mną pojechali: Anders, Ariel, Kaan i Alicja. Z Festus: Alistair, Kinnat, Izka i Al. Tym razem z oczywistych względów w aucie było luźniej. Z tyłu usiedli Kaan i Anders debatując o czymś zawzięcie, w środku Alicja przysłuchując się im a obok mnie Ariel mając zapewne nadzieję na milczącego towarzysza. Trafiła dobrze. W drugim samochodzie również zajęto miejsca i wyjechaliśmy spod domu Festus. Dłonie zaciskane na kierownicy zaczęły mi mięknąć po dłuższym (jak mi się zdawało) czasie. W istocie było to jakieś 15 minut. Zdążyliśmy już opuścić granice Torunia gdy poczułam, że coś mi chyba umknęło. Był to spory kawałek trasy. Zasnęłam! Zerknęłam w stronę Ariel ale tego nie zauważyła. Zamrugałam kilka razy i podgłośniłam radio. Poczułam na plecach spojrzenia. Drzewa za oknami przewijały się szybko zlewając w jedną smugę. Czerwonowłosa zaczęła stukać palcem w kolano w rytm muzyki. W lusterku wciąż widziałam samochód. Jechał za nami od miasta. Przyspieszyłam trochę a czerwone auto za mną. Zaczęłam nabierać prędkości ale nie mogłam go zgubić. Nie wiem czego ode mnie chcieli! Poczułam dłoń na moim ramieniu.
-Mati co ty robisz?- usłyszałam głos Andersa. Nagle przyszło mi do głowy, że właściwie nie wiem co robię. Zaczęłam zwalniać uświadomiwszy sobie, że jedzie za mną Festus z resztą paczki. Ktoś podał mi termos. W moje nozdrza uderzył zapach kawy. Wypiłam łapczywie parę łyków parząc sobie język. Do Barcina dojechaliśmy już spokojnie. Podjechałam pod bramę, wysiadłam i otworzyłam ją.Wjechałam do garażu. Rodziców nie było- pojechali na miesiąc w góry, a mój brat studiował w Krakowie. Wprowadziłam znajomych do domu. Izka od razu dorwała się do pianina a Alicja czekała na swoją kolej. Chłopacy rzucili się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia a dziewczyny stały obok mnie z torbami czekając aż wskażę im miejsce gdzie będą mogły je zostawić. Uznałam, że Festus i Alistair będą spać w pokoju moich rodziców. Izka i Al u mojego brata a w pokoju gościnnym (w którym są 2 łóżka) zakwaterowałam Kaan'a i Kinnat. W moim pokoju łóżko było jednoosobowe a wolałam sama spać na materacu więc Alicję i Ariel musiałam zostawić w salonie na kanapach. Anders i ja mieliśmy spać w mojej sypialni. Zaniosłam moje rzeczy do pokoju. Wielki smok namalowany przeze mnie na ścianie ział ogniem paląc regały z książkami. Usiadłam w stosie poduszek leżącym obok nich. Przymknęłam na chwil,ę oczy. Pomyślałam mimo woli o babci. O tym co robiłaby teraz gdyby żyła. Ale nie żyła. Przestałam więc o tym myśleć. Do pokoju wszedł Anders uśmiechając się niepewnie.


pokój Matyldy


smok na ścianie :)


Festus- raport

Obudziłam się o świcie, przytulona do Alistaira. Spojrzałam na zegarek - było w pół do piątej. Wszyscy jeszcze spali. Spróbowałam delikatnie uwolnić się z uścisku mężczyzny, on jednak obudził się.
 - Co się dzieje, Festus? - zapytał zaspanym głosem.
 - Śpij, Alistair. Wszystko w porządku.
 - Dokąd się wybierasz? - drążył, już bardziej trzeźwy, gdy ubierałam elastyczne jeansy i ciemny golf z 3/4 rękawem.
 - Muszę odwiedzić przełożonych, wrócę z samochodem przed wyjazdem - zapomniałam wspomnieć, że jedyne auto, jakie miałam, stało w garażu agencji od ostatniej akcji. Byłam bardzo ciekawa, na jaki kolor przemalowali je tym razem.
 - Chcę iść z tobą - powiedział, po czym zaczął się gramolić z łóżka.
 - Nie mogę cię zabrać, naprawdę…
 - Nie możesz iść sama!
 - Dlaczego niby nie?
 - Wiesz przecież, że ktoś na nas poluje.
 - Dam radę, nie robię tego po raz pierwszy.
Alistair usiadł, niezadowolony. Kącik ust uniósł mi się w półuśmiechu.
 - Nie martw się. Wrócę, zanim zdążysz powiedzieć: "Festus, co się do cholery z Tobą dzieje?"
 - Bardzo zabawne - odparł tym swoim lekkim tonem, ale wciąż pozostał markotny.
Przywiązałam linę, puściłam do niego oczko i wyszłam oknem.
Toruń rozjaśniał się pomału łuną wschodzącego Słońca. Idąc, zastanawiałam się nad całą tą sytuacją. Wyjeżdżam i nie wiem, kiedy wrócę. Właściwie po co? Przecież tutaj mam takie cudowne życie: stałą pracę, uczelnię, nawet wypasione mieszkanie. Dlaczego miałabym chcieć zostawić to dla ludzi, których ledwo znałam?
Odpowiedź sama cisnęła mi się na usta: Przygoda! To było to, o czym zawsze czytałam w książkach, w co grałam w grach, co opisywałam w swoich opowiadaniach. Przygoda czekała na mnie, tam - z Matyldą, Ariel, Izką, Alistairem… Właśnie, Alistair. Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliśmy, a ja nie wiedziałam, czy to, co do niego czuję, jest tym, co on czuje do mnie. Wydawało mi się, jakbyśmy znali się od bardzo dawna. Jakbyśmy razem dorastali, wśród drzew i szczęku stali. Ale to przecież było niemożliwe - równie bez sensu, jak ta historia z Causlandami. A może jednak? Eh, jakie to trudne…
Gmach agencji wyglądał równie niepozornie, co ulica, na której się znajdował. Tylko nieliczni wiedzieli, że mieściła się tam fabryka z mini elektrownią nuklearną, gdzie eksperymentowano zarówno na zwierzętach, jak i ludziach. Budowaliśmy chodzące, człekopodobne maszyny, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Testowaliśmy latające deskorolki, jetpacki i narkotyki, dziesiątkujące ludność Afryki. No i oczywiście kradliśmy technologie innym siatkom szpiegowskim. Wszystko dla Bossa.
Weszłam do środka głównymi drzwiami. Główny hol wyglądał jak każde wejście do ogromnej korporacji, z fontanną na środku, małą kawiarenką po lewej i windą naprzeciwko drzwi. Po prawej mieściła się recepcja. Zapytałam o Nicolasa, a uśmiechnięta kobieta w ołówkowej spódnicy odesłała mnie do podziemnych garaży. Zanim się odwróciłam, dostrzegłam jeszcze parę noży ukrytych w mało widocznych fałdach jej koszuli.
W przeszklonej windzie leciała uspokajająca muzyczka. Wcisnęłam odpowiedni przycisk i zjechałam w dół. Po chwili usłyszałam charakterystyczne "ding!" i zasuwa się otworzyła.
 - Przytrzymaj tutaj, Garret. Tak, dobrze… jeszcze odrobinę… - w progu usłyszałam głos Nicolasa, naszego mechanika. Wszyscy tak na niego mówili, porównywali go do słynnego Flamela od Kamienia Filozoficznego, ponieważ z niczego potrafił zrobić prawdziwie "złote" rzeczy.
 - Czołem, Nicolas! - krzyknęłam. Mój głos rozszedł się echem po pomieszczeniu. Weszłam głębiej i moim oczom ukazał się duży, wściekle czerwony, ośmioosobowy van z napędem na cztery koła.
 - Hej, Festus! - powiedział mechanik, wyjeżdżając spod samochodu.
 - Przyszłam zobaczyć jak idzie wam robota.
 - Już prawie kończymy - rzuciła luźno Garret, wyłaniając się zza maszyny i wycierając smar z rąk. Była asystentką Nicolasa, choć za ich plecami obstawialiśmy, czy nie są przypadkiem razem.
 - Cudnie! Czerwony, co? Przynajmniej nie sraczkowaty, jak ostatnio. Bo wiecie, wyjeżdżam z miasta… - zaczęłam z entuzjazmem, ale Nicolas mi przerwał.
 - Boss nie będzie zadowolony, miał dla ciebie jakąś dużą robotę.
 - Przynajmniej tak mówi się na gościńcu - zacytowała Garret z uśmiechem, a mi od razu przypomniał się Alistair. Żołądek wywrócił mi się do góry nogami.
 - Ugh, muszę do niego iść, prawda?
 - I koniecznie zdać raport. Masz wszystko?
 - Oczywiście, że mam - nie było dla nich ważne, co mam, tylko czy mam. O szczegółach się nie mówiło.
 - Dobra, wpadnę po auto za kwadrans - powiedziałam i już miałam odejść, gdy Nicolas chwycił mnie za nadgarstek.
 - Festus… Nie zaprzepaść takiej szansy. - szepnął i mnie puścił. Nie odwracając się, pobiegłam do windy.
Biuro Bossa znajdowało się na najwyższym piętrze, za pancernymi drzwiami. Ściany pomalowane były na ciemno-bordowy kolor, a sufit na czarno - zawsze miałam wrażenie, że wchodzę do piekła. Boss, czyli mój Szef, był wysokim, groźnym mężczyzną. Nikt nie potrafił inaczej zdefiniować jego wyglądu. Nikt nie śmiał też mówić o nim inaczej, jak Boss.
 - Oczekiwałem cię, Festus - zaczął niskim głosem, gdy weszłam. - Raportuj.
Opowiedziałam mu jak włamałam się do muzeum, wykradłam lusterko i jak dziwne stwory umożliwiły mi ucieczkę. Zatuszowałam cały udział reszty drużyny, ale nie zrobiłam tego dość umiejętnie. Mimo to, Boss nie drążył tematu, przyjął przedmiot i dokładnie obejrzał.
 - Doskonale - moje źrenice rozszerzyły się. TO ewidentnie był komplement, w dodatku z ust samego Bossa. - Festus, mam dla ciebie zadanie. Duże i trudne zadanie. Liczę na to, że nie zawiedziesz.
 - Bossie, ja… - jąkałam się. Nie pamiętałam, aby ktoś kiedykolwiek prosił go o wolne. - Ja chciałabym wziąć kilka dni…
Jego rysy nagle stały się twarde, a oczy zalśniły nieprzyjemnym, czerwonym blaskiem.
 - Rozumiem - przerwał mi. - Dokąd się udajesz?
 - Do Barcina - powiedziałam, już trochę pewniej.
 - Więc praca, jaką dla ciebie mam, będzie po drodze - uśmiechnął się paskudnie. Po plecach przeszły mi ciarki. - Nie dostaniesz wychodnego, ale zajmiesz się celem - podał mi brązową kopertę. - Tym razem twoim zadaniem będzie wyeliminowanie osoby, której dane masz w kopercie. Dowiedzieliśmy się, że znajduje się właśnie w tej okolicy. Po wykonaniu od razu przyjdź do mnie z raportem. Zapamiętaj, gdzie schowałaś ciało.
 - Tak jest - szepnęłam z zaciśniętym gardłem. Muszę kogoś sprzątnąć. Zostać mordercą.
 - Dziękuję Festus. Możesz już iść. Szerokiej drogi - powiedział na odchodne i odwrócił się ostentacyjnie do okna.
Wychodząc myślałam gorączkowo. Wszystko inne uciekło jakby na drugi plan. Miałam zabić swój pierwszy cel. Zostałam obdarzona ogromnym zaufanie, spotkał mnie zaszczyt - nie każdy w agencji zostawał killerem, a już na pewno nie z dnia na dzień. Co sprawiło, że Boss wybrał akurat mnie?
Odebrałam od Nicolasa kluczyki, pożegnałam się i odjechałam w stronę domu. Było w pół do ósmej, niedługo wszyscy zaczną się budzić. Na siedzeniu obok mnie leżała nieotwarta koperta - bałam się zajrzeć do środka. Postanowiłam nie mówić reszcie, chyba że ze mnie zaczną to wyciągać.
Tak jak myślałam, Alistair czekał na mnie przed budynkiem. Na widok czerwonego vana jego twarz zmieniła wyraz.

czwartek, 20 marca 2014

środa, 12 marca 2014

Alistair- plan wyjazdu

Rozmroziliśmy Festus i zjawiła się Alicja. Spadła od tak z dziury w suficie, która chwilę potem się zasklepiła. Rozmawialiśmy później długo. Matylda zapytała Festus czy ma samochód.
-Tak, dlaczego pytasz?
-Widzicie, mój samochód jest 9-cio osobowy. Gdy zjawił się Kaan zajął ostatnie miejsce a Alicja jest dziesiąta i tym samym potrzeba nam więcej miejsc.- Spojrzała na zegarek. Wskazywał 19:46.- I śmiem twierdzić, że powinniśmy się zbierać do swoich pokoi jeśli jutro rano mamy wyjechać.- wstała i wyszła do swojego pokoju. Reszta poszła w jej ślady. Stara Betty pokazała Alicji puste lokum a ja zabrałem Festus do jej sypialni. Światło zapaliło się gdy weszliśmy. Położyłem czarnowłosą na łóżku i usiadłem obok. Wtuliła się w mój tors drżąc z zimna. Leżeliśmy tak parę godzin. Wpatrywałem się cały czas w jej twarz. Ostre jak na kobietę rysy, które miał każdy Cousland. Była też uparta. Nie miałem wątpliwości, że była córką Arla Denerim- stolicy mojego państwa. Ale dlaczego żyła tutaj? To były pytania, na które odpowiedzi miałem dopiero otrzymać. Zasypiałem długo wsłuchując się w ciszę i ciszy szloch.

niedziela, 9 marca 2014

Matylda- w króliczej norze

Odzyskałam przytomność gdy za oknem zapadał już płonący zmierzch. Leżałam na podłodze ale nie w miejscu gdzie upadła po zamrożeniu Festus. Jej też nie było. W ogóle było pusto. Potarłam czoło i odgarnęłam z niego kosmyk włosów. Odzyskał już naturalny kolor. Wstała i zatoczyłam się. Alkohol i wyczerpanie nie były najlepszym połączeniem ale nie byłam pijana- raczej miałam kaca. Ale niemożliwe żeby tak szybko! Wyszłam z pokoju i dołączyłam do reszty w kuchni. Obrzucili mnie karcącymi spojrzeniami i milczeli. Czułam si podle. Na środku kuchni stała zamrożona Festus a obok niej Anders z suszarką w ręce. Wyszłam na korytarz i zaszlochałam cicho. Co się ze mną działo? Usiadłam pod ścianą wpatrując się w nicość. Po dłuższym czasie usłyszałam szczękanie zębami i cichy głos gospodyni. Salwa śmiechu i... huk. Otarłam łzy wciąż palące moje policzki i pobiegłam do kuchni. W suficie właśnie zamykała się dziura a na podłodze leżała dziewczyna. Usiadła i przeczesała ręką lokowane blond włosy. Rozejrzała się zaskoczona.
-Kim jesteś?- zapytał ktoś.
-Ja? Alicja...- mówiła błądząc po naszych twarzach.
-Ale jak tu się nalazłaś?- zapytałam.
-No... królik. Szłam za białym królikiem i on miał kamizelkę. A potem zauważyłam dziurę i wpadłam przez nią tu.- zauważyłam, że Ariel miała ogromną chęć skomentowania stanu psychicznego Alicji. Musiała obejść się smakiem.
-Ja jestem Matylda, w skrócie Mati.- przedstawiłam wszystkich po kolei i przeszliśmy do salonu. Ktoś dał Festus ręczniki a Alistair okrył ją kocem gdy siadała na kanapie. Opowiedziałam dziewczynie o celu naszego zgromadzenia. Potem doszliśmy do wniosku, że odtworzyła ona część historii z "Alicji w krainie czarów".
-Oh... Ale właściwie to co potem chcecie zrobić? No wiesz- pojedziecie do ciebie, poszperacie trochę w książkach i co potem?- zastanowiłam się.
-To się okaże. A ty? Może chciałabyś pojechać z nami?- przypomniałam sobie nagle o ilości miejsc w moim samochodzie.- Cholera, Festus masz samochód?

Alicja- za królikiem

Moje baletki głucho stuknęły o parkiet, kiedy po wykonaniu skoku zwanego pas de chat stanęłam w poincie, opadłam na całą powierzchnię stóp i skłoniłam się w reweransie.
 Obok mnie Krystian także skłonił się głęboko, a na sali zawrzała burza oklasków. Moje loki opadające na twarz skryły zwycięski uśmiech. Kolejny udany występ, tym razem w toruńskiej operze – oby tak dalej. Skłoniliśmy się jeszcze raz, zanim kurtyna przesłoniła nas oboje. Poczułam, że chłopak szuka mojej ręki. Z rezygnacją pozwoliłam mu ująć moje dłonie. Popatrzył mi w twarz błyszczącymi oczyma. Był nawet przystojny, to fakt – wysoki, wysportowany, miał szlachetne, lecz łagodne rysy, bujne, kasztanowe włosy w rudym odcieniu i intensywnie zielone oczy.
 Niestety, nie mogłam mu dać, czego chciał. Był jedynie moim dobrym kolegą i partnerem w tańcu.
 - Alicjo… Kolejny sukces! Byłaś wspaniała – wyszeptał.
 - Tobie też nieźle poszło – uśmiechnęłam się przyjaźnie, ale patrzyłam na niego z niemym ostrzeżeniem. Najwyraźniej starał się to ignorować.
 - Nie sądzisz, że trzeba to jakoś uczcić? – poważnie spytał i przysunął się bliżej.
 - Raczej nie… - oznajmiłam drżącym głosem i spróbowałam wyjąć swoje dłonie w lekkich rękawiczkach bez palców z jego rąk. Niestety, tylko chwycił mnie mocniej.
 - Alicjo… Powtórzył i pochylił się nade mną. Jego intencje były aż nadto jasne, a usta chłopaka znajdowały się jakieś dziesięć centymetrów od moich.
 - Krystian, zostaw mnie! – mój adorator jedynie złapał mnie w talii. – Puszczaj! – wrzasnęłam i w przypływie rozpaczy kopnęłam go mocno w piszczel. Zaskoczony, zawył z bólu i rozluźnił uścisk. Skorzystałam z okazji i wyrwałam mu się, następnie ruszyłam biegiem przez korytarze. Zaskoczeni ludzie przystawali, by obejrzeć się na dziewczynę, która w chmurze białego tiulu sunie po polerowanej podłodze. Nie dbałam o to, zależało mi tylko na tym, by uciec przed Krystianem.
 Przy wyjściu stała Małgosia, moja dwudziestopięcioletnia, starsza siostra – wcielenie spokoju, mądrości i rozsądku. Na widok mnie, nadal ubranej w kostium baletowy, z pobladłą twarzą biegnącą przez tłum zdumionej widowni, krzyknęła:
 - Aliss! – było to przezwisko, nadane mi przez moją przyjaciółkę i stosowane głównie przez nią i rodzinę.
 Ale ja ani myślałam się zatrzymać. W mgnieniu oka wypadłam przez szerokie wrota w ciemną, toruńską noc. Szybko przeniosłam się z głównej ulicy w ciemniejsze zaułki. Tam przystanęłam i krew pulsująca mi w czaszce powoli się uspokajała. Oparłam się o chropowatą, zimną ścianę kamienicy. Mój oddech po szaleńczym biegu także zwalniał.
 A więc nadeszło to, czego się obawiałam. Krystian przełamał barierę i najwyraźniej to nie na przyjaźni mu zależało. Odkąd zaczął rzucać mi te czułe, znaczące spojrzenia, zawsze udawało mi się wywinąć, palnąć jakiś żart i przerwać jego działania. Cóż… Jedna nieostrożna chwila tête-à-tête, a on próbuje mnie pocałować. Zalała mnie fala wściekłości. Dlaczego on to robi?! Mówię mu, żeby przestał, ale on nie liczy się z moim zdaniem, to nie o mnie mu chodzi, a o uczucie. Mogliśmy zacząć przyjaźń, ale nie! On oczywiście musi wszystko psuć, wybić się ze swoimi wyczynami i walczyć!
 Kiedy tak stałam i piekliłam się na Krystiana, usłyszałam coś dziwnego. Jakby ktoś puścił bardzo cicho jakąś piosenkę(http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=5NQzmGYWk6w) i bardzo wolno ją podgłaśniał. Powiał wiatr. Ogarnęło mnie jakieś dziwne przeczucie, jakby… jakbym to już kiedyś słyszała. U wylotu uliczki mignął mi jakiś biały kształt. Zaintrygowana nim i piosenką rozbrzmiewającą jakby z jego strony, ruszyłam naprzód. Biały kształt malał, ale ja podążyłam za nim. Czy to kot? Czy może raczej pies? Gdybym była poza miastem, uznałabym, że to zając.
 Mój oddech znów przyspieszał, lecz nie ze wzburzenia, a zaintrygowania „duchem” migającym na rogach uliczek oraz słowem „Alice”, które wyłapywałam z wysokich głosów śpiewających pieśń. W końcu zbliżyłam się do przewodnika na tyle, by zobaczyć kim jest.
 Był to biały królik w marynarce.
Jeszcze bardziej zaciekawiona, przyspieszyłam. Ktoś postronny stwierdziłby, że dziwną rzeczą jest, iż nie przejęłam się postacią osobnika wiodącego mnie przez uliczki Torunia – lecz cóż. Nie jestem normalna.
 Wbiegłam na kolejną uliczkę i zobaczyłam, że królik znika w idealnie okrągłej, czarnej dziurze w ziemi. Nie była to studzienka kanalizacyjna - po prostu dziura. Podbiegłam do niej i oparłam się drżącymi dłońmi o krawędź. Pochyliłam się nad nieprzeniknioną czernią. To stamtąd dobywała się piosenka. Teraz słyszałam ją tak głośno, że przenikała każdą komórkę mojego ciała, bębenki w uszach pękały a głosy śpiewały na tyle wysoko, że nie dało się ich zrozumieć. Jeszcze bardziej schyliłam się nad „norą”, tak że moja głowa prawie całkowicie w niej zniknęła, ale nie dostrzegłam niczego.
 Nagle, mocny, dziwny i niespodziewany podmuch wiatru sprawił, że zachwiałam się, ręce zsunęły w dziurę a za nimi wpadła reszta mojego ciała. Nie zdążyłam nawet wrzasnąć, a ciemność zastąpiło ciepłe światło. Wylądowałam na podłodze w jakimś pokoju pełnym młodych ludzi.

sobota, 8 marca 2014

Nowa!

Wchodzę na pocztę a tu niespodzianka! Kolejna postać dołącza do bloga. Witamy w naszym gronie Alicję! :)


piątek, 7 marca 2014

Anders- zamrożona i nieprzytomna

Rozmawiałem z Kinnat, gdy poczułem ogromne uwolnienie energii. Rozejrzałem się w poszukiwaniu Matyldy- nie było jej w kuchni. Chwyciłem dziewczynę za nadgarstek i szybko pobiegliśmy na górę.
W pokoju Mati zastaliśmy zaskoczonego Kaana, Alistaira siedzącego na krześle z twarzą w dłoniach, nieprzytomną Matyldę na łóżku i… zamrożoną Festus. Przekląłem brzydko, po krasnoludzku.
 - Co się tutaj wydarzyło?- pisnęła Kinnat, po czym zaczęła świergotać w jakiś zapomnianym dialekcie, chwilami zajeżdżając po łacinie.
 - To ona- szepnął oskarżycielsko Alistair. Wskazał na łóżko. Miał podkrążone, opuchnięte oczy.
 - Co, Templariuszu, odrobina magii i się załamujesz? - zapytałem perfidnie. Wiedziałem, że nie powinienem, ale nie mogłem się powstrzymać. Mężczyzna wstał i zamachnął się na mnie. Ledwo uskoczyłem, w pokoju Kapturka nie było dużo miejsca.- Ej, spokojnie! Jak mnie skrzywdzisz, mogą zajść nieodwracalne zmiany.
 - Odwal się od Festus!- krzyknął na mnie. Moje oczy zapłonęły, moc rozchodziła się wzdłuż moich dłoni.
 - Jak sobie życzysz- wycedziłem. Tymczasem Kinnat podeszła do bryły lodu.
 - Alistair, próbowałeś do niej mówić?- zapytała, a ja pomyślałem, że im obu już odbiło.
 - Dlaczego miałby to…- próbowałem się wtrącić, ale dziewczyna tylko mnie uciszyła.
 - Zajmij się Matyldą, Apostato- powiedział Alistair z pogardą.- Co masz na myśli?
 - Ona cię czuje. Musisz ją tylko obudzić- mówiła spokojnie i pewnie. Czyżby to właśnie była jej baśń? Podszedłem do leżącej na łóżku, zbadałem jej puls. Coś musiało na nią wpłynąć, jakiś urok lub coś w tym rodzaju. Już zanim dotknąłem materaca, wyczułem wibrujące zaklęcie. Szybko przeniosłem nieprzytomną na podłogę i wyrzuciłem cały materac za okno. Na samą myśl, że Festus zabije mnie, gdy się dowie, parsknąłem śmiechem.
Tymczasem Alistair nieudolnie próbował przemówić do lodowej figury. Był coraz bardziej zdesperowany- to już drugi raz, gdy przepis z baśni nie zadziałał. Kinnat myślała gorączkowo, co było nie tak.
 - Nie widzieliście czasem suszarki do włosów? - próbowałem podsunąć im pomysł. Alistair był wściekły, ale Kinnat od razu skojarzyła.
 - Ariel powinna jakąś mieć! - pobiegła do jej pokoju. My spróbowaliśmy przenieść Festus na dół, do kuchni, gdzie było cieplej. Reszta patrzyła na nas z niedowierzaniem i zaciekawieniem. Po chwili przybiegła Kinnat z suszarką. Zabraliśmy się do odmrażania, a Alistair poszedł na górę zostać samemu ze swoimi smutkami.

wtorek, 4 marca 2014

Festus- atak Matyldy

Wciąż byłam przytłumiona wiadomościami. W ciągu kilku dni tyle się zmieniło… Miałam być dziedziczką jakiegoś szlachcica z gry, a do tego ktoś na nas polował. Dlatego z takim entuzjazmem  przyjęłam wiadomość, że uzupełnili zapasy alkoholu w lodówce. Sama wolałam energetyki, ale czasami dobrze było się trochę zakręcić.
Zaczęliśmy pić, wszystkim rozwiązały się języki. Rozmawialiśmy o tym, jak spędzimy następny dzień, gdy usłyszeliśmy pukanie. Okazało się, że to niejaki Kaan chciał dołączyć do nas. Od razu postanowiłam nie wpuszczać go na strych. Szybko wszyscy się z nim zaprzyjaźnili, ale ja nie byłam pewna jego zamiarów.
Po jakimś czasie Matylda poszła do siebie, lekko się zataczając.
 - Anders, nie uważasz, że powinieneś zajrzeć do swojej dziewczyny? - zasugerowałam z ironią.
 - Err… mówiłaś coś? - powiedział od rzeczy. Musiał być lekko podchmielony, albo po prostu zbyt zajęty flirtowaniem z Kinnat. Postanowiłam, że sama do niej zajrzę.
Już na korytarzu wiedziałam, że coś jest nie w porządku. Waliłam głośno w drzwi jej pokoju.
 - Matylda!? - krzyczałam. - Jesteś tam? - wbiłam się do środka. Matylda leżała na podłodze, zwijając się w konwulsjach. Po jej brodzie pociekła strużka spienionej śliny. - Niech ktoś szybko przyjdzie! - rzuciłam w kierunku schodów, ale jakbym mówiła do ściany. Przybiegł tylko Alistair i Nowy. Zaniemówili, a ja próbowałam ją uspokoić. Była tak rozhisteryzowana, że mnie nie rozpoznała. Chwyciłam ją za ramiona.
 - Matylda, słyszysz? Ocknij się! - nie dawało to skutków. Dziewczyna wyskandowała zaklęcie i zrobiło mi się bardzo zimno. Nie mogła się ruszyć - zamroziła mnie. Przeklęłam w duchu Andersa i całą tę ich magię. Powoli traciłam przytomność.

poniedziałek, 3 marca 2014

Matylda- starcie

Deklaracja Kaan'a, że będzie wiernie obstawał przy naszej drużynie uzupełniła liczbę wolnych miejsc w moim samochodzie. Ale była dopiero 14:00 i pomyślałam, że do mojego domu wyjedziemy jutro rano. Mieliśmy więc jeszcze cały dzień. Pozostali przyjęli tą wiadomość optymistycznie ale mi nie uśmiechało się przez najbliższe kilka godzin czekać na sen. Ekipa zaczęła planować. Ktoś podrzucił pomysł przejścia się po Toruniu jak normalni turyści. Ktoś inny zaproponował teatr. W głowie zaczęło mi lekko huczeć. Alkohol dawał o sobie znak. Możliwe, że wypiłam już dziś za dużo. Wstałam, pociągnęłam z butelki kolejny łyk piwa i lekko się zataczając poszłam do mojego pokoju. Czułam na sobie zażenowane spojrzenia moich przyjaciół. Może ta cała sytuacja zaczęła mnie przerastać? Nie, po prostu lubiłam pić. Opadłam ciężko na miękki materac wprawiony w ramę łóżka i zaczęłam mruczeć cicho piosenkę Stairway to heaven. Powieki ciążyły mi mocno.
-Co ty ze sobą robisz?- usłyszałam lekko zachrypnięty głos. Myśląc, że to ktoś z moich rówieśników odwróciłam się leniwie. Na fotelu siedziała... moja babcia. Wyprostowałam się błyskawicznie i zakręciło mi się w głowie. Co tu się dzieje?! Babcia patrzyła na mnie zawiedziona. Naprawdę było to czuć. Szczerze mówiąc zawsze czułam, że zawodziłam ją na każdym kroku. Słabe oceny, konkurs, w którym nie zajęłam żadnego wysokiego miejsca... Było tego tak wiele... Z moich oczu poleciały łzy a ja sama zaczęłam łkać jak dziecko. Opuściłam głowę. Usłyszałam jak babcia głośno wciąga powietrze.
-No chodź już.- wyciągnęła do mnie ręce. Podeszłam do niej i usiadłam na kolanach. Przytuliła mnie jak kiedyś. Gdy jeszcze żyła. Oddech babci był głośny i zachrypnięty. Choć byłam osłabiona rytuałem Andersa czułam zapach perfum babci... choć przebijało się przez nie coś jeszcze.... Coś jak... Mech? Miarowy oddech przeszedł w głośne warczenie a ubranie popękało. Spojrzałam w oczy bab... Wilka. Spadłam z krzesła i spojrzałam mu w oczy. Oślepiło mnie blade światło. Gdy zaczęłam znów widzieć zwierzę pochylało się nade mną i próbowało wyszarpnąć z mojego ramienia kawał ciała. Wrzasnęłam z bólu i chwyciłam leżący obok metalowy taboret. Ogłuszyłam chwilowo wilka ale otrząsnął się chwilę po mnie. Z rany w ręce sączyła się posoka. Warg ruszył na mnie a ja próbowałam przypomnieć sobie czego uczył mnie Anders. Złożyłam dłonie jak do modlitwy rozwierając je przy palcach i wykrzyczałam zaklęcie. W jednej chwili stała przede mną lodowa rzeźba. Opuściłam ręce. Nie czułam ramienia. Podeszłam do przeciwnika i kopnęłam go. Po podłodze potoczyło się tysiąc kawałków lodu. Poczułam jak ucieka ze mnie energia. I wtedy upadłam.

niedziela, 2 marca 2014

Izka- pocałunek

Al  powiedział, że mnie kocha... Prawdę mówiąc mnie zatkało. Gdy mnie przytulał, poczułam się bezpiecznie i tak jak by cały świat, nie istniał.
 Gdy, jak mnie już poinformowano, byliśmy bezpieczni w mieszkaniu  Śnieżki chwile rozmawialiśmy, Al cały czas ze mnie chichotał bo zwracałam się do ściany J Po pogaduszkach przy piwie ( ja oczywiście nigdy tego do ust nie wezmę )  Al i ja poszliśmy do pokoju. Posadziwszy mnie koło siebie na łóżku, rzekł  czule :
- Izka wtedy tam no wiesz co się wydarzyło i.. czemu do diabła nie widzisz ? – opowiedziałam mu całą historie o Bestii…
- I tyle… potem  już no wiesz – uśmiechnęłam się smutno, nie widziałam wyrazu jego twarzy ale chciałam  brakowało mi tych cudnych oczu
- Wiem powiedziałem, że cię kocham – wtedy poczułam jak jego ręce  na ramionach i usłyszałam coś co wprawiło mnie w drżenie strun w sercu – Izka ja… mówiłem poważnie nie zranię  cię proszę uwierz  mi, że nigdy już cię nikt nie skrzywdzi… ty mi nadal nie wierzysz prawda? – odwróciłam głowę kochałam go ale jednak nadal trochę  się bałam, że go strącę – wiesz mam pomysł jak ci to udowodnić … -wtedy   mnie pocałował ale nie był to jeden z tych pocałunków, pokazywanych w telenowelach, kiedy to ukochany porywa wybrankę w szalonym uścisku i całuje ją do utraty tchu... delikatniejszego pocałunku niż ten Ala  nie mogłam sobie wymarzyć, on mnie prawie nie dotykał poza palcami które leciutko muskały moje ramiona i oczywiście ustami a co najzabawniejsze on się z tym pocałunkiem wcale nie śpieszył…
- Teraz już wierzysz że cię kocham – powiedział gdy już przestaliśmy. W odpowiedzi jak idiotka pokiwałam głową. Nie wiedziałam gdzie patrzę ale wiedziałam gdzie bym chciała patrzeć – w jego oczy, jak dobrze że siedziałam bo jak bym stała to ugięły by mi się kolana.   
- Ja ciebie też- rzekłam gdy, już mogłam mówić cudownie mrowiły mnie usta po chwili objęłam go ramionami za szyje i znowu się całowaliśmy tyle że nam w porównaniu do Mati i Andersa nikt nie przerywał…
Siedzieliśmy w pokoju jeszcze z jakąś godzinę gadając i całując się, po czym poszliśmy do kuchni (w sumie zostałam zaprowadzona do kuchni) zastaliśmy Kinnat wraz z Ariel. Zaczęliśmy konwersacje z Kinnat bo Ariel nie mogła mówić ni stąd ni zowąd Kinnat wypaliła:
- co robiliście w pokoju całowaliście się ?- zagięła mnie Al który mnie teraz  obejmował powiedział
- Tak a co ? – co mnie zagięło jeszcze bardziej ale uśmiechnięta wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę poczułam całusa w czoło  zarumieniłam się myślę że ładnie  ale przecież nie widzę…

piątek, 28 lutego 2014

Matylda- niespodziewany gość

Kaan wparował do mojego pokoju, w którym toczyła się rozmowa między mną, Festus, Alistairem i Andersem. Zaczął mówić chaotycznie o swoim przeczuciu i pochodzeniu. I skąd on na litość boską miał te miecze?! Mamy XXI wiek! Czarnowłosa i templariusz rozmawiali z przybyszem a ja i mag tylko się przyglądaliśmy. Kaan choć dopiero się zjawił wzbudził moje zaufanie. Ale nie zamierzałam ot tak zacząć robić wszystko zgodnie z jego wolą. Na moją przyjaźń trzeba sobie zapracować. Poszliśmy w piątkę do kuchni. Ze zdziwieniem zauważyłam, że słońce stało już wysoko na niebie a co więcej chyliło się już ku zachodowi zalewając pomieszczenie pomarańczowym blaskiem. Zastaliśmy tu Kinnat, Ariel, Ala i Izkę. Zdziwieni wybałuszali oczy.
-To Kaan. Przyłączy się do nas.- powiedziałam niepewnie. Rozgorzały rozmowy a na stole pojawiło się jedzenie i picie. Ktoś uzupełnił zapas piwa. Może nawet było go więcej niż poprzednio. Otworzyłam butelkę i zaczęłam wlewać w siebie złoty trunek. Nie wiedziałam co myśleć o nowym. Zjawił się nagle niewiele o sobie mówiąc. Trzeba będzie wyciągnąć z niego parę informacji. Pan Skoczysław zakręcił się na blacie za moimi plecami. Nie było mleka ale chyba zadowolił się odrobiną rozlanego przeze mnie piwa. Wsłuchiwałam się w rozmowy wyrzucając powoli z moich myśli wspomnienie rozmowy mojej i Andersa.
-Więc może powiedz nam... Dlaczego szukałeś akurat nas? I dlaczego w ogóle szukałeś? Nie chodzi mi o to, że czułeś. Skąd nas znasz? Hmm?

Kaan- pierwsze wrażenie

Stałem pod drzwiami słysząc ich rozmowę. Targały mną wątpliwości.
-A co jeśli mnie odrzucą?- spytałem sam siebie. Rozumiałem, że mogą różnie zareagować. Przecież jestem im właściwie obcy. Jednak nie miałem wyboru. Tylko oni mi zostali, tylko oni... To moja jedyna i ostatnia nadzieja...
Stałem tak pod drzwiami jeszcze kilka minut aż w końcu się zdecydowałem i nacisnąłem klamkę. Nie otworzyłem jednak drzwi, stałem tak w bezruchu jeszcze kilka chwil. Myśli latały mi po głowie jak oszalałe. Jednak nareszcie się przełamałem i wszedłem do pokoju, w którym przebywali.
-Witajcie- powiedziałem krótko.- Nazywam się Kaan, dla ludzi mgielny łowca. Nie znacie mnie ale to lepiej. Ja właściwie też was nie znam, szukałem was od kilku dni bezskutecznie. A gdy chciałem odpocząć dowiedziałem się, że tu jesteście.
-A o co ci właściwie chodzi? Dlaczego nas szukałeś?- zapytał Alistair.
-Chcę wam pomóc! Chcę się do was przyłączyć! Nazwij to jak chcesz. Chcę was wesprzeć! Nie boję się śmierci, nie mam nic do stracenia.- powiedziałem sięgając zza pleców swoje oba ząbkowane miecze.- Balastem też nie będę. Umiem sobie poradzić.
-Interesujące.- szepnęła Festus.- Z jakiego powodu chcesz nas wesprzeć?
-Nie wiem... Po prostu czuję, że tak muszę zrobić, że cały chaos wokół mnie to część czegoś większego.
-Jaki chaos masz na myśli?
-Wszystkie wydarzenia związane ze mną w szczególności wybicie całej mojej rodziny i rozczłonkowanie cała brata, które znalazłem u siebie w domu. Wiem, że to może ktoś opętany. Jednak nie możliwe, że wszyscy naraz...
-Zaraz, zaraz! Jaki opętany?!- wtrącił Alistair.
-Opętany to członek mojego rodu, który stracił zmysły z powodu rytuału Kirgo czyli oczyszczenia. Raz w roku tracą nad sobą kontrolę i wtedy są niebezpieczni a co gorsza nie odróżniają wroga od sojusznika.

Nowy!

Dziś dołączył do nas Kaan. Bardzo tajemniczy jegomość, który na dodatek nie przysłał zdjęcia więc ludzie wysilcie wyobraźnię :) Witamy Kaan'a!

środa, 26 lutego 2014

Matylda- pochodzenie Festus

-Anders, to była magia krwi. Nie możemy ot tak o tym zapomnieć.- tłumaczyłam magowi. Siedzieliśmy w moim pokoju. Przyszedł zapewne z nadzieją na jakieś namiętne zdarzenie ale oparłam się. Siedziałam na łóżku, on naprzeciwko w fotelu obrotowym. Ręce miał złożone w piramidkę a brwi zmarszczone. Po chwili usiadł obok mnie na miękkim materacu.- Zmusiłeś mnie podstępem do tego abym uczestniczyła w tym rytuale. Wiedziałeś, że nie pozwolę Festus umrzeć. Zresztą nieważne kto z nich by tam leżał i tak bym to zrobiła. Ale na litość boską mogłeś powiedzieć mi wcześniej!- W tej chwili usłyszeliśmy pukanie a drzwi pokoju otworzyły się. Weszła Festus prowadząc za sobą za rękę Alistaira. Dziewczyna rzuciła do Andersa, że on powinien coś wiedzieć ale nie zrozumiałam o co jej chodziło. Nagle wpadłam na coś po paru wymienionych zdaniach i wysuniętej teorii o pochodzeniu Festus.
-Jeśli mogę wtrącić to... Czy pamiętacie co przytrafiło się Causlandom?- wszyscy spojrzeli na mnie. Poczułam, że lekko się rumienię od nadmiaru spojrzeń.- Eh... Arl Howe był zaufanym doradcą twojego ojca, Festus. I być może nie wiesz o tym bo dopiero zaczęłaś grę ale on was zdradził. Gdy twój ojciec miał dołączyć do twojego brata na wojnie on wymordował wszystkich ludzi, którzy zostali. Wszystkich. Twoja bratowa i bratanek umarli. Twoja matka została z umierającym ojcem a ty ruszyłaś z Duncanem żeby zostać szarą strażniczką.- dokończyłam. Czarnowłosa dziewczyna patrzyła na mnie z otwartymi ustami. Chłopacy unosili brwi. Chyba powinnam lepiej dobierać słowa. W końcu powiedziałam jej, że prawie wszyscy jej bliscy zginęli. Alistair objął ją ramieniem. Czulej niż robił to wcześniej. Usiedli na łóżku. Ja i Anders staliśmy.
-Ah... a ty? Co masz mi do powiedzenia?- skierowała pytanie do maga.