sobota, 29 marca 2014

Obywatelki i Obywatele!

Pragnę zauważyć, że ostatnie opowiadanie (nie licząc mnie, Festus, Alistaira, Andersa i nowo przybyłej Alicji) napisała Izka a było to 2 marca, czyli prawie miesiąc temu. Pisałam, że jeżeli ktoś nie będzie pisał dłużej niż miesiąc to po prostu go usunę, a ponieważ nie chcę tego robić apeluję by każdy z was napisał nawet najkrótsze opowiadanie. Macie przecież dużo tematów. Jak minęła podróż? Co robicie u mnie w domu? Może co o kim myślicie? Co chcecie. Bardzo proszę :)

 Matylda

niedziela, 23 marca 2014

Matylda- wreszcie w domu

Otworzyłam ciężkie napuchnięte powieki, których nie udało mi się zmrużyć przez całą noc. Zegarek wyświetlał 7:36. Wstałam i wciągnęłam na siebie świeże ubrania. Czerwona bluza z kapturem, którą dostałam na 10-te urodziny od babci, znoszone jeansy i czarna koszulka. Chwyciłam torbę i płaszcz po czym wyszłam z pokoju. Drużyna zaczynała się zbierać. Al flirtował z Izką, Anders tłumaczył coś Kinnat, reszta stała po kątach. Gdy wyszłam wszyscy spojrzeli na mnie milknąc na chwilę. Pogarda. To rysowało się w ich oczach. Zamroziłam Festus prawie doprowadzając do jej śmierci. Byłam niebezpieczna. Śnieżka weszła do salonu rozpromieniona.
-Mam kluczyki. Możemy jechać. Wszyscy spakowani?- pokiwaliśmy głowami. Ja usiadłam za kółkiem mojego samochodu- Festus swojego. Ze mną pojechali: Anders, Ariel, Kaan i Alicja. Z Festus: Alistair, Kinnat, Izka i Al. Tym razem z oczywistych względów w aucie było luźniej. Z tyłu usiedli Kaan i Anders debatując o czymś zawzięcie, w środku Alicja przysłuchując się im a obok mnie Ariel mając zapewne nadzieję na milczącego towarzysza. Trafiła dobrze. W drugim samochodzie również zajęto miejsca i wyjechaliśmy spod domu Festus. Dłonie zaciskane na kierownicy zaczęły mi mięknąć po dłuższym (jak mi się zdawało) czasie. W istocie było to jakieś 15 minut. Zdążyliśmy już opuścić granice Torunia gdy poczułam, że coś mi chyba umknęło. Był to spory kawałek trasy. Zasnęłam! Zerknęłam w stronę Ariel ale tego nie zauważyła. Zamrugałam kilka razy i podgłośniłam radio. Poczułam na plecach spojrzenia. Drzewa za oknami przewijały się szybko zlewając w jedną smugę. Czerwonowłosa zaczęła stukać palcem w kolano w rytm muzyki. W lusterku wciąż widziałam samochód. Jechał za nami od miasta. Przyspieszyłam trochę a czerwone auto za mną. Zaczęłam nabierać prędkości ale nie mogłam go zgubić. Nie wiem czego ode mnie chcieli! Poczułam dłoń na moim ramieniu.
-Mati co ty robisz?- usłyszałam głos Andersa. Nagle przyszło mi do głowy, że właściwie nie wiem co robię. Zaczęłam zwalniać uświadomiwszy sobie, że jedzie za mną Festus z resztą paczki. Ktoś podał mi termos. W moje nozdrza uderzył zapach kawy. Wypiłam łapczywie parę łyków parząc sobie język. Do Barcina dojechaliśmy już spokojnie. Podjechałam pod bramę, wysiadłam i otworzyłam ją.Wjechałam do garażu. Rodziców nie było- pojechali na miesiąc w góry, a mój brat studiował w Krakowie. Wprowadziłam znajomych do domu. Izka od razu dorwała się do pianina a Alicja czekała na swoją kolej. Chłopacy rzucili się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia a dziewczyny stały obok mnie z torbami czekając aż wskażę im miejsce gdzie będą mogły je zostawić. Uznałam, że Festus i Alistair będą spać w pokoju moich rodziców. Izka i Al u mojego brata a w pokoju gościnnym (w którym są 2 łóżka) zakwaterowałam Kaan'a i Kinnat. W moim pokoju łóżko było jednoosobowe a wolałam sama spać na materacu więc Alicję i Ariel musiałam zostawić w salonie na kanapach. Anders i ja mieliśmy spać w mojej sypialni. Zaniosłam moje rzeczy do pokoju. Wielki smok namalowany przeze mnie na ścianie ział ogniem paląc regały z książkami. Usiadłam w stosie poduszek leżącym obok nich. Przymknęłam na chwil,ę oczy. Pomyślałam mimo woli o babci. O tym co robiłaby teraz gdyby żyła. Ale nie żyła. Przestałam więc o tym myśleć. Do pokoju wszedł Anders uśmiechając się niepewnie.


pokój Matyldy


smok na ścianie :)


Festus- raport

Obudziłam się o świcie, przytulona do Alistaira. Spojrzałam na zegarek - było w pół do piątej. Wszyscy jeszcze spali. Spróbowałam delikatnie uwolnić się z uścisku mężczyzny, on jednak obudził się.
 - Co się dzieje, Festus? - zapytał zaspanym głosem.
 - Śpij, Alistair. Wszystko w porządku.
 - Dokąd się wybierasz? - drążył, już bardziej trzeźwy, gdy ubierałam elastyczne jeansy i ciemny golf z 3/4 rękawem.
 - Muszę odwiedzić przełożonych, wrócę z samochodem przed wyjazdem - zapomniałam wspomnieć, że jedyne auto, jakie miałam, stało w garażu agencji od ostatniej akcji. Byłam bardzo ciekawa, na jaki kolor przemalowali je tym razem.
 - Chcę iść z tobą - powiedział, po czym zaczął się gramolić z łóżka.
 - Nie mogę cię zabrać, naprawdę…
 - Nie możesz iść sama!
 - Dlaczego niby nie?
 - Wiesz przecież, że ktoś na nas poluje.
 - Dam radę, nie robię tego po raz pierwszy.
Alistair usiadł, niezadowolony. Kącik ust uniósł mi się w półuśmiechu.
 - Nie martw się. Wrócę, zanim zdążysz powiedzieć: "Festus, co się do cholery z Tobą dzieje?"
 - Bardzo zabawne - odparł tym swoim lekkim tonem, ale wciąż pozostał markotny.
Przywiązałam linę, puściłam do niego oczko i wyszłam oknem.
Toruń rozjaśniał się pomału łuną wschodzącego Słońca. Idąc, zastanawiałam się nad całą tą sytuacją. Wyjeżdżam i nie wiem, kiedy wrócę. Właściwie po co? Przecież tutaj mam takie cudowne życie: stałą pracę, uczelnię, nawet wypasione mieszkanie. Dlaczego miałabym chcieć zostawić to dla ludzi, których ledwo znałam?
Odpowiedź sama cisnęła mi się na usta: Przygoda! To było to, o czym zawsze czytałam w książkach, w co grałam w grach, co opisywałam w swoich opowiadaniach. Przygoda czekała na mnie, tam - z Matyldą, Ariel, Izką, Alistairem… Właśnie, Alistair. Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliśmy, a ja nie wiedziałam, czy to, co do niego czuję, jest tym, co on czuje do mnie. Wydawało mi się, jakbyśmy znali się od bardzo dawna. Jakbyśmy razem dorastali, wśród drzew i szczęku stali. Ale to przecież było niemożliwe - równie bez sensu, jak ta historia z Causlandami. A może jednak? Eh, jakie to trudne…
Gmach agencji wyglądał równie niepozornie, co ulica, na której się znajdował. Tylko nieliczni wiedzieli, że mieściła się tam fabryka z mini elektrownią nuklearną, gdzie eksperymentowano zarówno na zwierzętach, jak i ludziach. Budowaliśmy chodzące, człekopodobne maszyny, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Testowaliśmy latające deskorolki, jetpacki i narkotyki, dziesiątkujące ludność Afryki. No i oczywiście kradliśmy technologie innym siatkom szpiegowskim. Wszystko dla Bossa.
Weszłam do środka głównymi drzwiami. Główny hol wyglądał jak każde wejście do ogromnej korporacji, z fontanną na środku, małą kawiarenką po lewej i windą naprzeciwko drzwi. Po prawej mieściła się recepcja. Zapytałam o Nicolasa, a uśmiechnięta kobieta w ołówkowej spódnicy odesłała mnie do podziemnych garaży. Zanim się odwróciłam, dostrzegłam jeszcze parę noży ukrytych w mało widocznych fałdach jej koszuli.
W przeszklonej windzie leciała uspokajająca muzyczka. Wcisnęłam odpowiedni przycisk i zjechałam w dół. Po chwili usłyszałam charakterystyczne "ding!" i zasuwa się otworzyła.
 - Przytrzymaj tutaj, Garret. Tak, dobrze… jeszcze odrobinę… - w progu usłyszałam głos Nicolasa, naszego mechanika. Wszyscy tak na niego mówili, porównywali go do słynnego Flamela od Kamienia Filozoficznego, ponieważ z niczego potrafił zrobić prawdziwie "złote" rzeczy.
 - Czołem, Nicolas! - krzyknęłam. Mój głos rozszedł się echem po pomieszczeniu. Weszłam głębiej i moim oczom ukazał się duży, wściekle czerwony, ośmioosobowy van z napędem na cztery koła.
 - Hej, Festus! - powiedział mechanik, wyjeżdżając spod samochodu.
 - Przyszłam zobaczyć jak idzie wam robota.
 - Już prawie kończymy - rzuciła luźno Garret, wyłaniając się zza maszyny i wycierając smar z rąk. Była asystentką Nicolasa, choć za ich plecami obstawialiśmy, czy nie są przypadkiem razem.
 - Cudnie! Czerwony, co? Przynajmniej nie sraczkowaty, jak ostatnio. Bo wiecie, wyjeżdżam z miasta… - zaczęłam z entuzjazmem, ale Nicolas mi przerwał.
 - Boss nie będzie zadowolony, miał dla ciebie jakąś dużą robotę.
 - Przynajmniej tak mówi się na gościńcu - zacytowała Garret z uśmiechem, a mi od razu przypomniał się Alistair. Żołądek wywrócił mi się do góry nogami.
 - Ugh, muszę do niego iść, prawda?
 - I koniecznie zdać raport. Masz wszystko?
 - Oczywiście, że mam - nie było dla nich ważne, co mam, tylko czy mam. O szczegółach się nie mówiło.
 - Dobra, wpadnę po auto za kwadrans - powiedziałam i już miałam odejść, gdy Nicolas chwycił mnie za nadgarstek.
 - Festus… Nie zaprzepaść takiej szansy. - szepnął i mnie puścił. Nie odwracając się, pobiegłam do windy.
Biuro Bossa znajdowało się na najwyższym piętrze, za pancernymi drzwiami. Ściany pomalowane były na ciemno-bordowy kolor, a sufit na czarno - zawsze miałam wrażenie, że wchodzę do piekła. Boss, czyli mój Szef, był wysokim, groźnym mężczyzną. Nikt nie potrafił inaczej zdefiniować jego wyglądu. Nikt nie śmiał też mówić o nim inaczej, jak Boss.
 - Oczekiwałem cię, Festus - zaczął niskim głosem, gdy weszłam. - Raportuj.
Opowiedziałam mu jak włamałam się do muzeum, wykradłam lusterko i jak dziwne stwory umożliwiły mi ucieczkę. Zatuszowałam cały udział reszty drużyny, ale nie zrobiłam tego dość umiejętnie. Mimo to, Boss nie drążył tematu, przyjął przedmiot i dokładnie obejrzał.
 - Doskonale - moje źrenice rozszerzyły się. TO ewidentnie był komplement, w dodatku z ust samego Bossa. - Festus, mam dla ciebie zadanie. Duże i trudne zadanie. Liczę na to, że nie zawiedziesz.
 - Bossie, ja… - jąkałam się. Nie pamiętałam, aby ktoś kiedykolwiek prosił go o wolne. - Ja chciałabym wziąć kilka dni…
Jego rysy nagle stały się twarde, a oczy zalśniły nieprzyjemnym, czerwonym blaskiem.
 - Rozumiem - przerwał mi. - Dokąd się udajesz?
 - Do Barcina - powiedziałam, już trochę pewniej.
 - Więc praca, jaką dla ciebie mam, będzie po drodze - uśmiechnął się paskudnie. Po plecach przeszły mi ciarki. - Nie dostaniesz wychodnego, ale zajmiesz się celem - podał mi brązową kopertę. - Tym razem twoim zadaniem będzie wyeliminowanie osoby, której dane masz w kopercie. Dowiedzieliśmy się, że znajduje się właśnie w tej okolicy. Po wykonaniu od razu przyjdź do mnie z raportem. Zapamiętaj, gdzie schowałaś ciało.
 - Tak jest - szepnęłam z zaciśniętym gardłem. Muszę kogoś sprzątnąć. Zostać mordercą.
 - Dziękuję Festus. Możesz już iść. Szerokiej drogi - powiedział na odchodne i odwrócił się ostentacyjnie do okna.
Wychodząc myślałam gorączkowo. Wszystko inne uciekło jakby na drugi plan. Miałam zabić swój pierwszy cel. Zostałam obdarzona ogromnym zaufanie, spotkał mnie zaszczyt - nie każdy w agencji zostawał killerem, a już na pewno nie z dnia na dzień. Co sprawiło, że Boss wybrał akurat mnie?
Odebrałam od Nicolasa kluczyki, pożegnałam się i odjechałam w stronę domu. Było w pół do ósmej, niedługo wszyscy zaczną się budzić. Na siedzeniu obok mnie leżała nieotwarta koperta - bałam się zajrzeć do środka. Postanowiłam nie mówić reszcie, chyba że ze mnie zaczną to wyciągać.
Tak jak myślałam, Alistair czekał na mnie przed budynkiem. Na widok czerwonego vana jego twarz zmieniła wyraz.

czwartek, 20 marca 2014

środa, 12 marca 2014

Alistair- plan wyjazdu

Rozmroziliśmy Festus i zjawiła się Alicja. Spadła od tak z dziury w suficie, która chwilę potem się zasklepiła. Rozmawialiśmy później długo. Matylda zapytała Festus czy ma samochód.
-Tak, dlaczego pytasz?
-Widzicie, mój samochód jest 9-cio osobowy. Gdy zjawił się Kaan zajął ostatnie miejsce a Alicja jest dziesiąta i tym samym potrzeba nam więcej miejsc.- Spojrzała na zegarek. Wskazywał 19:46.- I śmiem twierdzić, że powinniśmy się zbierać do swoich pokoi jeśli jutro rano mamy wyjechać.- wstała i wyszła do swojego pokoju. Reszta poszła w jej ślady. Stara Betty pokazała Alicji puste lokum a ja zabrałem Festus do jej sypialni. Światło zapaliło się gdy weszliśmy. Położyłem czarnowłosą na łóżku i usiadłem obok. Wtuliła się w mój tors drżąc z zimna. Leżeliśmy tak parę godzin. Wpatrywałem się cały czas w jej twarz. Ostre jak na kobietę rysy, które miał każdy Cousland. Była też uparta. Nie miałem wątpliwości, że była córką Arla Denerim- stolicy mojego państwa. Ale dlaczego żyła tutaj? To były pytania, na które odpowiedzi miałem dopiero otrzymać. Zasypiałem długo wsłuchując się w ciszę i ciszy szloch.

niedziela, 9 marca 2014

Matylda- w króliczej norze

Odzyskałam przytomność gdy za oknem zapadał już płonący zmierzch. Leżałam na podłodze ale nie w miejscu gdzie upadła po zamrożeniu Festus. Jej też nie było. W ogóle było pusto. Potarłam czoło i odgarnęłam z niego kosmyk włosów. Odzyskał już naturalny kolor. Wstała i zatoczyłam się. Alkohol i wyczerpanie nie były najlepszym połączeniem ale nie byłam pijana- raczej miałam kaca. Ale niemożliwe żeby tak szybko! Wyszłam z pokoju i dołączyłam do reszty w kuchni. Obrzucili mnie karcącymi spojrzeniami i milczeli. Czułam si podle. Na środku kuchni stała zamrożona Festus a obok niej Anders z suszarką w ręce. Wyszłam na korytarz i zaszlochałam cicho. Co się ze mną działo? Usiadłam pod ścianą wpatrując się w nicość. Po dłuższym czasie usłyszałam szczękanie zębami i cichy głos gospodyni. Salwa śmiechu i... huk. Otarłam łzy wciąż palące moje policzki i pobiegłam do kuchni. W suficie właśnie zamykała się dziura a na podłodze leżała dziewczyna. Usiadła i przeczesała ręką lokowane blond włosy. Rozejrzała się zaskoczona.
-Kim jesteś?- zapytał ktoś.
-Ja? Alicja...- mówiła błądząc po naszych twarzach.
-Ale jak tu się nalazłaś?- zapytałam.
-No... królik. Szłam za białym królikiem i on miał kamizelkę. A potem zauważyłam dziurę i wpadłam przez nią tu.- zauważyłam, że Ariel miała ogromną chęć skomentowania stanu psychicznego Alicji. Musiała obejść się smakiem.
-Ja jestem Matylda, w skrócie Mati.- przedstawiłam wszystkich po kolei i przeszliśmy do salonu. Ktoś dał Festus ręczniki a Alistair okrył ją kocem gdy siadała na kanapie. Opowiedziałam dziewczynie o celu naszego zgromadzenia. Potem doszliśmy do wniosku, że odtworzyła ona część historii z "Alicji w krainie czarów".
-Oh... Ale właściwie to co potem chcecie zrobić? No wiesz- pojedziecie do ciebie, poszperacie trochę w książkach i co potem?- zastanowiłam się.
-To się okaże. A ty? Może chciałabyś pojechać z nami?- przypomniałam sobie nagle o ilości miejsc w moim samochodzie.- Cholera, Festus masz samochód?

Alicja- za królikiem

Moje baletki głucho stuknęły o parkiet, kiedy po wykonaniu skoku zwanego pas de chat stanęłam w poincie, opadłam na całą powierzchnię stóp i skłoniłam się w reweransie.
 Obok mnie Krystian także skłonił się głęboko, a na sali zawrzała burza oklasków. Moje loki opadające na twarz skryły zwycięski uśmiech. Kolejny udany występ, tym razem w toruńskiej operze – oby tak dalej. Skłoniliśmy się jeszcze raz, zanim kurtyna przesłoniła nas oboje. Poczułam, że chłopak szuka mojej ręki. Z rezygnacją pozwoliłam mu ująć moje dłonie. Popatrzył mi w twarz błyszczącymi oczyma. Był nawet przystojny, to fakt – wysoki, wysportowany, miał szlachetne, lecz łagodne rysy, bujne, kasztanowe włosy w rudym odcieniu i intensywnie zielone oczy.
 Niestety, nie mogłam mu dać, czego chciał. Był jedynie moim dobrym kolegą i partnerem w tańcu.
 - Alicjo… Kolejny sukces! Byłaś wspaniała – wyszeptał.
 - Tobie też nieźle poszło – uśmiechnęłam się przyjaźnie, ale patrzyłam na niego z niemym ostrzeżeniem. Najwyraźniej starał się to ignorować.
 - Nie sądzisz, że trzeba to jakoś uczcić? – poważnie spytał i przysunął się bliżej.
 - Raczej nie… - oznajmiłam drżącym głosem i spróbowałam wyjąć swoje dłonie w lekkich rękawiczkach bez palców z jego rąk. Niestety, tylko chwycił mnie mocniej.
 - Alicjo… Powtórzył i pochylił się nade mną. Jego intencje były aż nadto jasne, a usta chłopaka znajdowały się jakieś dziesięć centymetrów od moich.
 - Krystian, zostaw mnie! – mój adorator jedynie złapał mnie w talii. – Puszczaj! – wrzasnęłam i w przypływie rozpaczy kopnęłam go mocno w piszczel. Zaskoczony, zawył z bólu i rozluźnił uścisk. Skorzystałam z okazji i wyrwałam mu się, następnie ruszyłam biegiem przez korytarze. Zaskoczeni ludzie przystawali, by obejrzeć się na dziewczynę, która w chmurze białego tiulu sunie po polerowanej podłodze. Nie dbałam o to, zależało mi tylko na tym, by uciec przed Krystianem.
 Przy wyjściu stała Małgosia, moja dwudziestopięcioletnia, starsza siostra – wcielenie spokoju, mądrości i rozsądku. Na widok mnie, nadal ubranej w kostium baletowy, z pobladłą twarzą biegnącą przez tłum zdumionej widowni, krzyknęła:
 - Aliss! – było to przezwisko, nadane mi przez moją przyjaciółkę i stosowane głównie przez nią i rodzinę.
 Ale ja ani myślałam się zatrzymać. W mgnieniu oka wypadłam przez szerokie wrota w ciemną, toruńską noc. Szybko przeniosłam się z głównej ulicy w ciemniejsze zaułki. Tam przystanęłam i krew pulsująca mi w czaszce powoli się uspokajała. Oparłam się o chropowatą, zimną ścianę kamienicy. Mój oddech po szaleńczym biegu także zwalniał.
 A więc nadeszło to, czego się obawiałam. Krystian przełamał barierę i najwyraźniej to nie na przyjaźni mu zależało. Odkąd zaczął rzucać mi te czułe, znaczące spojrzenia, zawsze udawało mi się wywinąć, palnąć jakiś żart i przerwać jego działania. Cóż… Jedna nieostrożna chwila tête-à-tête, a on próbuje mnie pocałować. Zalała mnie fala wściekłości. Dlaczego on to robi?! Mówię mu, żeby przestał, ale on nie liczy się z moim zdaniem, to nie o mnie mu chodzi, a o uczucie. Mogliśmy zacząć przyjaźń, ale nie! On oczywiście musi wszystko psuć, wybić się ze swoimi wyczynami i walczyć!
 Kiedy tak stałam i piekliłam się na Krystiana, usłyszałam coś dziwnego. Jakby ktoś puścił bardzo cicho jakąś piosenkę(http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=5NQzmGYWk6w) i bardzo wolno ją podgłaśniał. Powiał wiatr. Ogarnęło mnie jakieś dziwne przeczucie, jakby… jakbym to już kiedyś słyszała. U wylotu uliczki mignął mi jakiś biały kształt. Zaintrygowana nim i piosenką rozbrzmiewającą jakby z jego strony, ruszyłam naprzód. Biały kształt malał, ale ja podążyłam za nim. Czy to kot? Czy może raczej pies? Gdybym była poza miastem, uznałabym, że to zając.
 Mój oddech znów przyspieszał, lecz nie ze wzburzenia, a zaintrygowania „duchem” migającym na rogach uliczek oraz słowem „Alice”, które wyłapywałam z wysokich głosów śpiewających pieśń. W końcu zbliżyłam się do przewodnika na tyle, by zobaczyć kim jest.
 Był to biały królik w marynarce.
Jeszcze bardziej zaciekawiona, przyspieszyłam. Ktoś postronny stwierdziłby, że dziwną rzeczą jest, iż nie przejęłam się postacią osobnika wiodącego mnie przez uliczki Torunia – lecz cóż. Nie jestem normalna.
 Wbiegłam na kolejną uliczkę i zobaczyłam, że królik znika w idealnie okrągłej, czarnej dziurze w ziemi. Nie była to studzienka kanalizacyjna - po prostu dziura. Podbiegłam do niej i oparłam się drżącymi dłońmi o krawędź. Pochyliłam się nad nieprzeniknioną czernią. To stamtąd dobywała się piosenka. Teraz słyszałam ją tak głośno, że przenikała każdą komórkę mojego ciała, bębenki w uszach pękały a głosy śpiewały na tyle wysoko, że nie dało się ich zrozumieć. Jeszcze bardziej schyliłam się nad „norą”, tak że moja głowa prawie całkowicie w niej zniknęła, ale nie dostrzegłam niczego.
 Nagle, mocny, dziwny i niespodziewany podmuch wiatru sprawił, że zachwiałam się, ręce zsunęły w dziurę a za nimi wpadła reszta mojego ciała. Nie zdążyłam nawet wrzasnąć, a ciemność zastąpiło ciepłe światło. Wylądowałam na podłodze w jakimś pokoju pełnym młodych ludzi.

sobota, 8 marca 2014

Nowa!

Wchodzę na pocztę a tu niespodzianka! Kolejna postać dołącza do bloga. Witamy w naszym gronie Alicję! :)


piątek, 7 marca 2014

Anders- zamrożona i nieprzytomna

Rozmawiałem z Kinnat, gdy poczułem ogromne uwolnienie energii. Rozejrzałem się w poszukiwaniu Matyldy- nie było jej w kuchni. Chwyciłem dziewczynę za nadgarstek i szybko pobiegliśmy na górę.
W pokoju Mati zastaliśmy zaskoczonego Kaana, Alistaira siedzącego na krześle z twarzą w dłoniach, nieprzytomną Matyldę na łóżku i… zamrożoną Festus. Przekląłem brzydko, po krasnoludzku.
 - Co się tutaj wydarzyło?- pisnęła Kinnat, po czym zaczęła świergotać w jakiś zapomnianym dialekcie, chwilami zajeżdżając po łacinie.
 - To ona- szepnął oskarżycielsko Alistair. Wskazał na łóżko. Miał podkrążone, opuchnięte oczy.
 - Co, Templariuszu, odrobina magii i się załamujesz? - zapytałem perfidnie. Wiedziałem, że nie powinienem, ale nie mogłem się powstrzymać. Mężczyzna wstał i zamachnął się na mnie. Ledwo uskoczyłem, w pokoju Kapturka nie było dużo miejsca.- Ej, spokojnie! Jak mnie skrzywdzisz, mogą zajść nieodwracalne zmiany.
 - Odwal się od Festus!- krzyknął na mnie. Moje oczy zapłonęły, moc rozchodziła się wzdłuż moich dłoni.
 - Jak sobie życzysz- wycedziłem. Tymczasem Kinnat podeszła do bryły lodu.
 - Alistair, próbowałeś do niej mówić?- zapytała, a ja pomyślałem, że im obu już odbiło.
 - Dlaczego miałby to…- próbowałem się wtrącić, ale dziewczyna tylko mnie uciszyła.
 - Zajmij się Matyldą, Apostato- powiedział Alistair z pogardą.- Co masz na myśli?
 - Ona cię czuje. Musisz ją tylko obudzić- mówiła spokojnie i pewnie. Czyżby to właśnie była jej baśń? Podszedłem do leżącej na łóżku, zbadałem jej puls. Coś musiało na nią wpłynąć, jakiś urok lub coś w tym rodzaju. Już zanim dotknąłem materaca, wyczułem wibrujące zaklęcie. Szybko przeniosłem nieprzytomną na podłogę i wyrzuciłem cały materac za okno. Na samą myśl, że Festus zabije mnie, gdy się dowie, parsknąłem śmiechem.
Tymczasem Alistair nieudolnie próbował przemówić do lodowej figury. Był coraz bardziej zdesperowany- to już drugi raz, gdy przepis z baśni nie zadziałał. Kinnat myślała gorączkowo, co było nie tak.
 - Nie widzieliście czasem suszarki do włosów? - próbowałem podsunąć im pomysł. Alistair był wściekły, ale Kinnat od razu skojarzyła.
 - Ariel powinna jakąś mieć! - pobiegła do jej pokoju. My spróbowaliśmy przenieść Festus na dół, do kuchni, gdzie było cieplej. Reszta patrzyła na nas z niedowierzaniem i zaciekawieniem. Po chwili przybiegła Kinnat z suszarką. Zabraliśmy się do odmrażania, a Alistair poszedł na górę zostać samemu ze swoimi smutkami.

wtorek, 4 marca 2014

Festus- atak Matyldy

Wciąż byłam przytłumiona wiadomościami. W ciągu kilku dni tyle się zmieniło… Miałam być dziedziczką jakiegoś szlachcica z gry, a do tego ktoś na nas polował. Dlatego z takim entuzjazmem  przyjęłam wiadomość, że uzupełnili zapasy alkoholu w lodówce. Sama wolałam energetyki, ale czasami dobrze było się trochę zakręcić.
Zaczęliśmy pić, wszystkim rozwiązały się języki. Rozmawialiśmy o tym, jak spędzimy następny dzień, gdy usłyszeliśmy pukanie. Okazało się, że to niejaki Kaan chciał dołączyć do nas. Od razu postanowiłam nie wpuszczać go na strych. Szybko wszyscy się z nim zaprzyjaźnili, ale ja nie byłam pewna jego zamiarów.
Po jakimś czasie Matylda poszła do siebie, lekko się zataczając.
 - Anders, nie uważasz, że powinieneś zajrzeć do swojej dziewczyny? - zasugerowałam z ironią.
 - Err… mówiłaś coś? - powiedział od rzeczy. Musiał być lekko podchmielony, albo po prostu zbyt zajęty flirtowaniem z Kinnat. Postanowiłam, że sama do niej zajrzę.
Już na korytarzu wiedziałam, że coś jest nie w porządku. Waliłam głośno w drzwi jej pokoju.
 - Matylda!? - krzyczałam. - Jesteś tam? - wbiłam się do środka. Matylda leżała na podłodze, zwijając się w konwulsjach. Po jej brodzie pociekła strużka spienionej śliny. - Niech ktoś szybko przyjdzie! - rzuciłam w kierunku schodów, ale jakbym mówiła do ściany. Przybiegł tylko Alistair i Nowy. Zaniemówili, a ja próbowałam ją uspokoić. Była tak rozhisteryzowana, że mnie nie rozpoznała. Chwyciłam ją za ramiona.
 - Matylda, słyszysz? Ocknij się! - nie dawało to skutków. Dziewczyna wyskandowała zaklęcie i zrobiło mi się bardzo zimno. Nie mogła się ruszyć - zamroziła mnie. Przeklęłam w duchu Andersa i całą tę ich magię. Powoli traciłam przytomność.

poniedziałek, 3 marca 2014

Matylda- starcie

Deklaracja Kaan'a, że będzie wiernie obstawał przy naszej drużynie uzupełniła liczbę wolnych miejsc w moim samochodzie. Ale była dopiero 14:00 i pomyślałam, że do mojego domu wyjedziemy jutro rano. Mieliśmy więc jeszcze cały dzień. Pozostali przyjęli tą wiadomość optymistycznie ale mi nie uśmiechało się przez najbliższe kilka godzin czekać na sen. Ekipa zaczęła planować. Ktoś podrzucił pomysł przejścia się po Toruniu jak normalni turyści. Ktoś inny zaproponował teatr. W głowie zaczęło mi lekko huczeć. Alkohol dawał o sobie znak. Możliwe, że wypiłam już dziś za dużo. Wstałam, pociągnęłam z butelki kolejny łyk piwa i lekko się zataczając poszłam do mojego pokoju. Czułam na sobie zażenowane spojrzenia moich przyjaciół. Może ta cała sytuacja zaczęła mnie przerastać? Nie, po prostu lubiłam pić. Opadłam ciężko na miękki materac wprawiony w ramę łóżka i zaczęłam mruczeć cicho piosenkę Stairway to heaven. Powieki ciążyły mi mocno.
-Co ty ze sobą robisz?- usłyszałam lekko zachrypnięty głos. Myśląc, że to ktoś z moich rówieśników odwróciłam się leniwie. Na fotelu siedziała... moja babcia. Wyprostowałam się błyskawicznie i zakręciło mi się w głowie. Co tu się dzieje?! Babcia patrzyła na mnie zawiedziona. Naprawdę było to czuć. Szczerze mówiąc zawsze czułam, że zawodziłam ją na każdym kroku. Słabe oceny, konkurs, w którym nie zajęłam żadnego wysokiego miejsca... Było tego tak wiele... Z moich oczu poleciały łzy a ja sama zaczęłam łkać jak dziecko. Opuściłam głowę. Usłyszałam jak babcia głośno wciąga powietrze.
-No chodź już.- wyciągnęła do mnie ręce. Podeszłam do niej i usiadłam na kolanach. Przytuliła mnie jak kiedyś. Gdy jeszcze żyła. Oddech babci był głośny i zachrypnięty. Choć byłam osłabiona rytuałem Andersa czułam zapach perfum babci... choć przebijało się przez nie coś jeszcze.... Coś jak... Mech? Miarowy oddech przeszedł w głośne warczenie a ubranie popękało. Spojrzałam w oczy bab... Wilka. Spadłam z krzesła i spojrzałam mu w oczy. Oślepiło mnie blade światło. Gdy zaczęłam znów widzieć zwierzę pochylało się nade mną i próbowało wyszarpnąć z mojego ramienia kawał ciała. Wrzasnęłam z bólu i chwyciłam leżący obok metalowy taboret. Ogłuszyłam chwilowo wilka ale otrząsnął się chwilę po mnie. Z rany w ręce sączyła się posoka. Warg ruszył na mnie a ja próbowałam przypomnieć sobie czego uczył mnie Anders. Złożyłam dłonie jak do modlitwy rozwierając je przy palcach i wykrzyczałam zaklęcie. W jednej chwili stała przede mną lodowa rzeźba. Opuściłam ręce. Nie czułam ramienia. Podeszłam do przeciwnika i kopnęłam go. Po podłodze potoczyło się tysiąc kawałków lodu. Poczułam jak ucieka ze mnie energia. I wtedy upadłam.

niedziela, 2 marca 2014

Izka- pocałunek

Al  powiedział, że mnie kocha... Prawdę mówiąc mnie zatkało. Gdy mnie przytulał, poczułam się bezpiecznie i tak jak by cały świat, nie istniał.
 Gdy, jak mnie już poinformowano, byliśmy bezpieczni w mieszkaniu  Śnieżki chwile rozmawialiśmy, Al cały czas ze mnie chichotał bo zwracałam się do ściany J Po pogaduszkach przy piwie ( ja oczywiście nigdy tego do ust nie wezmę )  Al i ja poszliśmy do pokoju. Posadziwszy mnie koło siebie na łóżku, rzekł  czule :
- Izka wtedy tam no wiesz co się wydarzyło i.. czemu do diabła nie widzisz ? – opowiedziałam mu całą historie o Bestii…
- I tyle… potem  już no wiesz – uśmiechnęłam się smutno, nie widziałam wyrazu jego twarzy ale chciałam  brakowało mi tych cudnych oczu
- Wiem powiedziałem, że cię kocham – wtedy poczułam jak jego ręce  na ramionach i usłyszałam coś co wprawiło mnie w drżenie strun w sercu – Izka ja… mówiłem poważnie nie zranię  cię proszę uwierz  mi, że nigdy już cię nikt nie skrzywdzi… ty mi nadal nie wierzysz prawda? – odwróciłam głowę kochałam go ale jednak nadal trochę  się bałam, że go strącę – wiesz mam pomysł jak ci to udowodnić … -wtedy   mnie pocałował ale nie był to jeden z tych pocałunków, pokazywanych w telenowelach, kiedy to ukochany porywa wybrankę w szalonym uścisku i całuje ją do utraty tchu... delikatniejszego pocałunku niż ten Ala  nie mogłam sobie wymarzyć, on mnie prawie nie dotykał poza palcami które leciutko muskały moje ramiona i oczywiście ustami a co najzabawniejsze on się z tym pocałunkiem wcale nie śpieszył…
- Teraz już wierzysz że cię kocham – powiedział gdy już przestaliśmy. W odpowiedzi jak idiotka pokiwałam głową. Nie wiedziałam gdzie patrzę ale wiedziałam gdzie bym chciała patrzeć – w jego oczy, jak dobrze że siedziałam bo jak bym stała to ugięły by mi się kolana.   
- Ja ciebie też- rzekłam gdy, już mogłam mówić cudownie mrowiły mnie usta po chwili objęłam go ramionami za szyje i znowu się całowaliśmy tyle że nam w porównaniu do Mati i Andersa nikt nie przerywał…
Siedzieliśmy w pokoju jeszcze z jakąś godzinę gadając i całując się, po czym poszliśmy do kuchni (w sumie zostałam zaprowadzona do kuchni) zastaliśmy Kinnat wraz z Ariel. Zaczęliśmy konwersacje z Kinnat bo Ariel nie mogła mówić ni stąd ni zowąd Kinnat wypaliła:
- co robiliście w pokoju całowaliście się ?- zagięła mnie Al który mnie teraz  obejmował powiedział
- Tak a co ? – co mnie zagięło jeszcze bardziej ale uśmiechnięta wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę poczułam całusa w czoło  zarumieniłam się myślę że ładnie  ale przecież nie widzę…