piątek, 16 maja 2014

Michał- spacer z Festus

Festus zgodziła się na spacer. Miło spędzaliśmy czas gdy nagle znaleźliśmy się w ślepym zaułku. Widziałem, że Śnieżka mi nie ufa i wyglądała jakby w każdej chwili była gotowa mnie unicestwić. Uratował mnie cichy trzask.
-Słyszałaś?- w milczeniu staliśmy naprzeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w ciemność. Zza rogu ulicy wyszedł kot Matyldy.- Cholerny pchlarz nas szpieguje?
-Nie zdziwiłabym się.- rzuciła. Szliśmy dalej a kot za nami. Pomyślałem, że muszę wzbudzić jej zaufanie.
-Wiesz miałem dziwny sen. Słyszałem, że pozostałym też nie spało się najlepiej.- spojrzała na mnie zaskoczona.
-Przepraszam ale myślałam, że może to być twoja sprawka.- sprytna.
-Moja? Gdybym był trucicielem siebie chyba bym ominął. Śniło mi się, że Bóg wezwał mnie na sąd ostateczny i musiałem was ściąć bo nie byliście godni wstąpienia do raju. A potem zabił mnie Lucyfer.- słuchała moich słów w napięciu.- Wiesz, ten sok, który przyniósł nam przed czytaniem Anders smakował dziwnie. Chyba był przeterminowany.- zamyśliła się na chwilę.
-To Anders go przyniósł? Fakt smakował dziwnie ale nie pomyślałam, że... Myślisz, że to on mógł czegoś dosypać?
-Właściwie to chyba właśnie jemu Mati najbardziej ufa prawda? Więc z jednej strony nikt by się nie spodziewał ale z drugiej nie było ku niemu podejrzeń.- zatrzymaliśmy się i wpatrywaliśmy w swoje oczy. Głębokie fale przelewały się w jej spojrzeniu. Staliśmy już pod domem Matyldy.
-Na razie nikomu ani słowa.- na jej słowa położyłem palec na ustach uśmiechając się. Weszliśmy do domu i więcej nie rozmawialiśmy ze sobą tego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz