Szwędałem się właśnie po opustoszałej ulicy, gdy zza rogu dobiegł mnie dziwny dźwięk.
- Abu! W nogi! - wydarło sie z mojego gardła.
Kapucynka posłusznie ruszyła w przeciwną stronę. Czemu to się dzieje zawsze, gdy mam chwile spokoju? Szczerze mówiąc już bym wolał policję, ale nie. Za sobą usłyszałem rechot wielkiego ducha. "Nie uciekniesz" - syczał. Przez chwilę biegłem w miejscu najwyraźniej trzymany jego mocą. Na szczęście coś przerwało połączenie i juz byłem na wylocie ruchliwej ulicy. Dziwne, że duchy boją się tłumów. Przecież i tak ich nikt nie widzi. Ten duch pojawiał się coraz częściej. I to dokładnie tam gdzie Al uwielbiał odpoczywać - w ciemnych uliczkach i ślepych zaułkach. Nękał go tym swoim kijem i próbował wedrzeć się mu do umysłu.
- Nie dam się.... Jak ty masz w ogóle na imię? - rzuciłem na koniec z uśmiechem.
Gdy tylko rozwścieczony tym komentarzem dwóch, wystrzelił dziwnym promieniem ze swojej laski znalazłem sie za węgłem. Abu trzymała się kurczowo mojego ramienia. Wręcz wbijał się w nie, a ja chichotałem.
- Spokojnie - poklepałem go po główce. Nie dorwie nas. Jesteśmy dla niego za szybcy, zwinni i zbyt.... - pomyślałem chwilę - Wyposażeni w latający dywan? - dokończyłem zatrzymując spojrzenie na "zaparkowanym" niedaleko dywanie.
Zbliżając się do niego niepozornie, zgarnąłem dywan pod pachę i ruszyłem aleją w stronę domu - mostu. Gdy tylko ostatnie samochody zniknęły mi z oczu, rozłożyłem pojazd zwinnym ruchem i przykucnąłem na nim. Abu puścił wreszcie mojego szala, wygrzebanego ze śmietnika i rozłożył na dywanie dygocąc.
- Wiem mały. Zimno.
Moje nagie ramiona nie dygotały. Przywykłem już do klimatu i niedoboru stosownych ubrań. Od ponad tygodnia próbowałem zwinąć byle jaki płaszcz, coś jednak szło nie tak. Nauczyli się pilnować. Oznacza to nic innego jak przeprowadzkę. Ludzie uodparniają się na nasze sztuczki, my się przenosimy. Tak rozmyślając doleciałem do mostu. Zeskoczyłem ze zniżającego się dywanu i oniemiałem. Mój dom okupowała mała grupka ludzi. Podszedłem do rudowłosej dziewczyny ubranej w czerwony płaszcz i popukałem ją w ramię. Odwróciła się ze z dziwieniem, które spotęgował mój wygląd.
- Przepraszam, że przeszkadzam - powiedziałem - Ale zajęłaś mój głaz - uśmiechnąłem się do niej.
- Twój głaz? - spytała.
Na to nie wiem skąd pojawił się Abu i zaczął coś do niej wypiskiwać, wygrażając przy tym łapkami. Wzrokiem zmierzyłem resztę towarzystwa. Dziewczyna o kruczych, a inna o czerwonych włosach. Co one wszystkie robią pod moim mostem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz