piątek, 31 stycznia 2014

Festus- spotkania po zmroku

Uwielbiam śnieg. Szczególnie wieczorami, gdy delikatne opary mgły zaściełają ziemię. Czarny płaszcz błyszczał kryształkami lodu, ciemnozielony szal powiewał na wietrze. Obserwowałam świat, jak zmienia się w każdej sekundzie, jak jaśnieje i blednie jednocześnie. Rudy kot przeszedł koło mnie, trzymając w zębach swoją zdobycz. Prosty pchlarz - prawdziwy król nigdy nie polowałby na gołębie. Myśliwy syknął na mnie, nastroszył się. Odpowiedziałam mu przeciągłym fiskiem. Potem poleciał szybko wzdłuż rzeki. Zdążyłam jeszcze dostrzec złoty błysk sprzączki… od butów?
Na kamieniu koło mostu siedziała dziewczyna. Miała płomienne włosy i czerwony płaszczyk. Pewnie jakiś chłopak ją wystawił. Spojrzałam na nią przelotnie.
 - Ej! - zatrzymała mnie dwa kroki dalej.
 - Czego chcesz?
 - Nie przyszłaś na spotkanie?
Spróbowałam ją zignorować, ale ona wciąż drążyła temat.
 - No na spotkanie! Bajkowych postaci!
 - A skąd ja niby miałabym być postacią z bajki? - zapytałam wyraźnie zmieszana.
W tamtym momencie przybiegła do nas kolejna ruda dziewczyna. Na jej ramieniu siedział krab. Myślałam, że zaczynało mi odbijać, ale byłam też zaintrygowana.
 - Uf, mam nadzieję, że nie jestem za późno.
 - Nie, dopiero zaczynamy - uśmiechnęła się dziewczyna w czerwonym płaszczyku.
W niedługim czasie pojawili się jeszcze jakiś chłopak z małpą i eaglekantropka.
 - Więc zaczynajmy… - powiedziała pierwsza rezydentka. - Witam was serdecznie…
 - Chwila moment - przerwałam jej. Zastanawiało mnie to, co się działo. Może zainteresowałoby to mojego pracodawcę? Albo wysłałby mnie na odwyk? - Niech mi ktoś powie, z łaski swojej, co tutaj się dzieje?
Spojrzeli na mnie nieufnie.
 - No… - powiedziała druga czerwonowłosa. - Jesteśmy tutaj, bo wszyscy mamy wrażenie, że jesteśmy postaciami z bajek.
 Mówili cały czas na serio. Już miałam ostentacyjnie odejść, gdy kątem oka złowiłam skoczny ruch. W mgnieniu oka rozwinęłam sznur, zarzuciłam i przyciągnęłam małe, miotające się stworzonko, a właściwie…. Rudego kota w butach.
 - Pan Skoczysław! Co ty tutaj znowu robisz? - zagadnęła dziewczyna w płaszczyku. Wyswobodziłam zwierzaka, a on wtedy otrzepał się z kurzu i zamiauczał coś. Ona sprawiała wrażenie, jakby go rozumiała. - Pan Skoczysław mówi, że powinnaś zostać.
Skoro kot tak mówił, to co miałam do stracenia? Z ironicznym uśmiechem skinęłam głową.
 - Tak więc witajcie. Nazywam się Matylda i mam problem…
 - Jesteśmy w AA? - zaszydził chłopak. Miał ciemne oczy o ładnym kształcie.
 - Emm… - zabuforowała orlica. - Niee? Ja bynajmniej się tak nie czuję! I jestem Iza, ale nie Izunia, bo tego nie lubię.
 - Ariel - rzuciła lekko czerwonowłosa. Miała bardzo ładne spodnie, w zielonym kolorze. - A to jest Sebastian - dodała, wskazując kraba.
 - A ja Al. A to Abu.
Głowy wszystkich zwróciły się w moją stronę.
 - Jestem Festus.
 - Więc… - zaczęła Matylda, po czym gładko snuła swoją opowieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz