wtorek, 4 marca 2014

Festus- atak Matyldy

Wciąż byłam przytłumiona wiadomościami. W ciągu kilku dni tyle się zmieniło… Miałam być dziedziczką jakiegoś szlachcica z gry, a do tego ktoś na nas polował. Dlatego z takim entuzjazmem  przyjęłam wiadomość, że uzupełnili zapasy alkoholu w lodówce. Sama wolałam energetyki, ale czasami dobrze było się trochę zakręcić.
Zaczęliśmy pić, wszystkim rozwiązały się języki. Rozmawialiśmy o tym, jak spędzimy następny dzień, gdy usłyszeliśmy pukanie. Okazało się, że to niejaki Kaan chciał dołączyć do nas. Od razu postanowiłam nie wpuszczać go na strych. Szybko wszyscy się z nim zaprzyjaźnili, ale ja nie byłam pewna jego zamiarów.
Po jakimś czasie Matylda poszła do siebie, lekko się zataczając.
 - Anders, nie uważasz, że powinieneś zajrzeć do swojej dziewczyny? - zasugerowałam z ironią.
 - Err… mówiłaś coś? - powiedział od rzeczy. Musiał być lekko podchmielony, albo po prostu zbyt zajęty flirtowaniem z Kinnat. Postanowiłam, że sama do niej zajrzę.
Już na korytarzu wiedziałam, że coś jest nie w porządku. Waliłam głośno w drzwi jej pokoju.
 - Matylda!? - krzyczałam. - Jesteś tam? - wbiłam się do środka. Matylda leżała na podłodze, zwijając się w konwulsjach. Po jej brodzie pociekła strużka spienionej śliny. - Niech ktoś szybko przyjdzie! - rzuciłam w kierunku schodów, ale jakbym mówiła do ściany. Przybiegł tylko Alistair i Nowy. Zaniemówili, a ja próbowałam ją uspokoić. Była tak rozhisteryzowana, że mnie nie rozpoznała. Chwyciłam ją za ramiona.
 - Matylda, słyszysz? Ocknij się! - nie dawało to skutków. Dziewczyna wyskandowała zaklęcie i zrobiło mi się bardzo zimno. Nie mogła się ruszyć - zamroziła mnie. Przeklęłam w duchu Andersa i całą tę ich magię. Powoli traciłam przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz