Stałem pod drzwiami słysząc ich rozmowę. Targały mną wątpliwości.
-A co jeśli mnie odrzucą?- spytałem sam siebie. Rozumiałem, że mogą różnie zareagować. Przecież jestem im właściwie obcy. Jednak nie miałem wyboru. Tylko oni mi zostali, tylko oni... To moja jedyna i ostatnia nadzieja...
Stałem tak pod drzwiami jeszcze kilka minut aż w końcu się zdecydowałem i nacisnąłem klamkę. Nie otworzyłem jednak drzwi, stałem tak w bezruchu jeszcze kilka chwil. Myśli latały mi po głowie jak oszalałe. Jednak nareszcie się przełamałem i wszedłem do pokoju, w którym przebywali.
-Witajcie- powiedziałem krótko.- Nazywam się Kaan, dla ludzi mgielny łowca. Nie znacie mnie ale to lepiej. Ja właściwie też was nie znam, szukałem was od kilku dni bezskutecznie. A gdy chciałem odpocząć dowiedziałem się, że tu jesteście.
-A o co ci właściwie chodzi? Dlaczego nas szukałeś?- zapytał Alistair.
-Chcę wam pomóc! Chcę się do was przyłączyć! Nazwij to jak chcesz. Chcę was wesprzeć! Nie boję się śmierci, nie mam nic do stracenia.- powiedziałem sięgając zza pleców swoje oba ząbkowane miecze.- Balastem też nie będę. Umiem sobie poradzić.
-Interesujące.- szepnęła Festus.- Z jakiego powodu chcesz nas wesprzeć?
-Nie wiem... Po prostu czuję, że tak muszę zrobić, że cały chaos wokół mnie to część czegoś większego.
-Jaki chaos masz na myśli?
-Wszystkie wydarzenia związane ze mną w szczególności wybicie całej mojej rodziny i rozczłonkowanie cała brata, które znalazłem u siebie w domu. Wiem, że to może ktoś opętany. Jednak nie możliwe, że wszyscy naraz...
-Zaraz, zaraz! Jaki opętany?!- wtrącił Alistair.
-Opętany to członek mojego rodu, który stracił zmysły z powodu rytuału Kirgo czyli oczyszczenia. Raz w roku tracą nad sobą kontrolę i wtedy są niebezpieczni a co gorsza nie odróżniają wroga od sojusznika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz