Zgasło światło i straciłem przytomność. Gdy się obudziłem znajdowaliśmy się z Alem i Andersem w ciemnym pomieszczeniu. Mag siedział i recytował półszeptem jakieś formułki. Wokół niego roztaczała się jeszcze większa ciemność niż gdzie indziej... a może tylko mi się zdawało? Jego rozpięta koszula była poplamiona dziwnym śluzem. Jakby trzymał rybę. Zauważyłem podobne ślady na ubraniach Ala i moich.
-Co się dzieje? To ty za to odpowiadasz Anders?- zapytałem z wyrzutem stojąc za jego plecami.
-Nie ale jeśli zaraz się nie zamkniesz to nie dowiem się kto jest winny.- odpowiedział nie odwracając się. Po chwili wstał.- Za ścianą są dziewczyny. Izka chyba jest nieprzytomna a Mati właśnie się obudziła ale ogólnie wszystko jest OK.- W tym momencie usłyszeliśmy huk.
-Wszystko jest OK?- zaszydziłem. Mag od siedmiu boleści. Skupił się.
-Eh Festus gdzieś spadła. Z tego co udało mi się ustalić obydwie sale są identyczne więc w naszej też powinna być zapadnia.- przeszedł się kilka razy po pomieszczeniu. Potem zatrzymał się mniej więcej na środku.- Tutaj.- spojrzał na mnie.- Chcesz po nią iść?- pokiwałem szybko głową. Ustawił mnie na zapadni i usiadł naprzeciwko. Chwilę nic się nie działo ale w końcu po jego twarzy prześlizgnęły się niebieskie nitki elektryczności i spadłem. Wylądowałem na łące. Przebiegłem przez szklarnię ze zwiędniętymi roślinami i czymś uformowanym na kształt łoża z kamienia nakrytego białym płótnem. Wybiegłem. Zauważyłem domek i szybko do niego pobiegłem. W środku było pusto. Tylko zniszczony stół, na wpół zgniłe jabłko i Festus leżąc bez tchu na podłodze. Podbiegłem do niej. Nie oddychała. Podniosłem ją i dokładnie rozejrzałem się po domu. Wszystkie pomieszczenia były puste i zakurzone. Zaniosłem ją do szklarni i położyłem na kamiennym łożu. Delikatnie żeby nic jej nie zrobić. Wyglądała teraz tak niewinnie. Nie mogłem znieść myśli, że tera umrze. Przypomniałem sobie o baśni, którą mi opowiadała. Skończyła się tym, że książę pocałował Śnieżkę i ona ożyła... Nie zastanawiając się długo pochyliłem się nad nią i złożyłem na jej miękkich ustach pocałunek. Jej słodkie, zimne wargi wydawały się być wyrzeźbione z kamienia. Odsunąłem się i spojrzałem na nią. Nic się nie zmieniło. Szturchnąłem ją lekko w ramię i znów pocałowałem.
-Festus?- poczułem, że opadam z sił.- Festus obudź się! Słyszysz? Masz się obudzić!!- Milczała niewzruszona moimi nawołaniami. Przykląkłem przy kamieniu i pochyliłem głowę opierając się o zimny marmur. Schowałem twarz w jej zimnej dłoni.
Obudziły mnie kroki. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Andersa, Matyldę i Ariel. Dziewczyny podeszły odciągając mnie od czarnowłosej a mag zbadał ją.
-Dobrze... Ariel zajmij się przez chwilę Alistairem. Ja i Matylda spróbujemy uratować Festus.- Czerwonowłosa wyprowadziła mnie ze szklarni i już nie ujrzałem Festus.
-Muszę po nią iść.
-Nie! A w ogóle to nie znasz tej baśni? Nie próbowałeś jej uratować pocałunkiem?- zapytała.
-Próbowałem.- zamilkliśmy. Siedzieliśmy Patrząc byle gdzie byle nie w stronę szklarni. Po długim oczekiwaniu i głośnych krzykach z budynku wyszli Anders i Matylda. Wyraźnie wyczerpani choć ruda znacznie bardziej. Za nimi szła Festus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz