Gdy tylko nasze usta się spotkały, mój umysł zalała fala zatartych wspomnień. Ogromny zamek, stara piastunka, pies z dziwnymi malunkami na sierści. Mężczyzna, Howe, którego nienawidziłam. Chłopak, podobny do mnie, z mieczem wśród krzyku dożynanych ofiar. Ktoś leżący na podłodze, cały we krwi. Ogień, oblężenie. Moja biologiczna matka, z którą ramie w ramię przebijamy się przez zbrojnych. Niski strop, belka, a potem ciemność. Przebłyski, jak z mamą przebijałyśmy się przez ukryty tunel. Czułam zapach krwi i ognia, dym i rdzawy posmak. Dużo światła. I śmierci.
Odsunęłam się od Alistera, dysząc ciężko.
- Chyba się nie pośpieszyłem… Festus? Co się stało? - patrzył na mnie troskliwie. Nie mogłam złapać oddechu, nie byłam pewna tego, co widziałam. To doznanie było… ciekawe. Budziło we mnie dawno zapomniane uczucia: determinację, odwagę i chęć przeżycia. Wolno dochodziłam do siebie.
- Alistair to… - wyszeptałam, gdy tylko znowu mogłam mówić. - Naprawdę było cudowne - spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się. Ładnie. - Ale muszę się zobaczyć z Andersem.
Zaskoczyłam go bardziej niż bardzo. Wstałam, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam do pokoju Matyldy. Zapukałam grzecznie, po czym zastając ich siedzących blisko siebie (zdążyli się pewnie ogarnąć) opowiedziałam, co się przytrafiło. Ekscytacja już mi mijała, poziom adrenaliny spadał.
- … więc pomyślałam, że kto jak kto, ale ty Anders powinieneś coś o tym wiedzieć - zakończyłam z wypiekami na twarzy.
- Hmm… mężczyzna zamyślił się, wstał i zaczął krążyć po pokoju. Alistair obserwował to z niepewnością w oczach.
- Jeśli mogę wtrącić to… - podsunęła Matylda. - Czy pamiętacie, co przytrafiło się Couslandom?
Spojrzałam na nią ciekawa.
- Co masz na myśli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz