Festus uśmiechnęła się ciepło do moich wypłakanych oczu i czarnego dresu.
- Możemy wejść? - powiedziała dziewczyna.
- Możemy? - wtedy właśnie na ganku zobaczyłam Ala
- Aaa… Jasne chociaż nie wiem po co? - powiedziałam obojętnym tonem, trochę zaspana, gdyż ta noc była… no po prostu była. Weszli do środka. Gdy Festus zamknęła drzwi, Al zbliżył się do mnie. Zaraz jak weszli obróciłam się, nie chciałam na nich patrzeć - wiedziałam, po co tu byli...
- Izka ja wiem jak ty się czujesz - mówił Al delikatnie szepcząc do moich pleców, które zatrzymałam przy oknie w holu. - I nie myśl że to podpucha i owszem możesz uważać, - ciągnął - że mało wiem, i w ogóle, ale ja też straciłem rodziców... Ała! - przewrócił się o moje glany. Nie miałabym nic przeciwko - każdemu się przecież zdarza - gdyby nie pociągnął mnie za rękę, a ja nie upadłabym wprost na podłogę z jedną ręką jeszcze w jego uścisku, a z drugą na jego ciepłym sercu…
Festus patrzyła na nas i w pewnym momencie odrzuciła głowę i śmiała się bardzo długo i bardzo radośnie.
- Wybacz - jęknął Al i pomógł mi wstać. - Ja nie...
- Przecież to nie twoja wina, nie przepraszaj.
- Jak nie moja - mówił podnosząc mnie. - Jestem niezdarny.
- Mój dom jest trochę nie posprzątany, bo no jeszcze nie zaczęłam. Byłam na górze, a klinikę otwieram o 9, także wybaczcie...
- Spokojnie, nie jest źle. Przy takim metrażu trochę dziwnie by było, gdyby o tej porze lśniło - Festus przestała się śmiać i mówiła dalej. - Więc słuchaj, miałam przyjść sama, ale… - zobaczyłam jak przecudne oczy Ala rozszerzają się (puścił moją dłoń ku rozczarowaniu), a Festus zmieniła wątek. - Wróć do nas, bo naprawdę to nie jest dobry pomysł, abyś została z tym sama… - wpuściłam ich do salonu przez rozsuwane drzwi, a Festus zaniemówiła.
- Mój Boże, ale chata - usłyszałam Ala.
- To nie tak, że ja jestem jakaś mega bogata, po prostu babcia miała niezły dom. Po mamie mieszkam w nim już długo, więc co roku powoli coś odnawiam...
- Ten dom jest świetny. Stary, owszem, ale ten styl...
- Ok a teraz dam wam może coś do picia.
- Nie naprawdę nie po to tu jesteśmy - Festus zaczęła opowiadać że mam wrócić itp... jak mam być szczera, słuchałam jednym uchem - serio mało mnie to obchodziło.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Serio - sama mówiłaś, że irytuję was i jestem… jak ty to… o tak - żałosna. Poważnie, nie chce się pchać do jakiś ludzi, którzy tego nie chcą - usiadłam na fotelu bujanym dziadka. Sadzał mnie tu jak byłam malutka i kołysał, pogwizdując cicho. Pamiętam jak by to było zaledwie parę sekund temu... Reszta usiadła na tych dużych, purpurowych fotelach. Meridian usiadł na moich kolanach- kochał się ze mną bujać.
- Nie, proszę, wróć - nie uważamy ze jesteś irytująca znaczy nie wszyscy… - speszyła się Festus.
- Tak? A kto tak nie uważa? - słowo które chciałam powiedzieć, ktoś mi przerwał.
- Ja - dobiegł mnie głos Ala. - Serio ty naprawdę jesteś miła… Ja cię polubiłem - no okej, powalił mnie… Może jednak wrócę? Teraz przynajmniej czułam, że mi się głowa od uśmiechania przepołowi.
- To wrócisz z nami proszę mnie tez nie irytujesz jesteś spoko - Festus poganiała zagryzłam dolną wargę
- Dobrze, tyle że ja dzisiaj muszę otworzyć klinikę. Mam pacjentów… Boże, co ja chrzanie, mam urlop - parsknęłam. - Wybaczcie, skleroza - uśmiechnęłam się szeroko. - Idę się przebrać, możecie się rozejrzeć, tylko się nie zgubcie. To dom przekazany mojej babci przez jej mamę szlachciankę. Ale ja to przecież mówiłam, sorry…
Po chwili zeszłam na dół w swoich zwykłych ciuchach - czarnej, szerokiej spódnicy przed kolano i szarym swetrze ściąganym na dole + zielone rajstopy - ubrałam glany i żółty płaszcz, wkładając plecak zawołałam:
- Hej, idziemy już??
- Jasne! - Festus wyrosła jak z pod ziemi, Al dołączył za chwile. Wzięłam koszyk z Meridianem - teraz siedział tam też Abu, bawiąc się z moim pupilem i ruszyliśmy.
- Widziałem pianino, grasz?- spytał zdziwiony Al w drodze.
- Tak od piątego roku życia. Gram też na skrzypcach.
- Aha… - odparł ze zdziwieniem, które mnie trochę rozśmieszyło. Resztę drogi przebyłam rozmawiając z Alem i śmiejąc sie z jego żartów. Zaczynałam go naprawdę lubić.. Ups :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz