Zdjęcia wyszły Matyldzie kapitalne. Urządzenie wydało mi się lekko podejrzane, ale nic nie powiedziałem.
- Naprawdę dobra robota, Mati - powiedziała mała Festus.
- Oj tam, zwykłe zdjęcia - odparła rudowłosa. Farba zaczęła jej już schodzić, ukazując delikatny brąz z jaśniejszymi pasemkami.
- Takie… художественное! - podsumowała Kinnat. Zwróciłem się w jej stronę. O czym ona mówiła? Nie tylko ja nie zrozumiałem, każdy patrzył po sobie.
- Co masz na myśli? - zapytał Al. Atmosfera robiła się niezręczna.
- Zajechałaś po rosyjsku… - poinformowała zaskoczoną dziewczynę Izka.
- Oj… miałam na myśli artystyczne - wyjaśniła Kinnat, machając ręką.
- Jasne, mogłaś powiedzieć wszystko - próbowałem rozluźnić atmosferę. - Również: "Anders to super ciacho, jednak nie powiem tego po polsku, bo nikt mi nie uwierzy".
Parsknęliśmy śmiechem. Kinnat lekko się zmieszała, ale i tak wzięła to jako żart. Izunia była oburzona, nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- To co, zamierzamy je wywołać? - zaproponowała Festus. - Mogę się tym zając, spróbować coś sklecić u mnie w Toruniu…
- Masz sprzęt do wywoływania zdjęć? - Aladyn był zaskoczony. Wywoływania? Uniosłem jedną brew.
- Ogólnie nie, ale szybko coś wykombinuję - mrugnęła Mała znacząco. Nie byłem pewien, czy chodziło o jakąś robotę. - Lubię elektronikę, technologie laserowe i w ogóle…
- Ale to jak dojedziemy do Torunia… - zauważyła Matylda.
- Mój dywan! - przypomniało się Aladynowi. Szybko pobiegł do drzwi. Wrócił nie tylko z przedmiotem, ale też z Ariel.
- Czołem wszystkim - powiedziała czerwona w progu. Nikt nie był zachwycony pojawieniem się jej.
- Czyli możemy się zbierać? - powiedział Alistair i wszyscy się zgodzili. Zaczęliśmy się zbierać.
- Nie idziesz do kampusa, Festus? - zagadnąłem.
- Nie, to co mi potrzebne i tak jest w mojej pracowni. I chyba wezmę sobie kilka dni urlopu - zachichotała. Poszukałem Matyldy, ale nigdzie jej nie znalazłem. Musiała być na górze.
- Mati, jesteś? - szepnąłem w progu. Było cicho. Zbyt cicho. Nagle coś skoczyło mi na plecy i upadłem na podłogę.
- Mam cię! - krzyknęła Matylda. Była przebrana, gotowa do drogi. W plecaku z pewnością miała swój szkicownik i aparat. Roześmiałem się.
- Zejdź ze mnie, już dobrze - próbowałem przemówić jej do rozumu, ale nie wychodziło to zbyt poważnie.
- Nie! Znów zakradłeś się mi do pokoju!
- Nie chciałem się zakradać - zabrzmiało jak kiepskie kłamstwo.
- Pewnie, że nie!
Odwróciłem się szybko na plecy i podciąłem jej kolana tak, że upadła na mnie. Nasze twarze znalazły się blisko siebie.
- I co teraz zrobisz? - powiedziałem aksamitnie. Próbowała wstać, ale jej nie dałem. Lewą rękę wsunąłem jej we włosy. Nasze usta się spotkały. Tyle razy całowałem różne adeptki, ladacznice i złodziejki, ale nigdy nie poczułem impulsu. Jakbym wziął za dużo Lyrium. Miałem wrażenie, że ona uzależnia jeszcze bardziej. Rozkręcała się, położyła mi rękę na mostku. Przytuliłem ją, nie mogliśmy się od siebie oderwać.
- Wpadłam tylko… Och. - usłyszeliśmy dziewczęcy głos. Matylda szybko ode mnie odskoczyła. W progu stała Izka, w dziwnym płaszczyku, z psem na rękach.
- Tak, przeszkadzasz - powiedziałem zimno, wciąż jeszcze leżąc na podłodze.
- Nie zwracaj na niego uwagi - wtrąciła drżącym głosem Mati. Poczułem się urażony.- Gotowi do drogi?
- Tak, czekamy na dole - wydukała z siebie dziewczyna, po czym szybko uciekła na dół. Zaległa niezręczna cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz