Nawet na chwile nie zmrużyłam oka. Patrzyłam tępo przez okno. Jednym uchem słuchałam o czym mówią inni, a drugim wypuszczałam. Czułam się tu nieswojo. Miałam wrażenie, że nic nie robimy. Za nami cały czas jechało ciemne BMW. Starałam się je ignorować, ale to nie było takie proste. Oni są na całkowitym luzie. Czuje, że tylko ja się czymkolwiek przejmuję. Robiło się coraz dziwniej. Wszyscy ledwo się znali, a już powstały trzy pary. Tylko ja i Kinnat nie miałyśmy nikogo. Ona ciągle próbowała się ze mną dogadać. Taka ugoda. Nie wyszło jej. Miałam ją po dziurki w nosie. Szanuję tylko ludzi, którzy szanują siebie i radzą sobie z rzeczywistością. Najczęściej są to wariaci, ale mi to nie przeszkadza. Przeszkadzają mi wrażliwe dzieciaki i ludzie, którzy nie wiedzą czego chcą. Do celu zostało 10 minut. Wszyscy się budzili. Westchnęłam tylko ciężko i wyciągnęłam z torby widelec. Przyglądałam mu się długo, a potem zakręciłam na nim kępkę włosów. Czesałam ją tak długo, aż samochód zatrzymał się z piskiem opon. Czarne BMW zatrzymało się pięćdziesiąt metrów dalej. Źle to dla nas wróży.
- Ktoś nas śledzi - rzuciłam do Mati wtulonej w Andresa - To chyba ważny fakt, nie?
Dziewczyna odkleiła się od "maga" i spojrzała na czarny samochód.
- Śledzi?
- Jadą za nami z Warszawy. Nie pojawili się w połowie drogi tylko na samym jej początku. Coś jest nie tak.
- Czerwona dramatyzuje - Festus uznała, że zmyślam.
Podeszłam do niej oburzona i żując gumę stanęła tuż przed nią.
- Myśl co chcesz, ale gdy będziesz siedziała związana i zakneblowana w ciemnej piwnicy czekając na śmierć.... Nie warz się powiedzieć, że nie ostrzegałam - dźgnęłam ją palcem w pierś - Żyję dość długo w takich okolicznościach, by wiedzieć co oznacza czarne BMW jadące za kimś drogę z Warszawy do Torunia. Bez najmniejszego zboczenia z trasy. Albo wracajmy do samochodu, albo właźmy gdzieś, bo ja nie chcę być zamordowana łopatą - zakończyłam ostro.
- Ktoś nas śledzi - rzuciłam do Mati wtulonej w Andresa - To chyba ważny fakt, nie?
Dziewczyna odkleiła się od "maga" i spojrzała na czarny samochód.
- Śledzi?
- Jadą za nami z Warszawy. Nie pojawili się w połowie drogi tylko na samym jej początku. Coś jest nie tak.
- Czerwona dramatyzuje - Festus uznała, że zmyślam.
Podeszłam do niej oburzona i żując gumę stanęła tuż przed nią.
- Myśl co chcesz, ale gdy będziesz siedziała związana i zakneblowana w ciemnej piwnicy czekając na śmierć.... Nie warz się powiedzieć, że nie ostrzegałam - dźgnęłam ją palcem w pierś - Żyję dość długo w takich okolicznościach, by wiedzieć co oznacza czarne BMW jadące za kimś drogę z Warszawy do Torunia. Bez najmniejszego zboczenia z trasy. Albo wracajmy do samochodu, albo właźmy gdzieś, bo ja nie chcę być zamordowana łopatą - zakończyłam ostro.
Nie można powiedzieć. Zrobiło to na niej wrażenie. Wiedziała, że mam rację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz