Izka speszona wyszła z mojego pokoju. Spojrzałam na Andersa otwierając usta, w których wciąż czułam delikatne mrowienie, ale właściwie to nie wiedziałam co powiedzieć. Z miękkimi kolanami poszłam do korytarza. Nasza mała armia schodziła już po schodach. Założyłam płaszcz i stanęłam przy drzwiach. Mag wyszedł z mieszkania i poczekał aż zakluczę drzwi. Szliśmy na dół on- uśmiechając się, ja- rumieniąc. Na dole wsiedliśmy do samochodu. Al, Iza i Ariel zajęli miejsca z tyłu. Dziewczyny po bokach rozdzielone przez Ala. Po środku usiedli Festus i Alistair. Z przodu obok mnie Anders a przy oknie Kinnat.
-Pasy zapięte?- zapytałam. Pięć osób odpowiedziało mi głośno "tak", jednak Alistairowi i Andersowi trzeba było nieco wytłumaczyć. Włączyłam z odtwarzacza mój ulubiony zespół Video i ich genialną piosenkę "papieros" i wyjechaliśmy z parkingu. Skierowaliśmy się na północny- zachód. Spojrzałam na zegarek na desce rozdzielczej- było po szesnastej. Niedługo zacznie się ściemniać.
Gdy opuściliśmy na dobre zaludniony obszar w okolicach stolicy, słońce barwiło puszyste, lekkie chmurki na złoto- różowawy kolor. Względna cisza podsunęła mi myśl, że parę osób śpi. Kinnat drzemała spokojnie obok Andersa zmęczona jego wykładami na temat panowania nad mocą. Nie mogłam jej zrozumieć. Szybko uczyłam się zaklęć pokazywanych mi przez maga. W lusterku dojrzałam Festus śpiącą na ramieniu Alistaira. Dobiegł mnie z tyłu cichy chichot Ariel. Muzyka grała spokojnie. Jechaliśmy obok lasu.
-Ładnie tu co?- zagadnął mnie półszeptem Anders. Pokiwałam głową z nieskrywanym podziwem. Złoty dysk chował się powoli za drzewami. Mag pocałował mnie obok ucha i powąchał moje włosy. Zawsze myłam je szamponem brzoskwiniowym. Chwycił w palce jaśniejszy kosmyk i zaczął się nim bawić. Próbowałam nie zwracać na niego uwagi skupiając się na drodze ale co jakiś czas uśmiechałam się mimo woli. Mniej więcej w połowie drogi zrobiliśmy postój. Słońce schowało się za horyzontem a niebo ciemniało z wolna. Wyciągnęłam z bagażnika pojemniczki z sałatką z kukurydzy, ryżu, ananasa, kurczaka i sosem z majonezu i jogurtu naturalnego. Wręczyłam każdemu po pojemniczku (dla Izki bez drobiu) i bułce i przysiedliśmy na drewnianych ławeczkach w zajeździe. Potem weszliśmy kawałek w głąb lasu by rozprostować kości. Alistair użyczył ramienia Festus a Al poszedł w jego ślady w stosunku do Izki. Ariel, Kinnat i Anders zbili się w małą kupkę rozmawiając cicho. Poprawiłam kołnierz płaszcza idąc za nimi.W mojej torbie coś się poruszyło. Wychynęła z niej głowa pewnego wścibskiego, prążkowanego, rudego kota.
-"Już jesteśmy na miejscu?"
-Nie. Mamy postój. Będziemy za jakieś dwie albo trzy godziny.- powiedziałam. Kot ziewnął i z powrotem zasnął. Patrzyłam na moich nowych przyjaciół. Alistair z Festus a Al z Izką idąc pod łokieć zachwycali się nawzajem swoim towarzystwem. Ariel chyba zaczynała zaprzyjaźniać się trochę z Kinnat. Dobrze. Kiedy będziemy u mnie muszę wykombinować coś by wszyscy znów zaczęli gadać a nie trzymać się na boku. Chwilę później wróciliśmy do auta. Otworzyłam drzwi od strony kierowcy.
-Wiesz co? Może ja teraz poprowadzę? Będę mogła podjechać pod sam dom a ty trochę odpoczniesz.- zaproponowała Festus z dobrotliwym uśmiechem.
-Doskonały pomysł!- powiedział Anders wciągając mnie na tylne siedzenie samochodu. Siedzieliśmy sami. Nawet Pan Skoczysław prześlizgnął się gdzie do przodu. Mag ujął moją twarz w dłonie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Czułam jak wszystkie włoski na ciele stają mi dęba. Miał takie pewne, słodkie usta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz