Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Na środkowych siedzeniach wszyscy słodko spali. Matylda i Anders migdalili się z tyłu.
- Ciszej tam, nie mogę prowadzić! - powiedziałam głośno. Powoli się od siebie odsunęli. - Radzę wam się przespać, jak rano zajedziemy, zabieram wszystkich na miasto.
- Czy to jest trudne? - zapytał siedzący obok mnie Alistair.
- Znaczy co?
- No prowadzenie... auta.
- Wcale. Trudne są tylko przepisy.
- Przepisy?
- No tak, żeby móc prowadzić, trzeba nauczyć się przepisów i zdać specjalny kurs.
Mężczyzna zamyślił się.
- Jeździsz inaczej niż Matylda. Gdzie się tego nauczyłaś?
- W wojsku - odparłam krótko.
- Byłaś w wojsku? - ożywiła się Mati.
- Tak, przez pięć lat. Macocha mnie tam wysłała. Wydawało mi się, że już to mówiłam.
- Na nas nie patrz - wtrącił Anders.
- Robiłam herbatę - powiedziała Matylda i przytuliła się do maga.
Zapadła cisza. Panowały ciemności - Księżyc zdążył schować się za zachodnim widnokręgiem.
- Wiecie... - zaczęłam. odpowiedziało mi słodkie chrapnięcie Mati.
- Tak? - Alistair nie spał. Chyba tylko on.
- Kiedy byłam mała, tata opowiadał mi historie ze swojego kraju. O pięknej stolicy, honorowej gwardii i naszej posiadłości rodzinnej. Do tej pory nie wiem, skąd pochodził. Chciałabym kiedyś wyruszyć w podróż - do Denerim, do domu.
- Do Denerim? - spytał zaskoczony Templariusz.
- Dziwne, prawda? Nie kojarzę tej stolicy...
Jechaliśmy dalej. Powoli wstawał świt. Wszyscy budzili się ze snu.
- Dzień dobry! - powitałam przeciągającą się Kinnat, ziewającą Izkę, Aladyna i papużki z tyłu. - Linie Festus company uprzejmie informują, iż do celu pozostało 10 min drogi. Wydaje mi się, że najpierw wejdziemy do mnie. Zobaczę, czy Stara Betty znajdzie dla was jakieś pokoje.
A to wnętrze mieszkanka Festus :)
A to wnętrze mieszkanka Festus :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz