czwartek, 13 lutego 2014

Anders- misja Festus

 - Albo głupia - dodałem z uśmieszkiem. Spojrzała na mnie wymownie. Tak, zarówno języczek, jak i wzrok, miała cięty jak miecz.
 - I chcesz od nas pomocy? - próbowała utwierdzić Matylda.
 - Chcę jechać z wami do Torunia, pokazać parę ciekawych miejsc. Jeśli zechcecie mi pomóc, jutro w południe możemy wyjeżdżać. Po prostu potrzebuję kogoś, kto odwróci uwagę strażników.
 - Masz wszystko, czego potrzebujesz? - zapytała Kinnat. Jakby agentka nie była przygotowana na każdą ewentualność.
 - Oczywiście - spojrzała na mnie, jakby odczytała moje myśli. - Ile potrzebujecie czasu, żeby się poogarniać?
 - Nie wiem, z godzinkę? I tak - na pewno ci pomożemy. Możesz na nas liczyć. - odparła za nas Matylda. Nikt nie protestował, chociaż niektórzy mieli naprawdę nieprzyjemne miny.
Chwilę później rozeszliśmy się, aby się przygotować. Festus dawała wszystkim wskazówki, co może się przydać, a czego pod żadnym pozorem nie powinni brać. Złapałem Matyldę samą u siebie, pakującą jakieś szkicowniki. Podszedłem ją cicho, po czym delikatnie złapałem w talii. Podskoczyła wystraszona.
 - Anders! - krzyknęła wysoko, odwracając się na pięcie.
 - Słucham? - zapytałem niewinnie. - To nie ja.
Uśmiechnęła się ładnie. Bardzo ładnie.
 - Naprawdę jestem ciekaw twojej kuchni, Mati - powiedziałem miękko.
 - Może kiedyś będziesz miał okazję jej spróbować? - odparła tajemniczo, po czym zeszła na dół do reszty. Wzruszyłem ramionami, westchnął i poszedłem za nią - jak cień.

1 komentarz: