piątek, 14 lutego 2014

Iza- drogi ciąg dalszy

Ok od początku wydawało mi sie to okropnym okropnym pomysłem ale Al mnie przekonał stwierdził ze nie ma co i trzeca troche ryzyka
-Ja naprawde nie powinnam a jak mnie nakryją słuchaj ja kompletnie nie mam nikogo i wogule to pujde do więzienia..-tłumaczyłam gdy nagle mi przerwał 
-Izka masz mnie ok ja cie nie zostawie znam cie krótko owszem ale ja naprawde cie lubie i nie pozwole aby stało sie coś złego  - posłał mi jeden z usmiechów który chwytał mnie za serce 
-Obiecujesz że nic sie nie stanie ?
-Oczywiście że tak- zatrzymaliśmy sie chwile a on złapał moją ręke - Iza ja  wiem że masz ciężko zdałem sobie sprawe no i .. masz dużo na głowie z tą kliniką i ze schroniskiem tej siostry babci no nie ?- w tym momencie jeden z moich kasztanowych loków opadł na twarz Al ku mojemu wielkiemu zdziwieniu uniusł swoją rękę i założył mi lok za ucho zachichotałam gdy potarł kciukiem o policzek spuściłam oczy  i w pewnym momencie nie spostrzegłam a moja ręka ( ta której nie trzymałam koszyka z małpką i pieskiem ) wylądowała na ramieniu chłopaka a on obioł mnie w tali przytulał mnie mówiąc do ucha :
-A pozatym kradłem troche  wiem nie poierasz tego lecz nie zaprzeczalnie   mam doświadczenie i uwież mi akurat wpadki nigdy nie miałem..-czułam jego serce i wiedziałam mimo moich zamkniętych oczu że Alladyn sie uśmiecha mnie samej buzia nie chciała słuchać i szczeże w jego toważystwie byłam odprężona i szczęśliwa a poza tym..
-Rany możecie się nie obściskiwac ludzie ona znowu ryczy czy co ?- nawet nie musiałam otwierac oczu wiedziałam kto to powiedział Ariel na sto procent to  była ta dziewczyna ale ja nawet o niej nie myślałam i naprawde czułam że wręcz przeciwnie ta jej uwaga mnie rozbawiła bo wtedy nie śniło mi sie nawet płakać 
-Mam propozycje zamilcz - Al puścił mnie z uścisku ( musiała go nieżle zdenerwować ta cała Ariel bo pierwszy raz od kiedy go widze jego oczy nie były takie bez troskie  )i zwrócił się do syreny- to że jesteś taka a nie inna nie znaczy że masz poniżać kogoś in..
-Dobrze dosyć okej-przerwał kapturek 
-Okej- rzekł Al  wracając do rozmowy ze mną dalej  to już gadaliśmy w sumie o wszystkim o muzyce o sztuce o tym ze czemu nosze glany do spudnicy..
-Jednego właśnie w tobie nie umiem rozgryźć czemu do diabła nosisz te buty- wzkazał na moje glany które kiedyś ozdobiłam (na lekcjii chemi) małymi stokrotkami z korektora i zółtej farby do drewna 
-Jestem wegetarianką - wskasałam na plecak na którym było pełno naszywek greeanpace i innych organizacji charytatywnych..
-Wow no to ci się chwali -stwierdził ze zdziwieniem 
-Czemu?-zapytałam nie mając pojęcia o co do diabła może chodzić 
- No bo pomagasz swojej ciotce prowadzić schronisko masz własną jklinike i do tego wszystkiego dochodzi informacja że słuchasz ska i jesteś wegetarianką jest jeszcze coś czym chcesz mnie zaskoczyć ??- był wyrażnie rozbawiony 
- Nie hmm.. czekaj chowam zwłoki swoich ogrodników w piwnicy  pełno zwłok - zażartowałam zaśmiał się i powiedział
- No ok nie będe sie wtroncał bo jeszcze tak skończe..ale w sumie dla ciebie może zaryzykuje..
Posłał uśmiech w sumie on zawsze się uśmiechał ale ten uśmiech był naprawde olśniewający
- Więc chcesz być ogrodnikiem ??
- Nie no co ty.. ja  nawet nie odrużniam róży od fiołka- zażartował
- Wiwsz ja wcale ogrodnika nie potrzebuje - popatrzyłam na krzaki pstryknełam i w tym momencie na krzewie wyrosły kwiaty
- Mam tak od urodzenia mama mnie nauczyła coś jeszcze chcesz wiedzieć ??
- Na razie mi Izuś niespodzianek wystarczy..- mrugnął podniusł ręce jakby się poddawał  i wtedy zobaczyliśmy że już jesteśmy na miejscu .. i ja nadal mimo przekonywaj tego przecudnego chłopaka uważam że to zły pomyśł ale coś w środku mi mówiło że mam uwieżyć że będzie dobrze... 
Chyba...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz